Rozdział 6: Kto kłamie, a kto mówi prawdę?

247 12 13
                                    

   Wszyscy przez moment wpatrywali się oniemiali w dziewczynę, póki Dan się nie przecknął i przybrał zdumiony wyraz twarzy.

– T-tak to my, ale... – wydusił, lecz po chwili się ogarnął. – Kim jesteś? Czego chcesz? Skąd się stąd wzięłaś?! – Chciał się drzeć dalej, ale zapodałam mu sójkę w bok, za co spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Wybaczcie, ale musiałam to zrobić – powiedziała nieznajoma wyraźnie skruszona. – To sprawa najwyższej wagi i nie mogę z nią zwlekać. Dan, czy otrzymałeś moją wiadomość?

   Jaką, do diabła, wiadomość? Zerknęłam na Kuso, mając nadzieję, że coś wyjaśni, lecz momentalnie w to zwątpiłam, widząc, jak otwiera szeroko oczy i wygina zabawnie wargi w geście absolutnej niewiedzy.

– Jaką wiadomość? – wtrącił Shun.

– Kim ty w ogóle jesteś? – dodał Marucho.

– Yyy... – Dziewczyna zagryzła wargę, wodząc oczami od jednego do drugiego.

   Westchnęłam. Laska zdecydowanie nie nadawała się na dyplomatkę. Jako że Dan miał chyba jakiś error w mózgu, a laska straciła rezon, sama się odezwałam:

– Pomijając to wszystko, czego chcesz?

   Dziewczyna spojrzała na mnie z błyskiem w oku i już otworzyła usta, kiedy nagle wydarł się Dan:

– Pochodzisz z Neathi, prawda?! – postąpił w jej stronę.

– Czyli ją otrzymałeś! – wykrzyknęła.

   Ha? Że jak? Co? Co miała Neathia do wiadomości? Jakiej wiadomości? Co tu się odwalało?! Spojrzałam na Fludima, który był podobnie skonfundowany co ja.

– Stop, czas, kochani! – wydarłam się, odrywając resztę od mordowania dziewczyny wzrokiem. Oparłam ręce o biodra i pochyliłam się do przodu. – O jakiej wiadomości cały czas gadasz? I co ona ma do Neathi?!

– Bo widzicie, to... – Po raz kolejny się zacięła. Boże, trzymajcie mnie, bo zaraz coś mnie trafi albo ją...

– Tak w ogóle to cześć. Jestem Ren z Gundalii – nagle odezwał się Krawel, a przybyszka wzdrygnęła się i pobladła.

   Przez minutę miałam nadzieję, że wreszcie przemówi, ale chyba miała jakiś monolog wewnętrzny, bo nie drgnęła ani o milimetr i nie otworzyła ust. Nie no ufok przynajmniej umiał się bogato wysławiać, natomiast ta od chwili przybycia wypowiedziała gdzieś z trzy zdania. Tylko pogratulować ogarnięcia i pewności siebie. Chociaż dzięki swojemu zachowaniu wybitnej cioty pokazała, jak bardzo różni się od reszty tych agentów z Neathii. Zakładając, że to na pewno są to neathiańscy szpiedzy, rzecz jasna...

– Jeśli pomagasz Gundalianom, to jesteś moim wrogiem, Dan – w końcu się odezwała poważnym głosem kompletnie innym od poprzedniego.

   Nie wytrzymałam i plasnęłam ręką w czoło. Proszę państwa, przedstawiam wam wybitny okaz pustaka, tylko spokojnie, nie pchajcie się, każdy zdąży zrobić zdjęcie. Ale dobra, przynajmniej widać, że Gundalianie też mają coś chyba na sumieniu.

   Wymieniłam spojrzenia z Fludimem oraz Shunem, którzy również to zauważyli. Niestety reszta dalej ślepo wierzyła w słowa Rena, bo Dan wyzwał dziewczynę na pojedynek, nazywając ją przy okazji wrogiem.

   Nagle poczułam, jak mój telefon wibruje w tylnej kieszeni spodni.

– Uratowana – wymamrotałam. – Wybaczcie, ale muszę już lecieć – dodałam głośniej, obracając się na pięcie.

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now