Rozdział 14: Nierozerwalna więź

236 9 4
                                    


   Heather omiotła wzrokiem poczekalnie w punkcie dostępu, gdzie miała się spotkać z którymś z Wojowników. Jednak nikt nie siedział na oczojebnych pomarańczowych krzesełkach ani nie opierał się o ściany pomalowane na mandarynkowy kolor. Skrzywiła się. To połączenie kolorów bolało jej oczy i sprawiało, że czuła się niekomfortowo. Tylko gorzej by było, gdyby całe pomieszczenie było utrzymane w bieli i żółci; barwach Haosu.

   Przeczesała włosy, wzdychając niecierpliwie.

– Chcesz coś do picia?

   Zerknęła na Nathana. Trzymał w dłoni czarny portfel i uśmiechał się miło, ciągle mając te maślane oczka. Uprzytomniło jej to, że musi grać zestresowaną i przerażoną, jeśli ma oszukać Wojowników. Przybrała więc zbolały wyraz twarzy i zaczęła miąć rąbek spódnicy.

– Poproszę wodę. Gazowaną.

   Chłopak po chwili wrócił z półlitrową butelką. Postawił ją koło niej i sam padł na ławkę, odchylając głowę do tyłu.

– Spóźniają się, coo? – zagadnął.

– Trochę – mruknęła i odkręciła zakrętkę.

   Nie zdążyła wziąć porządnego łyka, gdy drzwi od poczekalni rozsunęły się i do środka wpadł zaaferowany Dan. Los naprawdę ją kochał, skoro na drodze stawiał jej największe ameby umysłowe, jakie wychował świat. Szatyn szybko ją zlokalizował i dobiegł do niej, wyrzucając z siebie jakieś usprawiedliwienia o spalonych tostach, korkach i sznurówkach. Zbyła to milutkim uśmiechem i mówieniem, że nic się nie stało.

– To jest Nathan. Mój kolega, który widział wczorajsze zajście z daleka, lecz uciekłam i nie zdążył mnie dogonić – przedstawiła Crovena, zaklinając go w myślach, by niczego nie spartolił.

   Chłopcy wymienili uściski dłoni, po czym Kuso znów zwrócił się do niej.

– Czyli jesteś pewna, że chcesz walczyć z Gundalianami?

– Tak – powiedziała pewnym głosem. – Muszę odnaleźć moich kumpli. – Zacisnęła dłoń w pięść. – Dlatego proszę was o pomoc.

– Oookej i wszystko jasne! – zawołał Dan i zrobił gwałtowny obrót. – A teraz chodźcie, zaprowadzę was do reszty! – Wyszczerzył zęby.

   Podążyli za nim. Nathan nie miał zielonego pojęcia, co tak właściwie się stało i już chciał się spytać Heather, gdy poczuł, jak ta łapie go za rękaw koszulki. Hormony zaczęły w szalonym tempie biegnąć przez układ krwionośny, w mózgu pojawiła się żółta tabliczka z migającym na czerwono napisem „Error", a wszelkie rozsądne myśli zostały pożarte przez motyle, który wydostały się z brzucha. W ułamku sekundy zgłupiał całkowicie i nawet warknięcie zielonowłosej w jego uszach zabrzmiało jak prośba wypowiedziana słodkim głosikiem.

– Żadnych pytań.

   Dał się ciągnąć niczym szmaciana lalka, nie dostrzegając, że Heather daleko było od miłej dziewczynki. Jego stan ameby przebił wszystkie poprzednie, co rzecz jasna było nastolatce na rękę. Miała tylko lekkie trudności z ciągnięciem jego cielska, ale wystarczyło, że kopnęła go w kostkę, by zaczął iść szybciej.

   Myśli Dana były zbyt zaprzątnięte misją Fabii i Marucho, którzy udali się do Bakuprzestrzeni w celu wyciągnięcia stamtąd jak największej ilości ludzi, przez co nie zauważył niczego dziwnego. Owszem nigdy nie należał do specjalnie spostrzegawczych osób, lecz od czasu incydentu z Renem uważniej obserwował otoczenie. Jednak dla niego Heather nie mogła być szpiegiem, Marucho znalazł ją nawet w dawnych rankingach jeszcze za czasów Maskarada. Był też zbyt rozproszony, co Heather radośnie wykorzystywała.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now