Zaufanie | Ray

6 0 0
                                    

Uwaga! Tekst jest w całości oparty o wydarzenia ze ścieżki V.


Zaufanie i ufność. Tak podobne słowa, a jednak o tak różnym znaczeniu. Pierwsze: wiara w drugiego człowieka, w jego szczere intencje; wpuszczanie go do swojego życia bez strachu. Drugie: tendencja do pokładania wiary w często niewłaściwych osobach, kierowana jedynie przeczuciem i pierwszym wrażeniem.

Wstyd zaciska mi gardło w momencie, gdy orientuję się, że pomyliłam podstawowe definicje.

Jestem idiotką. Głupiutką Małgosią, która weszła za słodyczami prosto do chatki Baby Jagi. Kretynką z przeświadczeniem, że jest jakąś księżniczką tylko z powodu zamieszkiwania różowego pokoju w ogromnej rezydencji i co jakiś czas odwiedza ją chłopiec książęcej urody.

Leżę na wielkim łóżku w tym dziwnym, królewsko urządzonym pomieszczeniu, do którego niedawno przeniosła mnie Rika i łzy napływają mi do oczu. Jej słowa przerażają mnie. Widzę, jak bredzi, jakby była w nieustannym amoku. W dodatku jest przekonana, że ją rozumiem i popieram.

Chcę stąd wyjść. Coś z tym miejscem jest okropnie nie tak i żałuję, nie zauważyłam tego wcześniej. Chwilami przyłapuję się na myśli, że byłoby lepiej, gdybym nigdy nie dowiedziała się prawdy o RFA. Gdybym tylko została wtedy w pokoju, gdybym poprosiła Raya o przesunięcie mojej ceremonii, do spotkania mojego i V w ogóle by nie doszło. Nadal, jak ostatnia kretynka, nieświadomie grałabym w grę.

Myślę o Rayu. Myślę o tym, jak zwiódł mnie jego głos podczas naszej pierwszej rozmowy telefonicznej. O tym, jak słodkie potrafią być jego słowa i jego tajemnice. Zastanawiam się, jak mogłam mu tak po prostu uwierzyć. Jak mogłam poczuć do niego sympatię już przy pierwszym spotkaniu. Jak mogłam spijać komplementy z jego ust aż do tej pory, nieświadoma konsekwencji własnych działań.

Jak mogłam zakochać się od pierwszego wejrzenia, jak jakaś głupia nastolatka.

Chcę pozwolić łzom płynąć po policzkach, lecz właśnie wtedy ktoś puka do moich drzwi. Boję się, że to Rika. Nie chcę z nią rozmawiać.

Chcę... zobaczyć Raya.

— ...[imię]? — choć głos jest przytłumiony, rozpoznałabym go i zza tysiąca woali. — To ja, Ray... Mogę wejść?

Radość wymieszana z ulgą wzbiera we mnie jak rzeka po wielkim deszczu. Niemal rzucam się, by otworzyć drzwi.

On tu jest. Mówi do mnie. Jego widok zapiera mi dech w piersiach. Fioletowy smoking jest delikatnie wygnieciony, broszka w kształcie róży przekrzywiona, włosy roztrzepane, oddech nierówny. Biegł? Czy aż tak bardzo chciał się ze mną spotkać?

— [imię]... — jego jasnozielone oczy zastygają w zaskoczeniu, gdy widzi łzy spływające mi po twarzy. Robi gest w moją stronę, ale się powstrzymuje. — Co się stało? Gdzieś cię boli?

Nie dając mu dojść do słowa, rzucam się mu na szyję. Czuję, jak chłopak spina wszystkie mięśnie. Szloch wyrywa mi się z piersi i wtedy Ray zaczyna jąkać się w panice.

— Co robić, co robić...? — mimo wyraźnego niepokoju w jego głosie, jego obecność mnie uspokaja. Bijąca z niego czysta troska jest tak autentyczna, jak żadne słowo Riki. Zaczynam płakać jeszcze bardziej, lecz tym razem z ulgi. Wyrzucam z siebie cały mój strach. Mimo że Ray jest zbyt zaskoczony, by choćby mnie objąć, wpuszczam go do sfery moich zmartwień. Moja ufność zaprowadziła mnie prosto w jego ramiona i wepchnęła mnie we wszystko, z czym teraz się zmagam. Lecz mimo to... on jest w tym całym szaleństwie najbardziej godny zaufania.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 29, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

your words... you. || mystic messengerWhere stories live. Discover now