Popatrzyła na Gilberta, zapinającego płaszcz. Tak, to z jego strony padło to pytanie. Zerkał na nią z oczekiwaniem i troską, jak gdyby ciemność na dworze tylko czekała, by ją porwać. Ale on nie pozwoliłby znów odebrać sobie Ani. Śnieżyca nasilała się, drogi były coraz bardziej nieprzejezdne, a mieszkańcy małego miasteczka z półwyspu przy zatoce świętego Wawrzyńca zamykali się w domach, oczekując na przybycie Wiosny.
Ania zawahała się lekko. Jeśli miałaby wracać z Gilbertem, na pewno Maryla zaprosiłaby go na herbatę. A herbata u Maryli nie była wydarzeniem szybkim, lecz rozwlekała się nieraz na godzinne rozmowy, co poświadczyć mogła Małgorzata Linde. Poza tym — Maryla lubiła Blythe'a i czasem subtelnie dawała o tym Ani znać. Chociażby podarowując jej niebieską wstążkę, z którą rudowłosa dziwnym trafem nie rozstawała się od czasu dostania jej.
Czwarta wiadomość od kwiatów: O wiele łatwiej było mi się rozstać z Tobą niż z myślami o Tobie. Dlaczego musisz zawsze się przy mnie pałętać, Blythe? Czy Twoja dusza nie ma spraw ważniejszych?
— Och, Gilbercie, idziesz już? — Ruby podbiegła do nich, chwytając chłopaka za rękę. Jej czarujący uśmiech tonął w burzy blond loków, a kokardka poluźniła się, pozwalająć, by jej twarz tonęła w delikatnych kosmykach. — Czyż nie pomógłbyś mi tutaj? — Rozłożyła bezradnie ręce. Liam poczuł narastającą mu w gardle gulę i nagłe ukłucie w sercu. — Ach, Gilbercie, myślałam, że odprowadzisz mnie potem, wstąpisz do mego ojca... — Zasmuciła się.
— Wybacz, Ruby, ja... — Zmieszał się. Nie lubił krzywdzić ludzi. Odkąd zaczął pracować nad swym charakterem, odkąd zmarł jego ojciec, Gilbert czuł się niekomfortowo w sytuacji, gdy stawał przed czyimś smutkiem, żalem, rozpaczą. — Byłbym bardzo rad, gdybym mógł pomówić z twym ojcem, jednak... — Zerknął na Liama. — Obiecałem panu Cuthbertowi, że pomogę mu naprawić bramę. Jerry musi wracać, a pan Mateusz boi się, że nocą Bell wyjdzie, czy też kury umkną w kierunku strumyka. — Gdy to powiedział, zacisnął usta i spojrzał na nią błagalnie. Och, słodka i piękna Ruby, dlaczego nie rozumiałaś, że nie byłaś pragnieniem tego serca? — Ale wiem, że... — Pociągnął Liama w ich stronę. — pan Cote bardzo chętnie cię odprowadzi, Ruby. — Uśmiechnął się do niej. — Myślę, że znajdziecie wspólny temat, prawda? — Spojrzał na pianistę, który szybko pokiwał głową. — A ja obiecuję cię odprowadzić po lekcjach. — Położył ręce na jej dłoniach.
Zanim Ruby zdążyła pomyśleć nad tym co robi, uniosła się na palcach i szybko ucałowała chłopaka w policzek. Jej delikatne, malinowe usteczka dotknęły jego zimnej skóry i zadrżały od tego chłodu. Opadła ponownie na podłogę, a jej serce biło jak oszalałe. Ruby, coś ty zrobiła, to nie przystoi młodej damie, och, głupia Ruby! Spuściła wzrok i założyła włosy za uszy, odwracając się czym prędzej. Jednak nawet w tak szybkim obrocie nie umknął jej wzrok Ani Shirley.
— Chodźmy — powiedział nagle Blythe, podchodząc w kierunku drzwi i otwierając je przed Anią. — Jest coraz gorszy mróz, zaraz zamienimy się w sople. — Spojrzał na oniemiałą dziewczynę, która wciąż patrzyła w kierunku Ruby. — Aniu?
— Już idę. — Odwróciła się na pięcie i naciągnęła mocniej kaplusik na głowę. Jej oczy w jednej chwili stały się szklane i były o krok od stłuczenia się w maleńkie, ostre łzy. Wytarła je szybko; będąc w sierocińcu nauczyła się, że wielu ludzi nie obchodzi czyjaś Otchłań Rozpaczy. Każdy ma swoją własną, każdy stawia znicze na indywidualnym cmentarzysku nadziei.
CZYTASZ
zatańczysz, Shirley? | 𝐀𝐧𝐧𝐞 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐚𝐧 𝐄 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧
Fanfiction„Gilbercie, nie umiałam tańczyć i dobrze o tym wiesz. Myliłam się w krokach, zarówno na parkiecie, jak i w życiu. Potrzebowałam, żebyś mnie poprowadził do melodii, którą znaliśmy tylko my, ale głupio mi było to przyznać." Ślub Prissy ma się odbyć ni...