Caroline Paesegood patrzyła na wieko swojego kufra. Ze łzami w oczach, za pomocą Zaklęcia Trwałego Przylepca przykleiła naszywkę z herbem szkoły Koldovstoretz wśród tych z Uagadou, Castelobruxo i Ilvermorny.
Na wieku miała już dziesięć naszywek związanych ze szkołami i domami do których należała. Dwie dodatkowe były z okresu, kiedy to rodzice ją uczyli i przy którejś z kolacji wymyślili swoje dwa herby. Na bokach kufra przyczepiała te z miejsc, w których mieszkała dłużej niż miesiąc. Miała dopiero szesnaście lat, a czuła się, jakby tych lat miała więcej.
Naukę zaczęła w Uagadou w Górach Księżycowych, bo rodzice pracowali w Tanganice nad nową książką. Rocznikowo miała wtedy dziesięć lat. Po dwóch latach trafiła do Castelobruxo w Brazylii, bo tata opracowywał przewodnik po Amazonii. Dwa lata później zaczęła naukę w Ilvermorny i była szczerze zdziwiona, gdy zabawiła tam tylko półtora roku. Następny rok spędziła na Arktyce. Wtedy miała kurs korespondencyjny i uczyli ją rodzice. Później trafiła do Koldovstoretz i myślała, że tam skończy swoją edukację, bo w Rosji mieszkało im się dobrze i nic nie wskazywało na to, że znów będą się wyprowadzać.
Święta Bożego Narodzenia spędziła w Anglii, ale nie dane jej było odpocząć, bo Kamienne Wzgórze wymagało porządnego odświeżenia. Ten dom znała tylko z fotografii i opowieści. Podobno to w nim się urodziła i postawiła swoje pierwsze kroki, ale nie pamiętała tego, bo nie mieszkała tu od czternastu lat.
Czwartego stycznia rodzice wsadzili ją w pociąg do Hogwartu. Podróż trwała kilka godzin i gdyby nie to, że podróżowali inni uczniowie, to miałaby wątpliwości, czy jedzie w dobrą stronę.
Wysiadła na stacji Hogsmeade i zgodnie z planem miała czekać aż ktoś po nią wyjdzie. Uczniowie mijali ją i wsiadali w niezaprzęgnięte powozy, które sunęły na płozach wzdłuż oświetlonej, ośnieżonej drogi. Przekrzywiła głowę i obserwowała powóz, zastanawiając się nad tym, jak to możliwe, ze same suną.
– Caroline Paesegood? – Usłyszała i drgnęła na widok bardzo wysokiego chłopaka. Musiała mocno wytężyć wzrok, żeby dostrzec, gdzie kończą się jego włosy, bo zlewały się z czarnym futrem.
– To ja – powiedziała i chłopak wyciągnął do niej rękę.
– Rubeus Hagrid, mam cię dostarczyć do szkoły. – Uścisnął mocno jej dłoń i musiała zacisnąć szczęki, bo to nie był delikatny dotyk. – Chodź.
Wrzucił jej kufer do powozu, jakby ważył tyle co piórko i pomógł jej przy wejściu.
Okazało się, że Rubeus jest gajowym Hogwartu. Opowiedział jej trochę o swojej pracy i był przekonany, że szkoła jej się spodoba. Ona powiedziała mu trochę swojej historii, ale zaczął dopytywać ją o szczegóły, więc, nie skończyła mu nawet opowiadać o Tanganice, a już dojechali na teren zamku.
Wysiadła z powozu i Hagrid zaprowadził ją w stronę budynku. Było już ciemno i mgliście, więc ciężko było jej określić wielkość zamku.
Weszła za Hagridem do sali i nieśmiało uśmiechnęła się do wysokiego, szczupłego czarodzieja.
– Dziękuję, Hagridzie – zwrócił się do gajowego. – Witaj, Caroline. Nazywam się Albus Dumbledore i jestem zastępcą dyrektora Dippeta. Chodźmy do mojego gabinetu. Jutro zaczynasz zajęcia, więc nieco zapoznam cię ze szkołą.
Zazwyczaj naukę w nowej szkole zaczynała wraz z początkiem roku szkolnego, ale teraz było tak, jak w przypadku Ilvermorny, bo zaczynała od drugiego semestru.
Tylko teraz sytuacja była gorsza, bo za pięć miesięcy musiała napisać SUMy.
W trakcie drogi do gabinetu Dumbledore'a dowiedziała się, że uczy on transmutacji. Przedstawił jej skróconą historię zamku, którą już znała, bo czytała Historię Hogwartu i rodzice dużo opowiadali jej o szkole. Wiedziała, że oboje byli w Hufflepuffie i domyśliła się, że właśnie tam zostanie przydzielona przez Tiarę Przydziału.
YOU ARE READING
Dodatki do bloga: Kocioł Pełen Amortencji
FanfictionDodatki do opowiadania, są to rozdziały, których akcja dzieje się na kilkanaście lat wcześniej niż akcja głównego opowiadania. Głównymi bohaterami są rodzice postaci z głównego opowiadania i rozdziały opisują sytuacje z przeszłości, do których są (l...