60

1K 124 21
                                    

- Co mam teraz zrobić? - zapytał, a po jego policzkach spłynęły łzy. Nigdy wcześniej nie czuł się tak bezsilny.

- Nie wiem, Markie. Spróbujemy coś wymyślić. - odpowiedział zacieśniając uścisk.

- Nie chcę tam wracać.

- Wiem, ja też nie chcę, żebyś tam wracał, ale obawiam się, że nie ma innego wyjścia. Chodzisz jeszcze do szkoły i nie masz pracy, więc trudno byłoby znaleźć ci jakieś inne schronienie. Nie masz tutaj żadnej rodziny, prawda?

- Nikogo. Wszyscy zostali w Kanadzie.

Donghyuck poczuł ukłucie w sercu. On miał w Korei praktycznie całą rodzinę, ukochaną babcię i rodziców, którzy starali się być dla niego dobrzy. Mark był w zupełnie odwrotnej sytuacji. Nie miał nikogo bliskiego, na kim mógłby polegać, a własna matka traktowała go, jakby wcale nie był jej dzieckiem.

- Może on miał rację. Może lepiej byłoby gdybym nie istniał. - rzucił niespodziewanie.

- O czym ty mówisz, Mark?

- O śmierci. - wypowiedział te słowa tak naturalnie, że Donghyuck na chwilę zaniemówił.

- Posłuchaj, Markie. Wiem, że sytuacja może wyglądać teraz totalnie beznadziejnie, ale nie możesz myśleć o tym, jako o jedynym wyjściu. Uwierz mi, masz dla kogo żyć.

- Niby dla kogo?

- Dla mnie.

Mark uniósł głowę, ale oczy młodszego były zamknięte. Te dwa proste słowa sprawiły, że jego serce zabiło mocniej. Po raz pierwszy od dawna poczuł w nim uczucie ciepła, którego tak bardzo mu brakowało.

- Hyuckie, chcesz coś dla mnie zrobić?

- Wszystko, co zechcesz.

- Nie wypuszczaj mnie z uścisku. Nigdy.

gestures ➵ markhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz