Rozdział 11: Zapomniane karty historii

223 11 7
                                    


   Czy może istnieć coś lepszego, niż świadomość, że człowiek, którego nienawidzisz, przeżywa niewyobrażalne katusze? Bo Akane nie miała wątpliwości, że mężczyzna przed nią cierpiał. Może i miał regularnie podawane leki oraz morfinę, ale i tak rak pożerał go od środka, wżerał się w skórę, powodował ból, odbierał spokój. Uśmiechnęła się pod nosem. Czasami los bywał sprawiedliwy.

– Dość ponuro tutaj – uznała, rozglądając się po pokoju. Oprócz szpitalnego łóżka, szafki nocnej, drzwi zapewne od łazienki, niewielkiego okna zakrytego zielonymi zasłonami, plazmowego telewizora i fotela wciśniętego w kąt nie było tu nic więcej. Żadnych kwiatów, prezentów, obrazków. Pusto. – Czyżbyś nikogo nie obchodził? Och, jak mi przykro.

– Po co tu przyszłaś? – spytał zmęczonym głosem. Zgarbił się, jakby stracił wszelkie siły. – Nie mamy sobie niczego do powiedzenia.

– Ojej, chciałam ci tylko opowiedzieć, jaki to przewrotny jest los. W końcu uważałeś nas bezwartościowe, a tymczasem to ty leżysz w tej sali opuszczony, chory, przykuty do kroplówki, która jest twoim zegarem odmierzającym czas do końca. Oby nastąpił jak najszybciej, nawiasem mówiąc.

– Przestań – powiedział, zaciskając pięść. Akane nic sobie z tego nie robiła. Mężczyzna przed nią zawsze był żałosny, ale teraz chudy, nieporządnie ogolony, z łysą czaszką w szpitalnej piżamie budził w niej jedynie wstręt. Jak mogła się kiedyś kogoś takiego bać?

– Natomiast my z mamą i Sayu świetnie sobie radzimy! Co prawda nie płaciłeś alimentów i dzięki swoim znajomym spod ciemnej gwiazdy zwaliłeś całą winę za rozwód na mamę, ale Jess i jej rodzice nam pomogli, wiesz? Dzięki temu nie sprzedałyśmy mieszkania, mama poszła do pracy, bo pewnie nie pamiętasz, lecz jako przykładna japońska żona szlachetnego pana Kamisakiego musiała siedzieć w domu i gotować mu obiadki. Co za zaszczyt, doprawdy. Tak naprawdę bałeś się jej, bo jest od ciebie mądrzejsza i widzi coś więcej poza czubkiem własnego nosa. No ale wracając, Sayuri mogła dalej leczyć anemię, ja...

– Do dziś nie umiem zrozumieć, czemu ta mała Knight się tobą zainteresowała – mruknął. Akane wyczuła w jego tonie zirytowane nutki.

– Nie, nie, wcale cię to nie interesuje. Jesteś tylko zły, że nie dowiedziałeś się o tym, bo byś mógł wykorzystać taką znajomość, prawda? – Przechyliła głowę na bok. Mężczyzna uniknął jej spojrzenia. Miała rację, ten śmieć taki już był. Interesowny, zakłamany, przybierający różne maski. Jak Hydron, Zenoheld, mnóstwo innych ludzi. – Pewnie to będzie dla ciebie szok, ale nie wszyscy są tak zepsuci jak ty, więc państwo Knight w życiu nie podaliby ci ręki. Zbyt śmierdzi od ciebie zepsuciem.

– Dość! – warknął i uderzył dłonią o materac. – Jak śmiesz tak do mnie mówić! – Szare oczy na moment odzyskały ostrość i zaczęła tlić się w nich złość. Aki uniosła brew.

– Mówię prawdę, skurwielu – uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni kurtki swój krótki nożyk. Mężczyzna zesztywniał na ten widok i z trudem przełknął ślinę. – Zawsze się zamykałeś, gdy ktoś okazał się od ciebie silniejszy. No tak w końcu pies, który dużo szczeka, nie gryzie! – Zauważyła, że ojciec sunie ręką w kierunku dzwonka dla pielęgniarki. – Dzwoń śmiało, w kroplówce masz leki znieczulające, nie? Chętnie zobaczę, jak będziesz wił się z bólu, gdy pielęgniarka zabierze ci połowę.

   Mężczyzna się zgarbił i machnął ręką w rezygnującym gęście. Spuścił głowę, wzdychając. Był przegrany, dobrze o tym wiedział.

– Czego ode mnie chcesz? Zabić mnie, dręczyć, aż nie umrę?

– Nie zasługujesz na tyle mojej uwagi – odparła chłodno. – Przyszłam tylko dziś z kilkoma pytaniami. Za kogo ty się uważasz? Zawsze mnie to ciekawiło. Zachowywałeś się jak król, choć nic nie osiągnąłeś, byłeś tępy, wulgarny. Zapewniłeś mi koszmary na długie miesiące, ciocia Kate nawet rozważała psychologa, ale nie chciałam, by z twojej winy musiała płacić.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now