1

92 9 12
                                    

            Pośród nieubłaganie lecących na ziemię kropel deszczu, które zmieniały ziemię w błoto, a dziecięce rysunki narysowane na betonie kredą w nicość, pewna szaroskóra dziewczynka o różowych jak kwiat wiśni włosach i małych różkach koloru jej skóry wystających z jej potarganej czupryny biegła przez skalną dolinę mijając krzaki i inne rośliny. Odziana tylko w czarną pelerynę przypominającą stary koc uciekała boso przed głosami żołnierzy i warczącymi odgłosami nieprzyjemnie nastawionych psów. Jej szpiczasty szary ogon hulał za nią na wietrze rozbijając spadające krople deszczu. Dotarłszy na skraj zbocza zatrzymała się nagle i obejrzała przez ramię. Jej żółte ślepia przeszyły wzrokiem wściekłych mężczyzn, którzy ją dogonili. Gdy jeden z nich sięgną do pasa i wyjął paralizator nagrzany z mocy, która miała się lada chwila uwolnić, dziewczynka uniosła lewą dłoń z wytatuowanym na nadgarstku kodzie 097 i zasalutowała nią. Robiąc krok na przód posłała wrogom wredny uśmieszek i robiąc zwinny obrót w powietrzu ustawiła się głową do dołu i zaczęła lecieć w dół. Gdy zniknęła z oczu żołnierzom ci tylko krzyknęli wyciągając ręce w kierunku klifu nie ruszając się z miejsc: ''097!'' i stali tak oniemiali z tego co zobaczyli. A gdy uciekinierka tak leciała ku ziemi, wyczekała na odpowiedni moment i z nieludzką zwinnością wylądowała spokojnie na ziemi pomiędzy drzewami. Spojrzała z nienawiścią na miejsce gdzie widniały cyfry oznaczające jej imię.

- Nigdy więcej mnie tak nie nazywajcie. – szepnęła do siebie i ruszyła biegiem w kierunku miasta, które zaczęło wyłaniać się zza drzew.

       Wkraczając na pierwszą uliczkę z wyjątkiem odgłosu deszczu zastała tylko ciszę. Zdała sobie sprawę że jeszcze dzisiaj nie spojrzała w niebo, na którym nie malowały się na razie barwy dnia. ''Noc'' przemknęło przez myśl diablicy. ''Lepiej dla mnie jak nikt mnie nie zobaczy'' rzuciła  do siebie i miastowej ciszy w myślach. Zaczęła powoli iść środkiem ulicy na której stała i po paru zrobionych krokach bez żadnych wścibskich oczu, zaczęła pewnie biec przed siebie. Mijając domy, sklepy, park i inne miejsca będące w mieście usłyszała niespodziewany szelest za sobą. Natychmiast odskoczyła na pobliskie drzewo usadowione przy drodze, odbiła się od niego i przygniotła kończynami zwierzę, które za nią szło. Zanim ujrzała swoją ofiarę była pewna i gotowa do ataku w obawie, że mężczyźni z laboratorium ze Skalnej Doliny ją dopadli. ''To było by niemożliwe. Dopiero co ich zostawiłam na klifie.'' Zaśmiała się do siebie w myślach z tym samym wrednym uśmiechem na ustach co poprzednio, którym nieświadomie darzyła teraz małego kota, którego dusiła swoimi chudymi dłońmi z ostrymi pazurkami myśląc, że jest jej wrogiem. Szybko odskoczyła od niego i cały zapał do walki wraz z jej uroczo wredną miną i przemyśleniami spłynęły z 097 tak samo jak krople deszczu, spadające na nią. ''Zimno mi'' pomyślała nastoletnia diablica siedząc na mokrej i ciemnej drodze patrzącjak kot, którego właśnie puściła wolno, ucieka w popłochu w kierunku sterty śmieci, by chwilę później je przewrócić i zniknąć za krzakami. Dziewczyna spuściła wzrok na asfalt. Wbiła w niego pusty wzrok i utkwiła w tym stanie rozluźniając całe ciało włącznie z ogonem, który zazwyczaj wiecznie drgał i poruszał się, lecz teraz leżał bez ruchu i pozwalał zmoczyć się deszczowi.

         Po kilku minutach bezcelowego siedzenia na środku drogi 097 wstała i zdała sobie sprawę, że zaczyna się robić widno. Rozejrzała się w lekkiej panice za jakimś schronieniem, bo lepiej było by się schować i odpocząć, niż w osłabieniu kontynuować ucieczkę. Bo właściwie ''Gdzie mam teraz iść?''. 097 usłyszała warkot silnika. Oglądając się za siebie dostrzegła auto wjeżdżające na jej ulicę. To przyspieszyło jej tok myślenia i wyostrzyło wzrok na możliwe kryjówki. ''I jest!'' pomyślała widząc uchylone drzwi do garażu jednego z domów. ''Jak mogłam tego nie dostrzec?'' - pobiegła gwałtownie do celu. Wślizgnęła się do garażu i zatrzasnęła za sobą drzwi do swojego azylu. Pomimo ciemności jej żółte oczy wręcz wyostrzały wzrok w ciemności, więc diablica szybko wychwyciła wzrokiem pudło usadowione na górze jakiejś szafy i dzięki kilku susom wskoczyła do nie, by następnie okryć się swoim ''ubraniem'' i zapaść w płytki sen.

097Where stories live. Discover now