Pierwsze w historii zimowe ognisko w Avonlea miało odbyć się w lesie i być urządzane przez rodzinę Barry. Wszyscy byli im bardzo wdzięczni i chwalili ich za wymyślenie innowacyjnego sposobu na spędzenie Nowego Roku. Wiadomości rozprzestrzeniały się jak pożar, tworząc podekscytowaną atmosferę w małym miasteczku.
Dzieci i dorośli byli bardzo podekscytowani i mówili tylko o tym nadchodzącym wydarzeniu. Pan Barry postanowił odpalić fajerwerki zaraz po rozpoczęciu Nowego Roku — była to tradycja, którą przywiózł z jednej ze swoich podróży. Nawet pani Linde, która nie aprobowała nowoczesnych norm, była naprawdę podekscytowana.
Do Nowego Roku pozostał już tylko jeden dzień, a zaproszenia zostały rozdane wszystkim mieszkańcom.
— Najdroższa Diano, powiedz mi, co ludzie robią przy ogniskach? — zapytała Ania pewnego śnieżnego dnia. Szły Brzozową Ścieżką z misją rozdania ostatniej partii zaproszeń.
— Cóż, wydaje mi się, że ludzie siedzą w kręgu wokół dużego, płonącego ognia i rozmawiają. Chyba nie robi się zbyt wiele. Ale to jest piękne, ponieważ mamy swobodę robienia tego, co chcemy! Słyszałam, że Fred Wright przyniesie swoje banjo, a Gertie Pye przyniesie harmonijkę. Mój tata ma tamburyn i trąbkę, więc mogę poprosić go o przyniesienie. Możemy śpiewać piosenki i tańczyć, dobrze się bawić! Bardzo chciałabym przynieść fortepian! — Roześmiała się. — Pani Figg, moja nauczycielka od gry powiedziała cioci Józefinie, że jestem coraz lepsza, a ja ciocia Jo odparła na to, że tak powinno być, ze względu na tyle wydanych pieniędzy.
Ania również się zaśmiała.
— Och, jak ja tęsknię za panną Barry. A to ognisko brzmi absolutnie magicznie! Nie mogę się doczekać.
Zostały im ostatnie dwa domy — rodzin Blythe i Harrison. Gdy dziewczyny zbliżały się do domu Gilberta, Ania natychmiast zaczęła wygładzać sukienkę, płaszcz, włosy i wszystko, co można było wygładzić. Diana zachichotała cicho, na co rudowłosa wywróciła oczami.
— Och, cicho — powiedziała jedynie.
Weszły na werandę, a Ania uniosła pięść, by zapukać, gdy Diana nagle złapała ją za ramię.
— Czekaj — poprosiła i złapała ją za ramiona, by na nią popatrzyła. Mocno ścisnęła jej policzki.
— Auć!
— Rada Róży. W porządku, pukaj.
Ania zachichotała i uderzyła w drzwi. Po kilku chwilach powitał ich mile zaskoczony Gilbert Blythe.
— Ania. — Odetchnął radośnie.
— Dzień dobry, Gilbercie — powiedziała, próbując brzmieć oficjalnie, ale nie powstrzymywała się od uśmiechu.
— Echem. — Odchrząknęła brunetka, patrząc na parę.
— Och, dzień dobry, Diano — powitał ją Blythe. — Co was tu sprowadza?
Diana podała mu kopertę, którą natychmiast otworzył.
— W imieniu rodziny Barry chciałabym serdecznie zaprosić ciebie i pana Sebastiana na pierwsze Zimowe Ognisko w Avonlea. Odbędzie się ono w Sylwestra w Nawiedzonym Lesie — powiedziała, gdy chłopak czytał zaproszenie.
— Nawiedzonym lesie? — zapytał zmieszany, na co Shirley jedynie się uśmiechnęła.
— Och, to tylko taka nazwa. Tak nazywałyśmy zalesienie w pobliżu skarpy.
Gilbert zaśmiał się pod nosem.
— Och. Um, też się wybierasz?
Ania zarumieniła się na czerwono, przez co na twarz Diany wstąpił podstępny uśmiech.
![](https://img.wattpad.com/cover/157806438-288-k866094.jpg)
YOU ARE READING
ZIMOWY BAL ━ SHIRBERT
FanfictionW Avonlea zbliża się zimowy bal, a pomiędzy Gilbertem Blythem a naszą drogą Anią zaczynają się dziać różne rzeczy. © extrchipper | 2018