s i x t h

1.8K 60 2
                                    

To jest ten moment kiedy usycham z miłości do drugiego człowieka. I to też nie jest tak, że ten człowiek mieszka na drugim końcu świata, czy chociażby sto kilometrów ode mnie. Mieszka on w tym samym mieście, aczkolwiek nasze spotkania są albo bardzo rzadko, albo bardzo krótkie. Powoduje to moja szkoła, moje lekcje, oraz wszelkie dodatkowe korepetycje oraz jego treningi. Na które mimo zakończenia sezonu uczęszcza, aby jak to mówi, być w formie. Z tego co wiem, szykuje się również na jakieś wakacyjne zawody, nie wiem, nie znam się na tym. Jednak wspieram Tomka w tym co robi, a od kolejnego sezonu planuje uczęszczać na mecze, aby wspierać go z boiska.

Co do naszej miłości, a właściwie naszego pocałunku, bo nie mogę jeszcze powiedzieć, że nasza miłość istnieje, nie powtórzył się on. Jest dwunasty maja, pomimo tego, że spotykamy się czasami, a prawie codziennie piszemy sobie wiadomości, nie byliśmy na takiej prawdziwej drugiej randce. Nasz czas mijał na krótkich spotkaniach w kawiarni, by opowiedzieć o swoim tygodniu, śmiesznych wydarzeniach, planach na kolejne dni. Wydaje mi się, że nawet zapomnieliśmy o tym pocałunku, pomimo tego że jesteśmy zdecydowanie bliżej siebie.

Dzisiaj był ten moment, kiedy mieliśmy się spotkać. Tomek stwierdził, że powinnam się ubrać w wygodne ubrania i definitywnie nie brać koturn. Założyłam więc luźne dżinsy z dziurami, czarną bluzkę z napisem influencer i czarne newbalance. Nic wielkiego, wygodne i przewiewne. A pogoda dzisiaj dopisywała. Słońce świeciło, kiedy o równej piętnastej przyjechał po mnie Tomek.

-Gdzie jedziemy? - zapytałam, ponieważ nie kierowaliśmy się w stronę kawiarni.

-Właściwie jedziemy poznać moich kilku znajomych, cały czas o ciebie pytają, chcąc cię poznać, więc w końcu będą mieć okazję. - wow, poznać jego znajomych. Mam tylko nadzieje, że polubią mnie choć trochę.

-Czyli kręgle? - zapytałam kiedy staliśmy pod wielkim napisem kręgielnia platinium.

-Tak, chodź bo już czekają. Jest tam trzech chłopaków i jedna dziewczyna, więc nie będzie tragedii. Wszyscy są naprawdę w porządku i definitywnie ich polubisz.

Weszliśmy, trzymając się za ręce podchodząc do stolika w rogu pomieszczenia. Tam siedziało kilka osób, w przybliżeniu w wieku Tomka.

Chłopak, blondyn, z ładnym uśmiechem przedstawił się jako Kuba. Poznał mnie też od razu ze swoją dziewczyną Olą, z którą od razu złapałyśmy wspólny kontakt. Studiowała psychologię i zapewne była w tym świetna.
Dalej był Kacper, który był moim zdaniem, najmilszy, kiedy ktoś miał zaraz rzucać kulą, on go motywował. Był on takim mentalnym wsparciem. Na końcu był Norbert, który był chyba z nich wszystkich najbardziej pewny siebie i najśmieszniejszy. Cały czas albo opowiadał żarty, albo śpiewał jakieś losowe piosenki. A jego ulubionymi były disco polo, Sławomir i Miłość w Zakopanem to już w ogóle.

Usiedliśmy, a na tablicy widniały nasze imiona. Rzucałam trzecia, zaraz po Kacprze, którego każdy nazywał Wasylem, i na mnie chyba też to przeszło.

-Dobra teraz ja, ale proszę niech mnie ktoś nauczy rzucać, bo ja chyba nic nie trafię. - wbiegł podbiegł Wasyl, który umiał tyle co ja, ale chociaż się pośmiać dało.

-A więc tak, moja droga panno to jest kula. Musisz rzucić ją po prostej by trafić kręgle. - gestykulował pokazując na poszczególne przedmioty. - złap ją i powoli się zamachnij w środek.

Rzuciłam i trafiłam o dziwo pięć. Za drugim rzutem dobiłam dwa. Wow, nie było takiej tragedii, ale nauczycielem to on nie zostanie.

-Następnym razem jak będę rzucać, chce zmienić nauczyciela, bo opornie. - zaśmiałam się, a on dał mi tylko kuksańca w bok.

Valentine | Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz