Rozdział 6: Kto kłamie, a kto mówi prawdę?

Start from the beginning
                                    

   Twój chłopak z pewnością będzie zachwycony, kiedy spłynie ci makijaż i ujrzy twoją pryszczatą mordę – pomyślała z kpiną Heather, cały czas się uśmiechając.

– Co ty gadasz, Alex! Jesteś chuda jak patyk! – krzyknął z oburzeniem największy pączek w grupie, którego funkcją było podlizywanie się reszcie oraz robienie za kozła ofiarnego. Tłuścioch nazywał się Amanda i Heather zawsze miała największy ubaw z oglądania, jak do kogoś się przymila, a potem go obgaduje.

– Właśnie, jedna babeczka nikogo nie zabiła – odezwała się liderka grupy oraz mistrzyni w gromadzeniu plotek – Brigdet, przeglądając się w lusterku.

   Heather zauważyła, że już długo milczy, więc stuknęła liderkę w ramię, a kiedy ta na nią spojrzała, puściła jej oczko.

– Nie masz się po co przeglądać, wyglądasz ślicznie – powiedziała.

– Och, Heather, jakaś ty kochana! – Brigdet przytuliła do siebie dziewczynę. – Jaka to szkoda, że nie jesteśmy w jednej klasie! – dodała ze smutkiem.

   Ja tam się cieszę, przynajmniej głowa mnie nie rozboli od twojej głupoty – stwierdziła Heather, uwalniając się z uścisku, po czym cała grupka ruszyła do kawiarni.

   Cztery idiotki szły wyjątkowo szybko, więc nieco się od nich oddaliła i zaczęła analizować sytuację. Nadszedł najwyższy czas, by się od tych pustaków odciąć. Były już takie przewidywalne, że aż wkurzające, choć dzięki nim wiedziała o dosłownie wszystkim, co działo się w Los Angeles. Ale z drugiej strony wystarczy wkupić się w kolejną grupkę, gdzie będzie ktoś popularny.

– Heather – Zerknęła na swojego bakugana, który wysunął się z kieszonki czarnej bomberki.

– Tak, Cru? – spytała. – Jesteś zmęczony po walce?

– Zwariowałaś? – prychnął z dezaprobatą. – Mam po prostu dość tych debilek. Przysięgam, jeszcze raz usłyszę kłótnie na temat błyszczyka, a odetnę im łby.

– Całkiem kusząca wizja, ale niemożliwa – mruknęła. – Spokojnie, pozbędę się ich do końca dnia, sama mam już dość.

– Mam nadzieję, że nie będzie kłopotów?

– Phi, są tak głupie, że nawet się nie spostrzegły, że ja znam ich sekrety, a one moich nie. Nie tkną mnie.

– Ciesze się, że to słyszę . Obudź mnie, gdy będzie po wszystkim – po tych słowach bakugan zwinął się w kulkę i wrócił do kieszeni.

   Wtedy Heather przyśpieszyła i już miała wołać dziewczyny, by na nią poczekały, gdy spostrzegła, że w ślepej uliczce ktoś stoi. Przez moment myślała, że to pewnie jakiś dryblas znęca się nad mniejszym, lecz po chwili rozpoznała, że to był Shun Kazami. Lekko zaciekawiona podeszła bliżej i oparła się ramieniem o budynek, nasłuchując.

– Bardzo chciałbym poznać twoją wersję – odezwał się Kazami.

– Czyli ty... – zaczął damski głos. – mi ufasz?

– Tego nie powiedziałem, ale wydaje mi się, że ta bajeczka o wojnie wcale nie jest taka prosta.

   Wojnie? Heather zabiło szybciej serce. W Bakuprzestrzeni toczył się jakiś konflikt? Miała nadzieję, że Kazami albo kobieta powiedzą coś jeszcze, ale usłyszała ich kroki, więc szybko ruszyła dalej, nie odwracając się. Dopiero kiedy doszła do zakrętu, obróciła głowę i ujrzała Kazamiego, który szedł w towarzystwie dziewczyny o granatowych włosach.

   Chyba właśnie trafiła na iskrę.


****

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now