Część siódma

5 0 0
                                    

Ben zorganizował nam dzień na plaży i oczywiście przez mamę i Roberta nie mogłem odmówić. Zaprosił też Ali i Stevie, oraz kilku swoich znajomych. Pierw graliśmy w siatkówkę, później poszliśmy coś zjeść a dopiero kiedy się ściemniło, poszedł w ruch alkohol i zaczęli wchodzić do wody. Poszedłem ze Stevie do baru po kolejne piwa, podczas gdy reszta została na plaży.

- Ali, czas na kąpiel - zawołał Ben, sprawnie ją złapał i przerzucił sobie przez ramię.

- Ben, nie, przecież wiesz, że nie umiem pływać - próbowała mu się wyrwać, jednak ten mocno ją trzymał.

- Will, może skoczymy jutro na jakiegoś drinka? - zaproponowała.

- To nie jest dobry pomysł - stwierdziłem i chwilę po tym, usłyszałem krzyk i ujrzałem, jak Ben razem z Ali na rękach skacze z pomostu, jednak z locie ją puścił i wlecieli do wody.

Przecież ona nie potrafi pływać! Wyrzuciłem butelki z dłoni i zerwałem się do biegu, szybko wbiegłem na pomost i przeskoczyłem przez barierkę, wpadłem do wody. Szybko podpłynąłem do Ali, która się podtapiała. Pod wodą złapałem ją za talię i przyciągnąłem do siebie, złapała się kurczowo mojej szyi i zaczęła szybko nabierać powietrze ustami, kaszląc jednocześnie.

- Spokojnie Ali - szepnąłem, jednak serce biło mi chyba tak szybko, jak jej.

Odgarnąłem jej mokre włosy za ucho i pogłaskałem po plecach, ona cały czas kaszlała wypluwając wodę.

- Nie zostawiaj mnie więcej - szepnęła dalej się mnie kurczowo trzymając, jakbym miał ją zaraz puścić.

- Nie zostawię - zapewniłem.

Wyszedłem z nią na brzeg, gdzie od razu opatuliłem ją ręcznikiem, a ona znów się do mnie przytuliła, opierając głowę na mojej klatce piersiowej, starała się uspokoić oddech, czasem jeszcze pokasływała.

- Hej, zostaw go. Will nie jest twój - Stevie odepchnęła ją ode mnie, jednak nieskutecznie, trzymałem ją zbyt mocno.

- To ty zostaw ją - powiedziałem groźnie.

- Chcę wrócić do domu... - szepnęła.

Zabrałem z piasku swoje i jej ubrania, po czym zostawiając tam Stevie ruszyliśmy plażą w kierunku jej domu. Cała dygotała, dlatego zatrzymałem nas nagle.

- Lepiej się ubierz, żebyś nie była chora - powiedziałem pocierając jej ramiona ręcznikiem. 

Dziewczyna była już praktycznie sucha, dlatego też zaszliśmy do czegoś w rodzaju parawanu, był on co kilkaset metrów na plaży, można było się tam przebrać. Ali ściągnęła mokry strój kąpielowy, założyła suche ubrania. Kiedy wyszła, założyła również moją bluzę, która sięgała jej do połowy ud, naciągnąłem jej też kaptur na mokre włosy.

- Znowu uratowałeś mi skórę, dziękuję... - powiedziała cicho.

- Mogłaś iść ze mną, zamiast niej, nic takiego by się nie stało - pokręciłem głową. - Jak się czujesz?

- Trochę mnie boli jak oddycham, ale jest lepiej

- Może pójdziemy do szpitala?

- Nie ma potrzeby, to na pewno przez słoną wodę - podniosła lekko głowę, patrząc mi w oczy.

Stanęła na palcach, zarzuciła dłonie na moją szyję, od razu ułożyłem dłonie na jej talii i pochyliłem lekko głowę, abyśmy mogli ponownie złączyć nasze usta w pocałunku. Był on spokojniejszy, niż ten poprzedniego dnia, jednak nadal był przepełniony emocjami.

OnaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant