Epilog

207 17 6
                                    

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!

//////

M A R C U S 

- Marcus? - podniosłem głowę i spojrzałem na Emmę, która przypatrywała mi się z łzami w oczach. - O..On... On żyje? Prawda? -spytała, na co ponownie spojrzałem na ziemię. 
Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie. Bądź też, nie chciałem na nie odpowiedzieć. 
Minęły dokładne trzy godziny odkąd mój brat zmarł na stole operacyjnym. Nie udało się go uratować mimo wczesnej akcji ratunkowej. Przez te właśnie trzy godziny płakałem, a teraz jestem tylko wrakiem człowieka. Nie płaczę, bo wypłakałem już chyba wszystko. Nie mówię, bo wykrzyczałem już tyle rzeczy, że rozbolało mnie gardło. Nie patrzę na ludzi, by nie patrzyli na to jak czerwoną mam twarz i przekrwawione oczy. Martinus tak bardzo chciał być tylko zrozumiany przez ludzi, chciał, by przestali robić mu to, co mu robili. Chciał poczuć się jak zwykły nastolatek bez problemów. Ale wszyscy naparzyli mu tylko bólu. W tym ja. 
Wiem tyle, że ja już na pewno nigdy nie spojrzę na drugiego człowieka takim wzrokiem, jak patrzyłem na początku na Martinusa. Nigdy. 
Moi rodzice? Czyżby tylko oni nie przejęli się tym, że Martinus nie żyje? Najwyżej tak. Są to tylko bezduszni ludzie, którzy żyli na pieniądzach, które zarobiliśmy z Martinusem. Niestety, to się przejadło. Bez Martinusa, nie ma duetu, bez duetu nie ma pieniędzy. Koniec z tym wszystkim. 
Ten rozdział jest już zamknięty.

~////~

2 0 3 7 R O K

Wiatr muskał kilkanaście twarzy na raz, które chodziły po lekko już ciemnym cmentarzu. Gdy zbliżała się godzina 21 na cmentarzu została jeszcze jedna osoba. Osoba, która nigdy nie opuściła cmentarza o tej godzinie. 
Mężczyzna wytarł policzki z łez po czym uśmiechnął się słabo. 
- Wiem, że walczyłeś wtedy do końca. - burknął poprawiając czapkę i szalik. - Wiem też, że patrzysz gdzieś tam, na górze na mnie, moją żonę i dwójkę dzieci. Specjalnie po tobie jeden z moich synów nazywa się tak jak ty. Martinus. -przełknął ślinę po czym zapalił ostatnią świeczkę na grobie swojego brata. - Minęło 18 lat od tamtego zdarzenia. Wyrosłem. -mruknął, po czym westchnął głęboko. Spojrzał na grób po czym ponownie poczuł łzy w oczach. - Powiem Ci coś, czego nauczyła mnie żona. Je t'aime et je serai toujours.* Pamiętaj to Martinus. Bo ja nigdy nie zapomnę. -wstał i ostatni raz zerkając na grób odszedł w stronę domu.

//////////////////

No i cóż... To oficjalny Epilog książki! :) 
Trochę się popłakałam pisząc to i słuchając "Ei Som Deg" bliźniaków :v 
Epilog pisze już słuchając "Slalom" haha. 
Wracają wspomnienia :') (Szkoda, że i tak ich nie spotkam i nie poślubię Tiniego [*])
A cóż... Za tydzień w sobote moje uro :v 
ALE! 
Nie o to mi chodzi. 
Teraz trochę ważniejsza sprawa. 
Ostatecznie, znikam "połowicznie" z wattpada. 
Nie będę już pisała żadnych książek, o ile też nie najdzie mnie teraz taka chęć. 
nie mam po prostu pomysłu na pisanie jakiejkolwiek książki. 
"Im sorry" dociągłam tylko do 70 rozdziału, bo nie dość, że spada tutaj aktywność to też nie miałam pomysłu na dalsze części. 
Przepraszam was kochani. 
Pamiętajcie, że możecie tak czy tak napisać do mnie na priv! :) 
A jeżeli macie jakieś Fajne książki o Tinim to prosiłabym do wysłania mi na pv. 
Dziękuje i do kiedyś skarby moje ♥

"Im Sorry" ~ [Martinus Gunnarsen]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz