2

57 3 0
                                    

- Oxano! Wstawaj! Musisz iść do szkoły! – z kuchni dobiegł donośny wrzask kobiety kierowany do zaspanej i ponurej nastolatki kulącej się w czeluściach swojej kołdry piętro wyżej. – No już! Twoje śniadanie czeka!

- Spadaj! Nie idę dzisiaj do tej fabryki naukowej depresji! – Oxy odburknęła donośnie swojej mamie ze swojego pokoju.

- Mówisz tak codziennie, a i tak w końcu wstajesz. Chodź! – donośnie rozniosły się po domu ostatnie słowa kobiety, a Oxy tym bardziej nie zechciało się wstać. 097 otworzyła oczy i skupiła się na głosach.

- Jezu, jak ktoś mógł w ogóle poślubić taką wykurzającą jędzę? – burknęła po nosem nastolatka powolnie zmuszając się do wstania z łóżka. W jej ciemno urządzonym pokoju nie widać było za dobrze promieni słońca przez zasunięte okna, więc można by spać tu do końca świata i nie zorientować się o tym, że mijają dni. Niezwykle wlekąc się, Oxy podeszła do swojej szafy. Wyjęła z niej rozciągniętą czarną bluzę do połowy ud i czarne legginsy przylegające do ciała. Z szuflady obok wyjęła skarpetki w czarno zielone paski, które były najbardziej kolorową częścią jej ubioru. Chwyciła biustonosz i majtki i poszła się ubrać. Po kilku minutach zeszła z wkurzoną miną i rozwaloną fryzurą (która wbrew pozorom bardzo pasowała do twarzy dziewczyny) do kuchni i usiadła agresywnie przy stole, na którym czekało na nią mleko i miodowe płatki. Dodała do miski oba składniki i zaczęła jeść okazując przy tym jak najmocniejsze odruchy niechęci, aby jej mama je dostrzegła. Kobieta spojrzała na nią kątem oka i powiedziała:

- Robisz tak co kilka dni Oxano i za każdym razem twój cel jest taki sam, więc odpuść sobie to zachowanie, tylko jedz płatki i idź do pokoju spakować się do szkoły. I tak się do niej wybierasz, wierz mi.

- No dobra! Jezu... - odparła Oxy i przewróciła oczami. Po zjedzeniu dwóch misek płatków postanowiła wziąć jeszcze jedną miskę, lecz gdy do nasypanych płatków chciała dodać mleko, ono właśnie się skończyło.

- Nie ma mleka. – powiedziała rozczarowanym tonem. Już ubrana i wyszykowana do wyjścia mama nastolatki stojąc w drzwiach powiedziała szybko:

- No to chyba wiesz co robić? Mleko jest w garażu na półce obok drzwi. Jak musisz w siebie wpychać tyle tych płatków to chociaż się pośpiesz, bo nie chcę słyszeć od nauczycieli, że cię znowu nie było. Ja już wychodzę skarbie. Więcej uśmiechu, dobra? Nie ładnie ci z taką wredną miną. Kocham Cię! – krzyknęła wesoło kobieta i zamknęła za sobą drzwi do domu. Oxy wstała i podreptała do garażu. 097 słysząc kroki od razu zerwała się z pudełka, w którym siedziała i podbiegła do drzwi od garażu. Ciągnąc je z całej siły nie zauważyła, że spoczywał na niej wzrok zszokowanej nastolatki.

         Oxy stała z niedowierzaniem wpatrując się w szaro skórą dziewczynkę z ogonem i rogami oraz niecodziennym kolorem włosów. Pierwszą reakcją był jej donośny wrzask, który natychmiast spłoszył diablice z powrotem do pudełka na szafie. Widząc reakcję przerażonego stworka Oxy przestała krzyczeć i spytała trochę spokojniej:

- Eeem, hej, czym jesteś? Halo? Jesteś w moim domu, więc chciałabym znać swojego wproszonego gościa. Odpowiedz! Nie skrzywdzę Cię. – podeszła do szafy. Po ostatnim zdaniu 097 wychyliła głowę i wbiła swoje żółte ślepia w czarną postać.

- Nie? – spytała cicho stojącą nastolatkę nie spuszczając z niej wzroku.

- Nie. – odpowiedziała Oxy, a po tym słowie 097 zeskoczyła z szafy do kolejnego pudełka, tym razem na podłodze lecz nadal w pewnej odległości od dziewczyny.

- Masz jakieś imię? – spytała Oxy. 097 spuściła wzrok i po chwili zastanowienia

''można jej ufać?''

wyciągnęła lewą dłoń i skierowała nadgarstek z tatuażem w kierunku nastolatki.

- ''097'' – przeczytała Oxy i zamilkła, by po minucie odezwać się znowu. – Brzmi idiotycznie. Jak jakiś typowy eksperyment z filmu science fiction. – wstała i podeszła do pudełka w rogu garażu, gdy w tym czasie 097 z wściekłą miną wbijała paraliżujący wzrok w emo- laskę. '' i d i o t y c z n i e ? Co ona sobie myśli?! I co teraz robi...? Muszę uciekać z tego miejsca zanim te matoły z Labu Piekła Rodem (po prostu potworne laboratorium) zaczną przeszukiwać miasto, a ta dziewczyna zacznie mnie...''

- Dizzy. – przerwało rozmyślenia 097 wypowiedziane przez Oxy imię. – Tak będę cię nazywać: Dizzy.

''C o ? To chyba jakiś żart. Nikt już n i g d y nie będzie mi nadawał imion na siłę! NIGDY!''

- Gdy byłam mała tu zapisywałam wszystkie przemyślenia i notatki dotyczące moich rówieśników z klasy. – powiedziała nastolatka i podeszła do pudełka z diablicą trzymając w dłoniach różowy zeszyt ze zdecydowanie za dużą ilością brokatu i naklejek. – Mamy tu II klasę, III klasę... I IV klasę! Wtedy chodziła do nas dziewczyna o imieniu Dizzy. Była taką samą niemową jak ty teraz, tylko, że z niej była jeszcze zawodowa oskarżycielka i klasowy kabel...- zamyśliła się - Nieważne, ale jak na razie to ją mi przypominasz, Dizzy.

''Dizzy..."

- Tak właściwie to co ty masz na sobie? – wtrąciła nagle z obrzydzeniem Oxy patrząc na pelerynę diablicy. Nim 097 zdążyła zareagować, dziewczyna obok chwyciła jej narzutę i zaczęła ją powoli ciągnąć ku sobie. Nie minęła chwila nim Oxy zobaczyła fragment gołego ciała 097 pozbawionego zakrycia. Ostry ogon diablicy natychmiast wystrzelił w kierunku nastolatki i rozciął jej ramię, co pozwoliło 097 odzyskać pelerynę i narzucić ją znowu na siebie. Wyostrzyła wzrok i warknęła zaciskając ostre zęby, jak drapieżnik w ataku, na Oxy. Odskoczyła natychmiast na bok i czekając sekundę na chłodnej podłodze dostrzegła otwarte wejście do garażu od wewnątrz domu.

''Wystarczy. Ważne, że w końcu jakieś wyjście'' pomyślała i kilkoma nieludzko zwinnymi susami wybiegła z garażu do domu. Oxy leżąc na ziemi przed pudełkiem, gdzie przed chwilą była dziwna dziewczynka z rogami i ogonem, uciskała ranę ciętą na jej ramieniu. Krwawiła, ale niezbyt bolała. Nastolatka wstała i idąc w kierunku wejścia do domu zorientowała się, że na ziemi leży rozlane mleko.

- Upuściłam karton. 

097Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum