Made of this

474 47 30
                                    

Lato było w pełni.

Od kilku tygodni w Nowym Jorku wszyscy walczyli z upałem, jak tylko mogli. Żar lał się z nieba i bił od rozgrzanego asfaltu, a ludzie jakby chętniej spędzali czas w pracy, ukryci w klimatyzowanych pomieszczeniach.

I właśnie podczas jednego z takich upalny dni, mała kawiarnia 'Brooklyn Depresso' nagle stała się najpopularniejszym miejscem w tej części dzielnicy.

- Simon! - wrzasnęła rudowłosa dziewczyna, przez drzwi zaplecza - Zostaw tę gitarę i przyjmuj zamówienia. Błagam, sami nie damy rady!

- Bra, Fray - chłopak rzucił wszystko, co aktualnie robił i ruszył w stronę lady.

Właściwie, to Simon nawet tu nie pracował. Znał wszystkich - od szefa, po najnowszego baristę - przesiadywał w kawiarnii całe dnie, ale oficjalnie nie pracował.

Za to regularnie okupował kawiarniany mikrofon. Zwykle udawało mu się nawet zarobić parę groszy z napiwków, co było miłym dodatkiem do żałosnej studenckiej diety.

Klientów było...zdecydowanie zbyt wielu. Co prawda kawiarnia od początku istnienia przyciągała niskimi cenami i przyjemną atmosferą, ale takiego oblężenia Simon nie widział od zeszłych świąt.

Clary i Jace uwijali się, jak tylko mogli, a nadal kolejka ciągnęła się przez całą długość lokalu.

- Dzisiaj nie grasz? - Simon usłyszał głos z silnym hiszpańskim akcentem i podniósł wzrok znad lady.

- Raczej nie szybko - Lewis uśmiechnął się do chłopaka - Może wieczorem, jak będzie trochę luzu. Zamawiasz to, co zawsze?

Znał go. Nie osobiście, ale często przychodził do 'Depresso', więc zapewne pracował, lub studiował gdzieś w pobliżu.

W sumie, to było nieco dziwne. Simon wiedział jaką kawę pije nie-do-końca-nieznajomy, gdzie jest jego ulubione miejsce, a nawet godziny, w których zwykł pojawiać się w kawiarni, a nie miał zielonego pojęcia, jak ten dziwny chłopak ma na imię.

Meksykanin - jak założył po akcencie Simon - przychodził dwa, lub trzy razy w ciągu dnia pracy. Rano, kiedy to kupował mocne ristretto i szybko wybiegał z lokalu. Po południu(cafe latte) i wieczorem(tym razem flat white) lubił posiedzieć dłużej przy ulubionym stoliku.
Wieczorami zwykle pozbywał się też zwyczajowych designerskich garniturów i rozsiadał się w fotelu w swojej prostej ramonesce. Nieprzerwanie, nawet w te upały, zawsze ubrany klasycznie - na czarno.
Był dziwny. Ale to samo można było powiedzieć, o każdym, kto odwiedzał 'Brooklyn Depresso'.

Chłopak - a może już mężczyzna? Simon był prawie pewien, że Meksykanin jest od niego starszy - stanął kawałek dalej przy ladzie, czekając na swoje zamówienie, lecz Lewis miał zbyt wiele pracy, by próbować do niego zagadać.

Dzień się dłużył niemiłosiernie, a kolejka klientów zdawała się wcale nie maleć. W między czasie w kawiarnii pojawił się Alec Lightwood i wspaniałomyślnie zgodził się zastąpić brata. Jace, po chwili złapał oddech i wrócił, by w końcu uwolnić Simona od kasy.

- Izzy przyjdzie? - zapytała Aleca Clary, gdy Lewis konał na zapleczu.

- Raczej nie dzisiaj - powiedział cicho starszy Lightwood - Po zajęciach porwała gdzieś Magnusa i nie widziałem ich cały dzień.

- Tylko dlatego tu przylazłeś, co bracie? - zaśmiał się Jace, mieszając dwie kawy na raz.

- W każdej chwili mogę wyjść - odburknął.

Nie minęło pięć minut, kiedy z zaplecza dało się słyszeć fałszywe dźwięki strojonej gitary. Clary uśmiechnęła się pod nosem.
Lubiła, gdy Simon grał. Chyba wszyscy lubili. Nie ważne, czy to były jego autorskie piosenki, czy covery tych mniej, lub bardziej znanych - muzyka Simona była piękna.
Powoli zbliżał się wieczór.

Sweet Dreams || SaphaelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz