Część pierwsza

14 0 0
                                    

Po skończonej pracy wróciłem padnięty do mieszkania, tam jednak zastałem tylko stos kartonów. No tak, nadal nie zdążyłem się rozpakować. Rzuciłem kilka listów, które znalazłem w swojej skrzynce i klucze na stół, po czym udałem się do kuchni. Z szafki wyjąłem szklankę i nalałem do niej chłodnej wody z kranu, odetchnąłem lekko, patrząc na zegarek. Było już po dwudziestej drugiej, harowałem jak głupi, żeby kupić to mieszkanie... ale w końcu się udało, teraz będę mógł trochę wyluzować, ale bez przesady - w końcu z czegoś trzeba się utrzymywać. Własne mieszkanie stało się sprawą priorytetową, odkąd mój współlokator zaczął przyprowadzać coraz to dziwniejsze panny do domu. Co prawda mogłem znaleźć kogoś nowego, ale byłem już tym zmęczony i postawiłem sobie za cel, mieszkanie samemu - w końcu!

Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do salonu, przysiadłem przy stole przyglądając się listom. Jeden zainteresował mnie szczególnie, jako nadawca była wpisana moja mama. Uniosłem lekko brwi zaskoczony, złapałem za kluczyk i za jego pomocą, otworzyłem kopertę. Jej zawartość dość mocno mnie zszokowała... było to zaproszenie na ślub. Miał się odbyć za trzy tygodnie w naszym rodzinnym mieście. Nim zdążyłem cokolwiek więcej zrobić, zadzwonił mój telefon a na ekranie pojawił się napis "Mama", wyczuła moment zupełnie jakby przyglądała mi się z góry, z resztą, czasem miałem wrażenie, że śledzi każdy mój krok. Często była aż nadto nadopiekuńcza.

- Hej mamo - powiedziałem od razu.

- Dostałeś zaproszenie? - doskonale słyszałem jej radosny głos.

- Właśnie przed chwilą otworzyłem. Jestem w szoku... mówiłaś, że nie chcesz drugi raz bawić się w ślub... 

- Jestem już z Robertem dobre lata, uznaliśmy, że najwyższy czas na to - wyjaśniła. - Chyba się domyślasz, że nawet nie chcę słyszeć, że nie przyjedziesz? - zaśmiała się lekko.

- Tak też myślałem - uśmiechnąłem się delikatnie, przeczesując włosy dłonią. - Trzy tygodnie to sporo czasu, na pewno będę - zapewniłem.

- Ah no tak, zapomniałam! Jutro o ósmej masz lot do Positano - powiedziała, a mnie w tym momencie mnie zatkało, nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. - Synku, jesteś tam?

- Tak... mamo, nie możesz stawiać mnie w takiej sytuacji! Powinnaś poinformować mnie o tym wcześniej - zaprotestowałem bezsilnie.

- Przepraszam skarbie, ale byłam tak zaaferowana tym ślubem - cóż, nie byłem w stanie jej nie uwierzyć. Nawet rozmawiając teraz ze mną, miała bardzo podekscytowany głos. - Poproszę Roberta, żeby przebukował lot na późniejszą godzinę - stwierdziła.

- Nie - zaprotestowałem od razu, oparłem czoło o dłoń i zamknąłem oczy. - Wyrobię się, nie martw się - zapewniłem.

- Cudownie! Już się nie mogę doczekać, aż cię uściskam... tak dawno cię nie widziałam!

- Mamo... nie przesadzaj, to tylko rok - parsknąłem śmiechem. 

- Lepiej idź się spakuj, żebyś na pewno zdążył kochanie. Śpij dobrze! - cmoknęła do telefonu i rozłączyła się.

Odłożyłem telefon na stół i odchyliłem głowę do tyłu. Robert nigdy specjalnie za mną nie przepadał, tak też nie chciałem nic od niego, nawet głupiego przebukowania biletu. Było już cholernie późno, dlatego też zerwałem się z miejsca, wziąłem prysznic i spakowałem się na wyjazd. Musiałem wziąć więcej rzeczy, w końcu jadę tam aż trzy tygodnie wcześniej, to spory okres czasu... będę musiał rano zadzwonić do Landona i wybłagać urlop, mam nadzieję, że się nie wkurzy i mnie nie zwolni. Mama zawsze lubiła robić niespodzianki, ale takiej to jeszcze nie miałem. 

OnaWhere stories live. Discover now