Rozdział 4 Opanowanie

138 11 8
                                    



Caroline i Elvine siedziały w jadalni. Wróżka jadła naleśniki normalnie, w takim tempie jak je zapewne każdy. Lecz Caroline zjadła zaledwie dwa kęsy, więcej modliła się przy naleśniku, niż go zjadła. Stukała nerwowo widelcem o talerz, obracając go ciągle między palcami. Zwykle uwielbiała tę potrawę, jednak tamtego dnia, patrzyła na to wręcz z obrzydzeniem.

Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się stało w ciągu ostatnich dni. Straciła kontrolę nad przemianami w wilkołaka. Ręce całe jej drżały, nie potrafiła dobrze trzymać widelca. Przekładanie go z palca do palca stało się więcej niż uciążliwe. Kiedy tylko pomyślała o wczorajszej przemianie i o tym, jaki to sprawiło jej ból, miała ochotę schować się w pokoju pod łóżkiem i przeczekać te ciężkie chwile. Czyli możliwe, że wieczność.

— Caroline, nie jesz? — zapytała Elvine, spoglądając najpierw na swój pusty talerz, a potem na talerz siostry, który wyglądał na niemal nieruszony. Martwiła się o nią, miała taki nieobecny wzrok, który wlepiła w jakiś obrany przez siebie punkt.

Caroline spoglądnęła na widelec, który trzymała w ręku i położyła go na stole z wielkim hukiem. Wróżka aż podskoczyła i niespokojnie przyłożyła skrzydło do drugiego.

— Powiedz mi, czemu akurat mi się to przytrafiło, że stałam się wilkołakiem i teraz muszę przez to cierpieć?! — wykrzyknęła nagle, chowając twarz w dłoniach. Miała wrażenie, że za moment wybuchnie rozpaczliwym płaczem.

— Przedtem się to nie przytrafiało, musisz po prostu jakoś... — Elvine nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa, w ogóle nie wiedziała, co może poradzić siostrze. Nigdy nie była wilkołakiem, więc nie potrafiła postawić się w jej sytuacji.

— Widzisz? Sama nie wiesz... — westchnęła Caroline i przeczesała palcami swoje włosy. — Ja idę się ubierać... — powiedziała i wstała od stołu, nie fatygując się nawet posprzątać po sobie.

Przeglądała szafę przez ponad godzinę. Nigdy nie miała czegoś takiego, że nie wie, w co się ubrać i tym razem też tak nie było. Ubranie wybrała w co najmniej pięć minut, lecz myślenie o wszystkim zajęło jej trochę więcej. Siedziała przy tej szafie, patrząc na ubrania, które uwielbiała, a oczami wyobraźni widziała tylko, jak te cudowne, niebieskie rzeczy leżałyby na jej obrzydliwym, wilkołaczym ciele.

Dziewczyna bała się, że nawet w tamtej również nastąpić krwawa transformacja. Nie przypomniała sobie, aby transformacja kiedykolwiek nastąpiła trzy razy z rządu.

Po tej godzinie Caroline wyszła z sypialni, ubrana w luźną niebieską bluzkę, spódniczkę oraz niebieskie szpilki. Mogłaby pomyśleć, ż wyglądała bardzo elegancko, ale równie dobrze mogła ubrać się w worek na śmieci i tak samo by się czuła. Jak coś najgorszego na świecie.

Elvine siedziała w salonie, oglądając jakiś program kulinarny, gładząc Titę po jej miękkim futrze. Tita rozłożyła się na kolanach właścicielki, zadowolona, że jest głaskana przez dłużej niż pięć minut.

Caroline chciała dosiąść się do siostry, lecz nie ciekawiły ją programy kulinarne. Uważała, że to trochę dziwne i montowane. Przecież niewiarygodne było to, że wszystko kucharz potrafi zrobić perfekcyjnie. Dużo rzeczy jest ucinanych, przerabianych...

— Chcesz oglądać? — wtrąciła się Elvine.

— Nie za bardzo — odparła Caroline, na chwilkę wpatrując się w ekran. Jakiś australijski kucharz coś siekał z prędkością światła. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Ona prędzej odłupałaby sobie palce.

Midnight FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz