Część dziesiąta

5 1 0
                                    

Pierwsze dni mijały nam bez większych trudności, Ali udawała chorobę, dzięki czemu mogliśmy całymi dniami być razem. Zaczęły się schody, kiedy musiała wrócić do "normalności". Co popołudnie widziałem ich razem, a gdy ją całował, miałem ochotę go zabić, przysięgam że bym to zrobił. Spędzaliśmy wspólnie jedynie wieczory, choć też nie zawsze.

Ben w końcu wyjechał na dwa dni z Robertem i mamą, aby załatwić ostatnie rzeczy na ślub, ja na szczęście zostałem w domu i mogłem ten czas spędzić z Ali.

- Co dziś zrobimy? - spytała obejmując mnie za szyję. 

- Mam pewną niespodziankę - uśmiechnąłem się splatając dłonie za jej plecami, obejmując w talii.

- Niespodziankę?

- Niespodziankę - powtórzyłem. - Przyjdziesz do mnie dzisiaj koło 20?

- Już się nie mogę doczekać - przegryzła lekko dolną wargę, po chwili złączając nasze usta w pocałunku.

- Proszę, nie tutaj. Wypłoszycie mi klientów - zażartował jej tata, na co zaśmiałem się lekko.

Tak jak ustaliliśmy, pomogłem im układać nowy towar na pułkach, później poszedłem już zająć się niespodzianką dla Ali.

Plan był niby prosty, dobre jedzenie, plaża i hamak. Mam nadzieję, że się jej spodoba.

Przygotowałem ulubione spaghetti Ali, a o 21 byliśmy już najedzeni i leżeliśmy razem na hamaku, bujając się delikatnie i rozmawiając przytuleni.

- Mogłabym tak całe życie - szepnęła.

- Nic trudnego - również szepnąłem.

Niestety, spokój nie był nam dany. Napatoczyła się grupa pijanych mężczyzn, nie byli to dzieciaki, tylko jacyś rośli motocykliści. Krzyczeli coś do nas, przez co zmuszony byłem wstać z miejsca, Ali zrobiła to samo, łapiąc się mojego ramienia.

- Chodźmy stąd - poprosiła.

- Zaczekaj, może tylko przejdą. Zaczekajmy...

Niestety, myliłem się.

- Widzę że tak sami tu siedzicie, może podzielisz się swoją dziunią? - zapytał jeden z nich.

- Lepiej stąd idźcie - powiedziałem spokojnie, podczas gdy Ali chowała się za mną. 

- Cóż, dwa razy nie będę pytał - zaśmiał się, wymierzając mi ostry cios w brzuch.

Gdy tylko się zgiąłem, podlecieli tamci i ostatecznie zostałem sam na pięciu facetów, nie miałem szans. Krzyczałem do Ali, żeby uciekała, nie chciałem aby i jej coś zrobili. Nagle zobaczyliśmy niebiesko-czerwone światła i dźwięk syren.

- Suka zadzwoniła po policję, spadamy - skomentował jeden z nich i jak powiedzieli, tak zrobili.

- Will... will... - słyszałem jej zapłakany głos, po chwili była już przy mnie. - Will - zapłakała.

Obróciłem się na bok  cichym jękiem i wyplułem krew na piasek. Za jej pomocą wstałem i z trudem doszedłem do domu.

- Czego oni chcieli? - po jej policzkach łzy spływały strumieniami. Drżącymi dłońmi dotknęła mojej zakrwawionej twarzy. - Przyniosę apteczkę - pobiegła do kuchni, po chwili jednak usłyszałem zbijane szkło.

Wstałem z trudem i poszedłem do niej, próbowała zbierać większe kawałki szkła z podłogi.

- Przepraszam... - wydukała wstając.

- To tylko szklanka - machnąłem ręką i przyciągnąłem ją do siebie, ostrożnie przytulając.

- Balam się... że... że cię tam zabiją - szepnęła.

- Nic takiego się nie stało, trochę mnie poobijali - złożyłem delikatny pocałunek na jej ramieniu cały czas ją przytulając.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 27, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

OnaWhere stories live. Discover now