Rozdział II - "Bezsilność"

185 17 18
                                    


Pamiętaj - jeżeli dopiero zaczynasz czytać tę książkę lub z jakiegoś powodu któryś z wyborów Cię ominął - nie oznacza to, że nie możesz podjąć decyzji spod kolejnego, aktualnego rozdziału z interakcją

~~~~~~~~~~~~~

Byłam bezbronna

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Byłam bezbronna. W dalszym ciągu chodzenie stanowiło trudność, dodatkowo ręce piekły od uderzania w ziemię. I on to wiedział. Gdyby chciał, mógłby bez problemu zranić mnie jeszcze bardziej. Widać, że był o wiele silniejszy ode mnie. Nie byłabym w stanie się obronić.

Moje knykcie całe pobielały od nerwowego zaciskania dłoni w pięść. Czekał. Czekał na to, jaką decyzję podejmę. Nie wykonywał żadnych gwałtownych, podejrzanych ruchów. Jednakże wciąż patrzył na mnie i śledził moje poczynania. Jak drżę, pochlipuję i myślę nad tym, co dalej uczynić. Po części czułam się jak zwierzyna, obserwowana przez myśliwego na moment przed postrzeleniem. Z tym, że on, jako ten myśliwy, wcale nie ukrywał swojej obecności ani nie wysilał się, ażeby podejść upatrzoną zdobycz.

Z jednej strony, nie miałam powodów, aby mu ufać. Ale też nie miałam powodów, aby nie ufać.

- Do czego...? – potrafiłam wypowiedzieć tylko połowę pytania, ale on sam dopowiedział sobie jego resztę.

- Aby mieć pewność, że i ja mogę zaufać tobie – odparł, przysuwając się do mnie w ślimaczym tempie. Nie miałam już gdzie się odsunąć, więc zwyczajnie siedziałam w miejscu. – Nie jestem wrogiem – dorzucił; słyszałam cierpliwość w jego głosie. Był może niecałe pół metra ode mnie.

Zamknęłam ślepia, poluzowując uścisk na nadgarstku. Nie mogłam uciec, bo nie znałam swojej lokacji. Nie mogłam walczyć, bo nie miałam siły. Ostatnią opcją było przyjęcie jego pomocy. Nie miałam innego wyboru.

- Dobrze.

Na moje słowa podniósł się, a ja bezwolnie zatrzęsłam. Uświadomił sobie, że nie spodobało mi się jego zachowanie, dlatego z powrotem położył kolana na podłożu. Zrobił przepraszającą minę, a ja odwróciłam wzrok.

– Ale... chcę wiedzieć... jak się go pozbyć – postawiłam warunek, który wydawało mi się, że wcale go nie zaskoczył, gdyż kąciki jego ust wykrzywiły się leciutko w górę.

- Dziękuję. Wszystko ci wytłumaczę, kiedy już będziesz bezpieczna – powiedział, po czym powoli usiadł tuż przy mnie.

Wstrzymałam oddech, wyczekując, do czego dalej się posunie. Wystawił bez pośpiechu dłoń, tak jak przy zapraszaniu partnerki do tańca. Hah... zabawne, że w tak kuriozalnej chwili nasunęło mi się takie dziwne porównanie.

Minęła dobra minuta, zanim odciągnęłam wzrok od jego ręki. Nie schował jej, przez cały czas trzymał wysoko. Przygryzłam wargę, po czym z wahaniem puściłam swój nadgarstek i szybko położyłam palce na dłoni, opuszkami do góry. Odskoczył zdziwiony moim nagłym ruchem, następnie skierował spojrzenie na napis, którego pochodzenie było zagadką. Jego skóra była zimna, prawie jak podłoga pode mną. Dopiero teraz, kiedy światło zza drzwi nieco o niego zahaczało, dostrzegłam, iż miała biały kolor, niemalże taki, jak jego włosy. Skrzywiłam się, niewiele brakowało, a spięta wyrwałabym mu dłoń.

To moje (nie)ŻYCIE! [OPOWIADANIE INTERAKTYWNE]Where stories live. Discover now