Rozdział 20

2.3K 112 38
                                    

Stanęła przed lustrem, odziana w czerwoną suknię ledwo przed kolano, tak mocno dopasowaną, że jeszcze moment i zapomniałaby jak się oddycha. W duchu przeklinała, że w ogóle się zgodziła na wizytę w Hogwarcie. Oczywiście, cieszyła się, że miała możliwość znów wkroczyć w jego progi, porozmawiać z nauczycielami czy po prostu powdychać stare powietrze, ale niekoniecznie cieszyła się z całej tej szopki dookoła święta Halloween. Musiała się tam pojawić, choćby ze względu na to, że była Ministrem Magii, nie wypadało nie być.

Od czasu nocy spędzonej nad butelką z Malfoyem, nie kontaktowali się ze sobą. Dwa razy zastanowiła się nad tym, aby napisać, ale za każdym razem rezygnowała. Nie chciała również się narzucać, biorąc pod uwagę jeden z artykułów przeczytanych w Proroku, gdzie była wzmianka o kontrolach takich spółek, jaką prowadził Draco. Odrzucała od siebie pomysły kontaktowania się z nim, tłumacząc sobie, że ma teraz zbyt wiele na głowie, żeby jeszcze miała mu siebie dokładać.

Ale ręka by ci, dupku, nie uschnęła, gdybyś się odezwał... - pomyślała, uparcie podciągając sukienkę na wysokości piersi, gdzie ta miała ochotę skapitulować i zjechać dużo poniżej nich.

Niechęć pojawienia się w dawnej szkole była również ściśle związana z najzwyczajniejszym brakiem towarzystwa. Harry był na misji, która nawet nie wiadomo, kiedy miała się skończyć, Ginny nie miała z kim zostawić Albusa, bo Molly wybrała się z Arturem do Walii w poszukiwaniu drugiego szczęścia swojego małżeństwa, a Ron... W zasadzie to cieszyła się, kiedy przyjaciółka poinformowała ją, że Ron wciąż nie wrócił. Znaczyło to głównie tyle, że nie spotka go w Hogwarcie i nie narazi się na jakąkolwiek konfrontację z jego udziałem. Więcej nawet nie pozwoliła sobie na jego temat myśleć.

Mogła mieć więc tylko nadzieje, że spotka na balu kogoś z dawnych lat, z kim w jakiś sposób utrzymywała lepsze kontakty, niż pamiętała. 

Minister Magii? 

O, kurdę, Minister w Hogwarcie?

Podobno zdradzała Wesleya...

Zawsze wiedziałam, że jest fałszywa.

Mam nadzieję, że szybko ją ukrócą.

Między innymi takie szepty ją witały w murach szkoły, ale nie sprawiały, że czuła się speszona, wręcz przeciwnie, była tylko nieco zażenowana. Biorąc pod uwagę to, że choćby to ostatnie co usłyszała, wypłynęło z ust kogoś z jej rocznika. Widać było gołym okiem, kto był po jej stronie, a kto opierał się na plotkach rozsiewanych od dłuższego czasu. Podsłuchując ich szeptów mogłaby stwierdzić, że wiodła całkiem ciekawe życie, szczególnie wtedy, kiedy zdradzała Rona z młodszym od siebie na Wyspach Kanaryjskich, kiedy on, biedny, pokrzywdzony, wrócił ledwo żywy z misji. Przypomniała sobie tamten czas. Ron faktycznie wrócił z misji ranny, wszak wskazujący palec u lewej ręki uległ złamaniu. Żeby było ciekawiej, nie stało się to w trakcie łapania byłych śmierciożerców, tylko w trakcie teleportacji do domu. Lądując przed drzwiami, przywalił ręką w klamkę. Hermiona dałaby wszystko, żeby wtedy rzeczywiście znaleźć się na Wyspach Kanaryjskich.

- Pani Minister, w tej sukience ktoś mógłby cię oskarżyć o faworyzowanie swojego domu. - usłyszała głęboki, męski głos tuż za sobą w granicach prawego ucha, na co mimowolnie odwróciła głowę w jego kierunku.

- Czyżby? - uśmiechnęła się, unosząc brew i zlustrowała go wzrokiem, czując dreszcz biegnący po plecach. - Zielona poszetka również w żaden sposób tego nie manifestuje, panie Malfoy?

- Czerwoną mam w praniu. - odpowiedział, stając obok towarzyszki, kierując swój wzrok przed siebie, co i ona uczyniła.

Chwilę oboje patrzyli z oddali na bawiących się uczniów, stojąc przy wejściu do wielkiej sali.

Potrzebuję cię  •  HG×DM  •  38/50Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz