Rozdział 9

447 19 0
                                    

Wszystko płonęło. Części sufitu leżały na podłodze. Inne wciąż spadały.

- Damian?!– krzyknął Dick.

- Robin?! Roan?! – zawołał Bruce. Nerwowo rozglądał się po pomieszczeniu.

- Tam jest! – krzyknął Clark, po czym wleciał w płomienie. Po chwili wrócił trzymając na rękach nieprzytomnego Damiana.

- Robin! – na jego widok Bruce podbiegł do syna. Strój był podarty, maska zniszczona, a sam był mocno poparzony. Chłopiec kaszlnął – Robin, co się tu stało?

Kaszlnął raz jeszcze.

- Ona tu była – powiedział z trudem – Zabrała Roan.

Spora część sufitu spadła tuż obok nich. Superman podał Damiana Batmanowi. Wybiegli z budynku, a Clark zajął się ugaszaniem pożaru swoim lodowym oddechem. Bruce wsadził syna do samochodu i powciskał jakieś guziki.

- Włączyłem autopilota. Pojedziecie prosto do jaskini – odwrócił się do Dicka.

- Nie ma mowy! – zaprotestował – Idę z wami!

Batman nic nie powiedział. Dach samochodu się zamknął i auto ruszyło.

- To jak mamy ją namierzyć? – spytał Flash. Batman wyciągnął z pasa niewielkie urządzenie.

- Nadajnik – odpowiedział – Na północ. Kierują się w kierunku wyspy Honoro.

- To bezludna wyspa – oznajmił J'hon – Idealne miejsce na kryjówkę.

- Na co do cholery czekamy?! –krzyknął Nightwing – Ruszajmy!

Niedugo potem dotarli na miejsce. Wyspa była bardzo mała, zamieszkana jednie przez rośliny i niektóre gatunki zwierząt. Flash cztery razy przebiegł dokoła wyspy.

- Nic tu nie ma poza drzewami – oznajmił.

- Roan tu jest – powiedział Batman.

- Kameleon potrafi się zmieniać, nie? – spytał retorycznie Dick – To znaczy, że jest najprawdopodobniej mistrzynią kamuflaży. Ukryła gdzieś swoją tajną bazę.

Superman uniósł się w górę i swoim super wzrokiem szukał kryjówki Celin.

- Znalazłem! – zawołał po chwili – W środku lasu, jakieś trzy kilometry od nas!

Wylądował.

- Powinniśmy pójść pieszo. Łatwiej nas wypatrzyć w locie.

Zaczęli swoją wędrówkę. Nie zajęło im dużo czasu żeby dostać się do ukrytej placówki. Superman użył swojego super wzroku by dowiedzieć się gdzie jest przetrzymywana dziewczyna

- Ściany są zrobione z ołowiu. Nic nie mogę przez nie zobaczyć.

- Rozwal gdzieś ścianę i tyle – powiedziała Hawkgirl. Tak też uczynił. Ściana natychmiast się rozleciała. Idealne miejsce wybrał. Znaleźli się w dużym pomieszczeniu. Roan wisiała w powietrzu, trzymana za głowę wielkimi metalowymi szczypcami. Była nieprzytomna. Obok niej, przy niewielkim stoliku stała Kameleon. Bawiła się niewielkim, połyskującym odrobię na zielono nożem.

- Ale fajnie – powiedziała na ich widok – Czyli chłopiec przeżył? Szkoda – wzruszyła ramionami – Myślałam, że tylko ją zabiję, a tu się okazuje, że ta misja wielkiej Ligi Sprawiedliwych będzie zaliczana jako koszmarnie nieudana, ofiara śmiertelna.

Uśmiechnęła się złowrogo.

- Kameleon puść ją! – krzyknął Nightwing.

- Puszcze, puszcze nie martw się, ale jeszcze nie teraz. Wydaje mi się, że Roan nie powiedziała wam o jej jednej, malusieńkiej, tyciusieńkiej wadzie. Choć nie mam pewności czy nawet o niej wiedziała – W tym momencie dziewczyna odzyskała świadomość i starała się wyrwać, mimo osłabienia. Celin nacisnęła guzik na maszynie. Prąd poraził dziewczynę i znów straciła przytomność – Roan posiada trzy razy więcej krwi i naczyń krwionośnych w ciele niż normalny człowiek. I jeśli jej śmiercią będzie wykrwawienie, zajmie to dłużej i będzie bardziej bolesne. Po utracie osiemdziesięciu pięciu procent krwi, nastąpi śmierć.

Dziewczyna znowu się obudziła. Kameleon się uśmiechnęła i wbiła sztylet w lewe biodro. Biała bluzka zaczęła powoli nasiąkać krwią z rany. Roan chwyciła za rękojeść sztyletu i spojrzała się błagalnie na Celin. Jeśli go wyjmie nie będzie się dało jej uratować. Kameleon uśmiechnęła się złowieszczo, po czym szybkim gestem wyciągnęła otrze. Maszyna trzymająca dziewczynę spuściła ją na podłogę. Celin wybiegła korytarzem śmiejąc się.

- ROAN! – wrzasnął Dick. Podbiegł do niej. Leżała na podłodze trzymając się za ranę. Ukląkł obok niej i położył jej głowę na swoich kolanach. Cała liga podbiegła wraz z nim.

- Proszę zrób coś – popatrzył na Batmana ze łzami w oczach. Ukląkł obok siostry ciotecznej. Delikatnie przesunął jej rękę na bok i odsłonił brzuch. Wartki potok krwi wypływał z rany. Dziewczyna coraz słabiej i wolniej oddychała.

- Czy na tym stole jest jakaś igła z kryptonitu?! – krzyknął Bruce.

- Jest! – zawołał Flash podając przyjacielowi igłę i nić. Zabrał się do pracy.

- Bardzo się cieszę, że was poznałam – powiedziała słabym głosem – Miło było spędzić choć jeden z bliskimi, którzy się o ciebie troszczą.

- I spędzisz jeszcze więcej - po policzku Nightwinga spłynęła łza. Uśmiechnęła się.

- Cieszę się, żę ciebie poznałam – Batman kończył zaszywać ranę. Podniosła lekko rękę – Kocham cię Dick.

Zamknęła oczy. Ręka opadła bezwładnie na podłogę.

- Roan? Roan!?

Batman skończył zaszywać.

- Nie słyszę bicia serca – oznajmił Clark. Kolejne łzy wypłynęły spod maski Dicka.

- Reanimuj ją! – krzyknął pierwszy Robin. Clark robił to co w jego mocy. Niestety nic nie podziałało.

- Musimy złapać tą sukę – powiedział Batman. Wszyscy wybiegli korytarzem w poszukiwaniu Kameleon. Nightwing został. Trzymał głowę Roan na swoich kolanach. Łzy spływały mu po policzkach. Z korytarza dobiegały głosy walki. Nic do niego jednak nie docierało. W pewnym momencie podbiegł do niego Flash.

- Nightwing potrzebujemy cię. Ta laska ma jakiegoś powalonego robota!

Dick otarł twarz z łez. Odłożył głowę Roan na podłogę. Wstał i ruszył do walki. Robot Celin był pokryty kryptonitem. Superman nie był w stanie nic zrobić. Nie tylko on nie był w stanie czegokolwiek zrobić. Batarangi Batmana nie były skuteczne. Prędkość Flasha na nic się nie zdawała. Maczuga Hawkgirl i elektryczne pałki Nightwinga nie były lepsze. Siła Wonder Women, Marsjanina Łowcy i świetlne narzędzia Zielonej Latarni dawały co nieco ale za mało. Kameleon uderzała ich ramionami robota lub ciskała w ich stronę ogromne pudła stojące w pomieszczeniu. Jedno z nich trafiło Nightwinga.

- AAA! –krzyknął gdy przeszywający ból rozległ się przez jego nogę.



Otworzyła oczy.



Kameleon podchodziła do niego z chęcią wykończenia go.

- Zostaw go – rozległo się za nim. Odwrócił się i podniósł lekko głowę. Łzy szczęścia napłynęły mu do oczu. Tuż za nim w powietrzu lewitowała Roan. Jej wzrok skupił się na prawym ramieniu robota. Przechyliła głowę w prawo. Ramię się oderwało. Lewe ramie zatoczyło w powietrzu koło gdy przekręciła głowę w lewo. Robot uniósł się do góry i stracił nogi. Tors wraz z głową zaczęły się zgniatać. Gdy zgniotły się odpowiednio, rozdarły się w pół, a z ich wnętrza wypadłą oszołomiona Celin McRow. Roan opadła na podłogę.

- Nic ci nie jest? – spytał Dick gdy doczołgał się do niej.

- A tobie?

- Tylko złamana noga – oznajmił jak gdyby nigdy nic. Pomógł jej usiąść. Objęła go. Gdy go puściła straciła przytomność.

*********************************

Cześć nietoperki UwU

Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodobał. Przed nami jeszcze tylko epilog :(

Ale nie martwcie się! Fanfiction z countryhumans niedługo się pojawi ( Chyba, że szkoła zdecyduje inaczej XD)

Dozobaczenia!~

Batman RelativesWhere stories live. Discover now