12 | DOM FORTUNY PANI BERTHY

3K 209 72
                                    


               Ania siedziała zamknięta w swoim pokoju przez cały tydzień, dlatego Maryla Cuthbert była mile zaskoczona, gdy pewnego śnieżnego poniedziałkowego poranka usłyszała kroki na schodach.

— Aniu, jak miło widzieć, że czujesz się lepiej — powitała ją, gdy rudowłosa usiadła przy stole.

Miała na sobie brązową sukienkę i ponownie splotła włosy w warkocze. To była ogromna poprawa w porównaniu z jej okropnym stanem z zeszłego tygodnia, ale nadal miała tę samą minę.

— Tak. Wciąż nie czuję się dobrze, ale gdybym cały dzień leżała w łóżku to byłoby jeszcze gorzej.

— Cieszę się.

Kobieta uśmiechnęła się i odwróciła, by przygotować śniadanie.

— Gdzie jest Mateusz?

— Wyjechał wcześnie rano, by pojechać do miasta. Poprosiłam go, żeby kupił składniki na świąteczny obiad.

O tak, Boże Narodzenie — pomyślała Ania. — Całkiem o tym zapomniałam.

— Muszę dzisiaj po południu jechać do miasta kupić prezenty dla Małgorzaty i wszystkich pozostałych. Jeśli czujesz się wystarczająco dobrze, mogłabyś ze mną pojechać i pomóc? Sklep nie jest daleko, ale jeśli nie dasz rady, to—

— Nie. Um, chętnie bym ci pomogła. — Ania wymusiła uśmiech. — Chyba to nawet mnie pocieszy.

Ostatnie zdanie wymamrotała, nie chcąc, by Maryla usłyszała.

— Co?

— Powiedziałam, że może na dworze poczuję się lepiej. Wiesz... Bo miałam gorączkę.

Maryla jedynie skinęła głową i zaczęła jeść posiłek.




               — Jerry! Otwórz bramę, proszę — zawołała Maryla. Ona i Ania siedziały wysoko na powozie, gotowe do wyjazdu na rynek.

— Tak, proszę pani! — powiedział Jerry, młody francuz, wynurzając się ze stodoły. Pchnął drewnianą bramę i skinął im kapeluszem.

— Nie zapomnij nakarmić zwierząt i zająć się farmą. Rób wszystko, co trzeba.

— Oui, madame. Tak będzie. Do widzenia! Jedźcie bezpiecznie!

Reszta podróży do miasta była cicha. Dla Ani bycie cicho było tak nietypowe, że nawet Maryla to zauważyła. Przyznawała, że nie aprobowała niekończącej się gadki dziewczyny i bardzo się jej nie podobała, ale dziś zdała sobie sprawę, że jej milczenie było jeszcze gorsze.

Po dojeździe Ania starannie przywiązała Belle do pobliskiego słupa. Pogłaskała klacz i się uśmiechnęła.

— Zostań tu, Belle. Niedługo wrócimy.

Postanowiły najpierw udać się do sklepu Bucka Barnesa, gdzie Maryla ostatnio znalazła ametystową broszkę, którą chciała kupić Małgorzaty Linde.

— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? — powitała ich młoda kobieta.

— Witam, szukam ametystowej broszki. Ostatnio zarezerwowałam ją u Pietro? Pracował na kasie i poprosiłam, by ją odłożył, a ja dzisiaj ją odbiorę.

ZIMOWY BAL ━ SHIRBERTWhere stories live. Discover now