Rozdział 26

1.8K 88 12
                                    

Chciała zrobić cokolwiek, żeby popchnąć sprawę do przodu, ale jak na złość nie mogła zrobić nic. Mogla tylko siedzieć i czekać na rozwój wydarzeń, co było wręcz niezgodne z jej naturą. Chciała wiedzieć, gdzie jest Malfoy, ale nie wiedziała kompletnie od czego zacząć, żeby go znaleźć. Harry doszedł do tego, że Parkinson mogła mieć coś z tym wspólnego, a przynajmniej jej postawa na to wskazywała. Wciąż jednak należało być ostrożnym, bo nie było wiadomo do czego Pansy była zdolna, albo ktoś, kto nią sterował.

- Hermiona?

Usłyszała ciche pukanie do swojego gabinetu i podniosła głowę, ciekawa, kogo przyniosło.

- Oh, Ginny, co ty tutaj robisz? - poderwała się ze swojego siedzenia i podeszła do przyjaciółki. - Cześć, przystojniaku. - zwróciła się do młodszego syna Potterów, ale ten tylko pobiegł w głąb pomieszczenia, zabierając się za robienie bałaganu w teczkach. - Dobrze cię widzieć.

- Wpadłam tylko na chwilkę, przepraszam, że wzięłam Albusa, ale nie miałam go z kim zostawić.

- Przestań, nikomu tutaj nie przeszkadza. - zaśmiała się, spoglądając na chłopca, który aktualnie robił samolocik z jakiegoś papierka. Odwróciła się do przyjaciółki, która wygodnie usiadła naprzeciw jej biurka. - Co cię do mnie sprowadza?

Spięła się, jakby nie do końca świadomie, ale nie umknęło to uwadze starszej gryfonki. Udawała jednak, że tego kompletnie nie zauważyła.

- Nic szczególnego, tak chciałam tylko spytać, czy wiecie coś nowego w sprawie Malfoya. - wzruszyła ramionami, choć Hermiona miała wrażenie, że w środku cała jakby dygotała. Nie do końca znała powody jej zachowania. Ba, w ogóle ich nie znała, bo w ostatnim czasie nie miały dla siebie zbyt wiele czasu.

- Harry niewiele mi mówi w zasadzie, ale myślę, że jakby doszło do jakiegoś przełomu, to by mi powiedział. - wymruczała, odwracając głowę do syna Potterów. Ginny ucichła, nic nie odpowiadając. - Prawda, Ginny?

- Tak, myślę, że tak. - odpowiedziała, zagryzając wargę. - Słuchaj... Wiem, że ostatnio nie widywałyśmy się często... W ogóle obie miałyśmy dla siebie niewiele czasu. Niedawno dopiero w sumie, dopiero jak ten blond dupek zniknął, uświadomiłam sobie, że nie najlepsza była ze mnie przyjaciółka przez ten czas...

- Co? Ginny, przestań, to ja siedzę całymi dniami tutaj, nie potrafiąc dla ciebie wygospodarować nawet głupiej godziny w tygodniu. - westchnęła, wiedząc, że to w głównej mierze była jej wina. Przecież Ginny całe dnie spędzała w domu, mogła do niej wpaść w każdej chwili, a i tak ciężko było to zrealizować.

Nie zauważyła, kiedy dzieciaki tak wyrosły, tak samo jak tego, że Ginny już nie jest nastolatką z Hogwartu. Ten czas minął bezpowrotnie, choć miała wciąż nieodparte wrażenie, że było to zaledwie wczoraj. Nawet nie była pewna, czy między Harrym, a Ginny wszystko się dobrze układało. Dawno nie miała czasu na taką rozmowę z przyjaciółką. A powinna mieć. Wiedziała, że jest zmęczona byciem w domu, nie rozwijaniem swoich pasji, jak i nierealizowania się zawodowo, ale nigdy nie było czasu, żeby o tym porozmawiać. Pewnie, kilka razy proponowała tej kwoce, żeby zostawiła jej dzieciaki, choćby na jeden wieczór, ale zawsze na planach się kończyło.

- Jak ty się masz z tym wszystkim? - usłyszała, choć wcale słyszeć tego nie chciała. - Wiesz... W końcu sporo czasu ze sobą ostatnio spędzaliście.

- Ja... Cholera, Ginny, nie wiem. - jęknęła, opuszczając ręce w dół fotela. - Jak mam być szczera, to nie wiem dokąd nas ta "nowa" znajomość miała doprowadzić. Serio, Ginny, niby fajnie, że się tak otworzył, próbował naprawić te wszystkie lata nie do końca zrozumiałej nienawiści, ale z drugiej strony... Dlaczego padło na mnie? Równie dobrze mógł wziąć sobie do serca odkupienie win Harry'emu. Jego też gnębił przez te wszystkie lata...

Potrzebuję cię  •  HG×DM  •  38/50Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz