Rozdział 6: Kto kłamie, a kto mówi prawdę?

Start from the beginning
                                    

– Eh, czemu? – Dan zmarszczył brwi.

– Mam coś do załatwienia, papa! – zawołałam, rzucając ostatnie spojrzenie przez ramię na przybyszkę i wybiegłam na korytarz.

   Podczas biegu wygrzebałam komórkę i oddzwoniłam do Drake'a. Lawirowałam między ludźmi, jednocześnie wodząc oczami po hologramowych ekranach, gdzie wyświetlały się rankingi i urywki ciekawszych walk z poszczególnych aren.

– Arena B. Masz całe cztery minuty do swojej walki z Shieną, więc spokojnie truchtaj – powiedział bez przywitania rudzielec, a w tle usłyszałam śmiech Rogera i dopingujące ryki Akane oraz Nathana.

– Dzięki – rozłączyłam się i wyciągnęłam kartę dostępu. Przyłożyłam ją do czytnika i po chwili byłam już w korytarzu prowadzącym do areny B.

   Zrobiłam istne wejście smoka, akurat gdy ogłoszono mój pojedynek z Haru. Shiena stała już po drugiej stronie, poprawiając okulary.

– Zaczynamy!

   Kiedy Shiena wyrzuciła kartę otwarcia, sięgnęłam po Fludima.

– Fludim, start!

– Garra, naprzód!

   Na przeciwko nas pojawił się bordowy smok stojący na czterech łapach. Rozłożył ogromne skrzydła i zaryczał, uderzając najeżonym złotymi kolcami ogonem o powierzchnię areny. Posiadał również dwa zagięte rogi w takim samym kolorze co kolce.

   Shiena uśmiechnęła się, unosząc nieco rękę.

– Ogień zniszczenia!

– Włócznia mroku!


****


    W wyniku zderzenia się ataków bakuganów zerwał się gwałtowny wiatr, przez który pył i kurz wdarły się jej do oczu oraz nozdrzy. Zamrugała kilka razy, pozbywając się ich, i złapała bakugana. Odrzuciła włosy za siebie, obróciła się na pięcie i opuściła arenę, nawet nie czekając na oświadczenie o jej zwycięstwie. Ziewnęła.

   To było takie cholerne nudne.

   Z początku myślała, że może właśnie tu, w Bakuprzestrzeni, znajdzie jakąś iskrę, światełko, które choć trochę rozproszy monotonię i wyrwie ją z odrętwienia. Srodze się jednak zawiodła. Tutaj było tak samo. Te same twarze, te same zachowanie, ta sama hierarchia, ta sama nuda. Nikt się nie zmieniał, nie zrzucił maski, nie porzucił roli. Wszyscy byli tacy sami.

   Jakie to było irytujące.

– Heather, Heather! – Zaklęła, kiedy usłyszała za swoimi plecami radosne nawoływania. Odetchnęła głęboko i przybrała właściwą maskę.

– Co się stało? – zaświergotała, uśmiechając się promiennie i obracając przodem do czterech dziewcząt, które różnił jedynie kolor oczu oraz ilość makijażu na twarzy.

– Świetnie ci poszło! Rozwaliłaś tego gościa w kilka sekund! – pochwaliła ją najwyższa – Hermiona. Heather stwierdziła w duchu, że brwi dziewczyny przypominały dwie, wyjątkowo owłosione gąsienice.

– Dzięki – odparła i zaplotła ręce za plecami.

– Nee, co powiecie na wizytę w kawiarni?

– Ehh, no nie wiem – skrzywiła się najbardziej wymalowana, której imienia Heather za nic nie mogła sobie przypomnieć. – Wiecie, niby za niedługo zima, ale powinnam zadbać o wagę – Klepnęła się lekko w brzuch i uśmiechnęła. – W końcu mam chodzić z Johnem na siłownię!

Bakugan: Ten świat to tylko gra cz.IIWhere stories live. Discover now