Część czwarta

11 0 0
                                    

Przygotowania na grilla trwały cały dzień, zakupy, panierowanie mięsa... było tego tyle, jakbyśmy mieli zaprosić pół miasteczka. Trochę stresował mnie ten wieczór, bałem się, kogo przyprowadzi Ben... ilekroć starałem się o tym nie myśleć, on zawsze mi o tym przypominał. Z resztą, zawsze tak było. Przechwalał się wszystkim co tylko możliwe, niestety zdążyłem się od tego odzwyczaić i strasznie mnie to irytowało.

Niestety moje obawy się spełniły, pod dom podjechało białe, sportowe audi a z niego wysiadł Ben z Ali... tą Ali. Chłopak uśmiechnął się szeroko, objął i przyprowadził bliżej tarasu, na której już na nich czekaliśmy.

- Hej Ali - mama uśmiechnęła się serdecznie.

- Dzień dobry - lekko odwzajemniła gest.

- Chyba nie muszę was sobie przedstawiać? Przecież dobrze się znacie - uśmiechnął się złośliwie.

Widząc, że nie zareagowałem, usiadł na jednym z krzeseł. Pomogłem mamie układać mięso na grillu, Robert w tym czasie przyniósł na początek butelki piwa.

- Wódka już się mrozi - powiedział zadowolony. - A to tak tylko na rozgrzewkę - przy każdym talerzu ułożył butelkę włoskiego piwa.

Niedługo po tym przyszli sąsiedzi, starsze małżeństwo ze swoją córką, miała teraz chyba osiemnaście czy tam dziewiętnaście lat. Długie, blond włosy i całkiem ładny uśmiech, jak widać aparat dużo zrobił. Nigdy nie lubiły się z Ali, ciekaw byłem, czy zmieniło się to tak samo jak z Benem, widząc jednak jej minę chyba nie.

- Nie mówiłeś, że ona tu będzie - szepnęła.

- Nie bądź dzikuską, przeżyjesz - spojrzał na nią, po czym otworzył swoje i jej piwo.

Zrobiłem to samo i od razu wziąłem łyka chłodnego trunku.

- Pijesz? - dziewczyna zerknęła na mnie.

- Wódki nie zamierzam tykać - odparłem.

- Czyli nic się w tej kwestii nie zmieniło - uśmiechnęła się lekko.

Nie dane było jej nic więcej powiedzieć, ponieważ Ben zarzucił jej rękę na szyję, odwrócił głowę w swoją stronę i namiętnie pocałował, a ja, poczułem dziwne ukłucie w sercu. Musiałem odwrócić wzrok, nie mogłem wytrzymać tego widoku mimo, że minęło już kilka lat od naszego zerwania.

- Przestań - odsunęła się lekko, zawstydzona. 

Zerknęła na Stevie, która przyglądała się jej mrużąc oczy, później na mnie i spuściła wzrok. Westchnąłem w duchu i ponownie upiłem trochę piwa z butelki. 

Nie trzeba było dużo czasu, aby mini impreza rozkręciła się w najlepsze. Leciała wakacyjna muzyka, wszyscy jedli, pili, już nie piwo, teraz każdy pił po kieliszku. Nawet mama, co mnie niesamowicie zaskoczyło, przecież zawsze była przeciwko alkoholu a teraz taka zmiana... miałem wrażenie, że każdy się tu zmienił. Oprócz Bena oczywiście, on był nadal tak samo wredny jak był.

- A więc, Will... - zaczęła blondynka. - Jak ci się tam mieszka? - zapytała.

- Nie najgorzej - wzruszyłem lekko ramionami. - Nie jest aż tak ciepło jak tutaj, ale klimat jest równie przyjemny - dodałem nie wiedząc, co więcej powiedzieć.

- Dziewczyna nie chciała przyjechać? - zapytała zerkając na Ali, widocznie chciała jej dopiec, ale nie rozumiem, przecież jest teraz z Benem, więc nie powinno jej to ruszyć.

- Nie mam nikogo - odparłem zwyczajnie, przecież nie była to aż tak dziwna rzecz.

- Że co? Jak to możliwe? Taki przystojniak? - złapała mnie za ramię. - Ou, chodzisz na siłownię? - uśmiechnęła się, ściskając je.

- Pójdę do łazienki - Ali szepnęła do Bena, po czym odsunęła krzesło i poszła do domu.

- Chodzę - odsunąłem lekko jej dłoń. - Przestań mnie dotykać - dodałem już na tyle cicho, aby tylko ona mnie usłyszała.

Spojrzała na mnie krzywo i zajęła się rozmową z innymi a ja odetchnąłem. Niedługo po tym Ali wróciła, a kiedy przechodziła obok chłopaka, ten klepnął ją w tyłek. Już był nieźle pijany, miałem więc tylko nadzieję, że nie zacznie się z kimś awanturować jak to miał w zwyczaju po alkoholu.

- Musisz mnie tak podniecać? - wysyczał do niej, kiedy znów usiadła.

- Zamknij się - warknęła cicho, Robert słysząc jej słowa, spojrzał na nią groźnie, przez co ta się już nie odzywała.

Nie powiem, to wszystko było takie dziwne... co Robertowi do tego, jak do niego mówi? Miała prawo po tym, co zrobił. 

Dziewczyna westchnęła i odgarnęła kosmyk włosów za ucho, po czym znów spojrzała na mnie, a ja wtedy zrobiłem to samo.

- Czym się tam zajmujesz? - spytała.

- W sumie niczym ciekawym - przysunąłem lekko krzesło w jej stronę, nie chcąc przekrzykiwać całej tej hołoty przy stole. - Zawiesiłem studia, musiałem więcej pracować, żeby wyprowadzić się od dziwnego współlokatora

- Jak bardzo dziwnego? - uśmiechnęła się.

- Oj, bardzo - zaśmiałem się krótko. - Raz znalazłem w śmietniku martwego gołębia, oczywiście to on go przyniósł - dziewczyna skrzywiła się, jednak wyglądała na rozbawioną.

- Więc gdzie teraz pracujesz?

- Teraz w barze dobrego znajomego, jak skończę studia, jeśli dobrze pójdzie będę rysował projekty mieszkań i domów dla firm

- Architektura, czyli tak jak chciałeś - uśmiechnęła się.

Chciałem coś jeszcze powiedzieć, jednak przerwał mi Ben, który widocznie skończył przewracać mięso na grillu, zacisnął ramię na szyi dziewczyny, wykonując lekkie podduszanie. Początkowo się przestraszyłem, chciałem nawet zerwać się z miejsca i przywołać go do porządku, jednak wtedy zaśmiał się i zabrał swoje łapska.

- Nie spinaj się tak - spojrzał na mnie rozbawiony, położył dłonie na jej głowę, odchylił ją dość mocno do tyłu i pocałował ją.

Nie podobało mi się to, jak ją traktował. Jej na pewno też nie, tym bardziej nie rozumiałem, dlaczego mu na to pozwala. W końcu usiadł na swoje miejsce, a ja spojrzałem na Ali, która miała spuszczony wzrok.

- Pójdę się przejść - westchnąłem i od razu wstałem.

- Nie, czekaj - powiedziała, błyskawicznie łapiąc mnie za rękę. - Ja też pójdę, jeśli mogę - spojrzała na mnie błagalnie.

- Jasne, jeśli tylko masz ochotę - odparłem, ta puściła moją dłoń i również wstała.

- Czekaj - zatrzymał ją Ben. - Nie mamy smyczy

- No i co z tego? - zmarszczyła lekko brwi.

- No fakt, będziesz biegała luzem, tylko idź przy nodze - roześmiał się.

- Zamknij się już lepiej - warknąłem.

- Chodźmy - szepnęła, ciągnąc mnie delikatnie w stronę furtki.

Odetchnąłem dopiero kiedy byliśmy w bezpiecznej odległości. Wyszliśmy tylnym wyjściem, dzięki czemu zeszliśmy do razu na plażę.

- Dlaczego dajesz się tak traktować? - spytałem w końcu. - Przecież to nie jest normalne zachowanie w stosunku do swojej dziewczyny...

- To skomplikowane - westchnęła. - Dużo by opowiadać.

- Mam czas - wzruszyłem ramionami. 

- Myślę, że to nie jest dobry czas na takie rozmowy.

- A ja myślę, że jest bardzo dobry - złapałem ją za rękę, zatrzymując. - Czemu w ogóle jesteście razem? Przecież zawsze go nienawidziłaś... - mówiłem patrząc jej w oczy. Szybko zobaczyłem w nich łzy, co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. - Hej, ale nie płacz - położyłem dłoń na jej policzku.

- Tak bardzo za tobą tęskniłam... - wydukała. - A on... przy nim w wyobraźni czułam się, jakbym była z tobą... - zmarszczyłem lekko brwi. To wydawało mi się dziwne, bo byliśmy zupełnie różni, ale nie chciałem teraz tego kwestionować. - Tęskniłam... - powtórzyła szeptem.

- Ja też tęskniłem - otarłem jej łzę i przytuliłem ją.

OnaWhere stories live. Discover now