Trochę bardzo?[6]

925 45 0
                                    

Ten rozdział będzie tak jakby drugą częścią "Jaka zmiana w tobie zaszła"



W czwórkę wypiliśmy dosyć dużo. Przesiedzieliśmy w knajpie trzy godziny, i byłam trochę wstawiona.

- Dobra zwijamy się - oznajmił Sweet wstając od stolika.

- Piii alee ja ni chce jecze iś - ledwo wybełkotała Toni a ja się zaśmiałam.

- Fangs, odprować Toni do przyczepy a ja wezmę Finigan.

- Spooko Pea - zasalutował niczym w wojsku.

- Ale Topaz przyeechała motorem - wtrąciłam się a oni na mnie spojrzeli.

- No on ma wacje.

Gdy się wypowiedziała ruszyła w stronę wyjścia. Długo to nie trwało, bo niemal zrobiła trzeci krok to padła na podłogę jak długa. Ja, Fangs i Sweet Pea zaśmialiśmy się, a razem z nami reszta knajpy.

- Doobra to ja ją biorę, i idę - oświadczył po czym przerzucił ją sobie przez ramię i wyszli.

- Paaa Sweet - pomachałam mu ręką i szłam w stronę wyjścia.

- Wracaj tu - podbiegł do mnie i złapał w tali ciągnąc do tyłu - Poczekasz tu a ja zaraz przyjdę - posadził mnie na krześle i podszedł do baru.

Po kilku minutach wrócił oznajmiając że możemy już iść. Wyszliśmy z baru, i ruszyliśmy w stronę mojej przyczepy, to znaczy mojego ojca.

- Sweet, mogę iść sama - zatrzymałam się.

- Jesteś pijana - zaśmiał się i zatrzymał patrząc na mnie

- Może i tak, ale tylko troszkę - ruszyłam w jego stronę, i będąc przed nim kilka kroków wywaliłabym się ale mnie złapał - Poza tym, ty też jesteeś pijanyy.

- Dalej uważasz że jesteś trochę pijana? - niestety ale dał nacisk na słowo trochę.

- Trochę bardzo? - wyszczerzyłam się w jego stronę a on pokręcił głową nie dowieżając - Noogi mnie bolą, weźmiesz mnie na barana?

Na początku po jego wzroku myślałam, że mnie nie weźmie ale gdy się odwrócił i schylił zaczęłam piszczeć jak wariatka.

- Piszczysz czy idziesz na baran? - spytał ze śmiechem.

- Idę! - krzyknęłam i wskoczyłam na jego plecy - Sweet?

- Cooo? - chyba chciał udawać mój głos, ale coś nie pykło.

- Od kiedy jesteś dla mnie miły? - spytałam ale gdy zobaczyłam jego zmarszczone brwi nawijałam dalej - Na samym początku naszej znajomości, byłeś dla mnie wredny.

- Bo jestem wredny dla osób których nie znam - odparł - Dobra schodzisz.

Przez rozmowę ze Sweet Pea'm, nie zorientowałam się że jesteśmy pod domem.

- Paa Pea - podeszłam do niego i lekko go pocałowałam w policzek.

Pokonałam schodki i wsadziłam klucz do zamka. Otworzyłam drzwi i gdy miałam już wchodzić, odwróciłam się.
A widok jaki mnie tam zastał, czyli Pea'go stojącego w tym samym miejscu co przedtem, bardzo mnie zdziwił. Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami. Miałam już wchodzić do pokoju, lecz ojciec mnie zatrzymał.

- Skąd tak późno wracasz, młoda panno? - uniósł brew do góry patrząc na mnie.

- Byyłam w tej knajpie gdzie są wenże, tyfko nie pamientam nazwy.

- Kto Cię odprowadził? - tym razem miał ostry wzrok jak i ton.

- Sweeet mnie przyniósł - zaśmiałam się .

- Przyniósł? - jakie zdziwienie.

Wchodząc do pokoju uderzyłam ramieniem o ramę drzwi. Syknęłam z bólu, a za sobą usłyszałam śmiech. Odwróciłam się w stronę taty i spojrzałam na niego pytająco.
A on jedynie powiedział że mam iść spać. Nie tracąc czasu, ściągnęłam tylko buty i przykryłam się kołdrą.


_______________________________________

Life is sad || Sweet Pea/porzuconeWhere stories live. Discover now