Po jakichś 15 minutach dotarłam na miejsce. Przy wejściu podszedł do mnie wysoki postawny mężczyzna ubrany na czarno i spytał:
- Ty jesteś Brooke?
- Tak...
- Świetnie, proszę za mną.
Przeszliśmy przez długi korytarz do windy i pojechaliśmy na ostatnie piętro. Cały ten czas staliśmy w milczeniu i dopiero pod drzwiami pokoju nr 230 ochroniarz powiedział:
- Depeche Mode już na Ciebie czekają, miłej zabawy - lekko się uśmiechnął i odszedł.
Stałam chwilę, wpatrując się w drzwi i próbując uspokoić mój oddech. Usiłowałam wymyślić chociaż zdanie, które mogłabym powiedzieć, ale miałam totalną pustkę w głowie.
Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam tylko zarys postaci, biegnącej w moja stronę. Nie zdążyłam nawet zobaczyć, który to z chłopaków, bo od razu na mnie wpadł i runęliśmy na miękką wykładzinę na holu.
- O cholera! Przepraszam, nie zauważyłem Cię. Nic Ci nie jest? - spojrzałam na niego. To był Dave.
- Nie, wszystko w porządku - wstałam i poczułam, jak robię się czerwona.
- A no tak! Ty pewnie jesteś zwyciężczynią konkursu, prawda? Jak masz na imię?
- Ja... - pierwszy raz w życiu nie potrafiłam się wysłowić- ... jestem Brooke.
- Super! No to witamy w naszych skromnych progach - objął mnie w talii - Na pewno chcesz poznać resztę, no chodź.
Weszliśmy do pokoju. Był dość duży z jasno-szarymi ścianami. Z boku stały cztery wysokie łóżka, a na środku wielki stół z telewizorem. Przy jednej ze ścian znajdowała się wielka brązowa kanapa, na której siedział Martin i Andy.
- Chłopaki, to jest Brooke - powiedział Dave.
- W końcu jesteś! Miło Cię poznać- powiedział Andy, po czym wstał z kanapy i podał mi rękę.
Natomiast Martin tylko na mnie zerknął, uśmiechnął się nieśmiało, rzucił krótkie "cześć" i wrócił do brzdąkania na gitarze.
Świetnie, człowiek, z którym liczyłam, że lepiej się poznam, mój ulubieniec i moja największa miłość ledwo wydusił do mnie jedno słowo. Pewnie mnie nie polubił. No bo w sumie czemu miałby...Nastała krótka niezręcznie cisza.
- Wygląda na to, że do 8 lipca będziecie na mnie skazani - próbowałam zażartować, ale byłam zażenowana swoją wypowiedzią.
- Myślę, że nie będzie tak źle- odezwał się Martin i zaczął mi się przyglądać.
Od razu zrobiło mi się lepiej. Chyba za bardzo dramatyzowałam. Może jednak choć trochę mnie polubi?
Uśmiechnęłam się do niego, a w międzyczasie drzwi ponownie się otworzyły i do pokoju wszedł Alan. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Od razu podszedł do mnie, przytulił i powiedział:
- Przepraszam za spóźnienie. Wyglądasz na fajną dziewczynę. Zapowiada się ciekawy tydzień - to kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Stałam w bezruchu i tylko patrzyłam z niedowierzaniem na tę czwórkę.
- Chyba jesteś zmęczona. Może pokażemy Ci twój pokój, a jutro spędzimy cały dzień razem. Co ty na to? - spytał nagle Alan.
- Tak... To chyba dobry pomysł. Tyle się dziś wydarzyło... - ledwo wydusiłam z siebie ten potok słów.
- To ja Cię zaprowadzę! - Andy zerwał się z kanapy, wziął za rękę i zaprowadził do pokoju 231.
Pożegnałam się z resztą i chwilę później stałam już z Andy'm przy drzwiach mojego pokoju.
- No to miłych snów i do zobaczenia jutro.
- Dziękuję. Czy... - zawahałam się - ...czy ja mogę Cię przytulić? - zapytałam niepewnie.
- Jasne! - roześmiał się.
Był tak wysoki, że przytulając mnie, unosił moją drobną osobę nad ziemię.
Gdy zostałam sama w pokoju, zaczęłam po mału dochodzić do siebie, ale nie obyło się bez skakania po łóżku, piszczenia i szczerzenia się do ściany przez jakieś pół godziny. Byłam strasznie podekscytowana! Rozmawiałam z nimi tylko chwilę, a i tak Martin uśmiechnął się do mnie (!!!) dwa razy i zdążyłam przytulić już Andy'ego i Alana (chociaż jeśli liczyć objęcie w pasie Dave'a, to przytuliłam już 3/4 zespołu).
Może i cieszyłam się jak dziecko z byle czego, ale hej! Byłam nastolatką (a to chyba jeszcze gorsze stworzenie do ogarnięcia niż dziecko) podekscytowaną spotkaniem swoich idoli. Czy w takiej chwili mogłabym zachować spokój i opanowanie? No błagam...
YOU ARE READING
Tydzień w świecie rocka || Depeche Mode
FanfictionBrooke była zwyczają, niczym niewyróżniającą się 18-latką mieszkającą na przedmieściach Nowego Jorku. Pisząc pewien list, nie zdawała sobie sprawy, że dzięki niemu przeżyje jeden z najlepszych tygodni w swoim życiu.