Rozdział szesnasty

2.4K 151 83
                                    

Wstanie z łóżka w piątkowy poranek nigdy nie sprawiało mi większego problemu, bo zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy świadomość, że zbliża się wolny czas, jednak tym razem było inaczej. Chyba po raz pierwszy w życiu ruszenie ręką sprawiało mi aż tak duży problem, ponieważ wszystko mnie bolało od wspinaczki na drzewo dzień wcześniej. Prawie całą noc nie mogłam zasnąć z powodu stachu i ciągłego drapania w gardle, jednak miałam nadzieję, że szybko mi przejdzie. Niestety kiedy udało mi się opanować stronę emocjonalną, moje gardło zaczęło jeszcze bardziej drapać i wizja przyjemnego snu oddaliła się ode mnie. Przez całą noc udało mi się jedynie zapadać w krótkie drzemki, jednak uznałam, że ostatecznie to lepsze niż nie spanie wcale.

Chwilę po wschodzie słońca uznałam, że i tak już nie zasnę, więc wstałam z łóżka, aby ubrać się w jakieś ciuchy. Założyłam na siebie grubą bluzę, jednak co jakiś czas przechodził mnie dreszcz, który usilnie starałam się ignorować. W ciszy przygotowałam się na cały dzień i ostatecznie, zabierając swoją torbę z podłogi obok łóżka, ruszyłam w stronę pokoju wspólnego. Przez całą drogę byłam przekonana, że będę jedyną osobą w pokoju o tak wczesnej godzinie, dlatego bardzo się zdziwiłam, kiedy na kanapie przy kominku zobaczyłam siedzącego Remusa. Chłopak wydawał się być bardzo zamyślony, jednak szybko mnie zauważył, gdy szłam w jego stronę. Uśmiechnął się do mnie w przyjazny sposób, a ja zobaczyłam, że on również wyglądał na zmęczonego.

W ciszy usiadłam obok chłopaka i razem z nim spojrzałam w płonący jasno ogień z kominka. W pokoju z każdą chwilą robiło się coraz jaśniej, kiedy słońca zaczynało wzbijać się coraz wyżej nad horyzont. Na chwilę zamknęłam oczy, napawając się dźwiękiem strzelających w kominku płomieni i po raz kolejny tego dnia przeszedł mnie dreszcz. Szczelniej opatuliłam się swoją bluzą, jednak niewiele mi to dało bo już po chwili znowu poczułam zimno. Przez cały czas miałam zamknięte oczy, kiedy poczułam ciepłą dłoń na swoim czole. Wtuliłam twarz mocniej w rękę Remusa, kiedy poczułam ciepło, jakie z niej płynęło i miałam gdzieś w duchu szczerą nadzieję, że Lupinowi to nie przeszkadzało.

- Powinnaś wrócić do łóżka, bo masz gorączkę, Lea- odezwał się Remus, jednocześnie przerywając ciszę, jaka panowała w pokoju. Jego głos był dla mnie w tamtej chwili wyjątkowo przyjemny i kojący.

- Przejdzie mi. Nie mogę opuścić lekcji. Wystarczy, że mało pamiętam po zajęciach- szepnęłam cicho i ochryple, w tej samej chwili otwierając oczy oraz odsuwając się od dłoni Lupina. Po chwili mój głos wrócił do normalnego brzmienia.

- Nic ci to nie da. Jeśli chcesz mogę Ci później wszystko wytłumaczyć, ale zostań w pokoju.

- Nie chcę, żebyś musiał kolejny raz powtarzać coś co już od dawna umiesz. Pójdę na lekcje. Nic mi nie będzie- chciałam zabrzmieć pewnie, jednak zaraz po skończeniu swojej wypowiedzi głośno kichnęłam.

Chłopak wyraźnie chciał mi jakoś na to odpowiedzieć, jednak do pokoju zaczęło przychodzić coraz więcej uczniów, więc zamilkł. Po chwili sięgnął do swojej torby, chwilę w niej czegoś szukał, aż w końcu podał mi swój sweter. Spojrzałam na niego pytająco, jednak po chwili skinęłam głową w ramach podziękowania. Zdjęłam swoją bluzę i założyłam na siebie sweter, który był na mnie trochę za duży, aby po raz kolejny opatulić się swoją bluzą. Nadal co jakiś czas przechodziły mnie dreszcze lub zaczynałam kichać, jednak było mi cieplej niż wcześniej. Chciałam podziękować przyjacielowi, jednak zamiast to zrobić po raz kolejny głośno kichnęłam co sprawiło, że Remus cicho się zaśmiał, a po chwili ja razem z nim.

Siedziałam obok chłopaka w zupełnej ciszy i musiałam przyznać, że byłam mu wdzięczna, bo nie zadawał żadnych pytań, choć dzień wcześniej widział mnie z zapłakanymi oczami, jak wracam w nocy z dworu. Lupin był naprawdę dobrym przyjacielem i chyba tylko on potrafił czasami po prostu ze mną pomilczeć. Nigdy nie oczekiwał, że zacznę mówić mu jak się czuję lub co myślę, ani nie zadawał pytań na które i tak nie chciałabym odpowiadać. Potrafił zrozumieć, że jeśli będę chciała to sama mu wszystko powiem i musiałam przyznać, że w pewnym sensie go podziwiałam za tę cierpliwość. Czasami miałam wrażenie, że Remus nawet nie musi czekać, aż zacznę mówić. Był mądry i potrafił wiele zrozumieć z zachowania innych.

Chciałam podziękować Remusowi za wszystko co dla mnie robił, kiedy podszedł do nas Syriusz z wesołą miną i powiedział, że przyszedł czas na śniadanie. Wstałam ze swojego miejsca i razem z chłopakami ruszyłam w stronę Wielkiej Sali. Po raz pierwszy od dawna nie szłam równo z nimi, ale kilka kroków za resztą i czułam, że co chwilą mam dreszcze. Nie odeszliśmy daleko od pokoju wspólnego, kiedy Remus zwolnił i zrównał się krokiem ze mną. Uśmiechnęłam się do niego słabo w ramach podziękowania, ponieważ poczułam nagły ból gardła i nie chciałam nic mówić. Lupin szybko odwzajemnił mój gest i przez całą drogę szedł równo ze mną nawet na chwilę nie podchodząc do chłopaków.

W Wielkiej Sali było dużo uczniów, kiedy w końcu do niej dotarliśmy, aby zająć swoje miejsca. Tego dnia również nie zjadłam za dużo przez ból gardła, który coraz mocniej zaczął mi dokłuczać. Wypiłam około pięciu kubków cherbaty, jednak po jakimś czasie znowu zaczęły przechodzić mnie dreszcze. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie tak mocno, że nie było widać nawet czubków moich palców spod materiału. W tamtej chwili poczułam, że ktoś mnie obserwuje, jednak nie byłam w stanie powiedzieć kto dokładnie. Zerknęłam na wszystkich przy stole Gryffindoru, jednak, z wyjątkiem znajomych z którymi rozmawiałam, nikt na mnie nie patrzył. Uczniowie innych domów byli zbyt zajęci rozmawianiem, aby zwrócić na mnie uwagę, więc szybko pomyślałam, że po prostu mi się wydawało.

W końcu każde z nas skończyło posiłek, więc wstaliśmy od stołu i całą grupą ruszyliśmy w stronę sali lekcyjnych. Syriusz co jakiś czas przepychał się z Jamesem, a Peter patrzył na to wszystko z uwagą. Po raz kolejny Remus szedł razem ze mną za całą resztą, jednak tym razem udało nam się zacząć rozmowę. Moje gardło nadal nie było w najlepszym stanie, jednak nie chciałam pozwolić, aby chłopak się nudził. Byliśmy w środku cichej rozmowy na temat książki, którą ostatnio mi pożyczył, kiedy przerwał nam znajomy głos. Oboje odwróciliśmy się w stronę profesor McGonagall, która stała za nami.

- Smith, Lupin, dobrze się czujecie?- zapytała z troską oraz spokojem w głosie.- Na śniadaniu byliście dziwnie cicho.

- To moja wina, pani profesor. Strasznie boli mnie głowa, a Lea chciała mi dotrzymać towarzystwa- powiedział Remus, zanim ja zdążyłam pomyśleć.

Nauczycielka zaczęła pytać chłopaka dlaczego w takim razie idzie na lekcje, jednak ja przestałam słuchać. Ich rozmowa ciągnęła się dalej, aż w końcu została przerwana przez moje głośne kichnięcie. Chwilę później przeszedł mnie dreszcz i byłam pewna, że McGonagall to widziała. Dotknęła dłonią mojego czoła, aby sprawdzić czy mam gorączkę. Jej dłoń była przyjemnie ciepła, ale mogła to też być sprawka mojej temperatury. W końcu odsunęła rękę, spojrzała na mnie zmartwiona i kazała mi wrócić do pokoju, tak samo jak Remusowi. Chciałam się kłócić, że nie ma takiej potrzeby, ale kolejne kichnięcie nie działało na moją korzyść.

Razem z chłopakiem poszłam do jego pokoju, bo uznaliśmy, że lepiej będzie siedzieć razem. Remus podał mi z szafy koc, więc zdjęłam swoją bluzę opatulając się szczelnie miękkim materiałem. Oboje przez chwilę myśleliśmy co możemy robić, aż w końcu chłopak wziął karty. Usiedliśmy na jego łóżku i zaczęliśmy grać. Co jakiś czas każde z nas ziewało i wyglądało na to, że oboje nie spaliśmy najlepiej tej nocy. Nie miałam pojęcia ile rund minęło, aż w końcu znudziła nam się gra. Lupin usiadł obok mnie opierając się ścianę za łóżkiem i oboje zaczęliśmy czytać. Szybko niestety się tym znudziłam, odłożyłam książkę na szafkę nocną przyjaciela i oparłam głowę o jego ramię co jakiś czas kichając lub ziewając.

- Dobrze wyglądasz w moim swetrze- powiedział cicho Remus, kiedy zaczęłam naciągać rękawy na dłonie.

- Dziękuję. Dobrze, że ci się podoba, bo już ci raczej go nie oddam. Jest taki milutki i ciepły- uśmiechnęłam się niewinnie i ziewnęłam po raz kolejny.- Dziękuję, że skłamałeś dla mnie co do tego bólu głowy.

- Musiałem coś zrobić. Jeśli mam być szczery to miałem nadzieję, że McGonagall wyśle nas do pokojów. Jesteś moją przyjaciółką i nie chciałem, abyś siedziała sama cały dzień, a mnie byś nie słuchała, żeby nie iść na lekcje- uśmiechnął się ciepło w moim kierunku, a ja to odwzajemniłam.- Teraz przynajmniej nie możesz narzekać, że już coś umiem i możemy pouczyć się razem. Ale najpierw zaczekam, aż będziesz zdrowa.

Chłopak wrócił do czytania książki, a ja znowu oparłam głowę o jego ramię. Powoli zaczynałam zasypiać, jednak zanim zupełnie straciłam kontakt ze światem usłyszałam bardzo ciche pochrapywanie Remusa.

•••

chyba ostatnio trochę zaniedbałam Remusa w tej książce, więc oto jest

Kłopoty przychodzą same Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora