33. Problem

393 21 0
                                    


Chłopcy z Pomarańczarni czekali w mieszkaniu Zośki. Brakowało kilku chłopaków, czekali za nimi. Nikt nie wiedział co się stało, do czasu. Do mieszkania wbiegł Katoda z Słoniem. Na rękach Słonia spoczywał nie kto inny jak sam Alek. Z otwartymi oczyma i strużką krwi wypływającą z ust wyglądał jakby tylko wrócił z bójki, ale prawda była gorsza. Krwawiące rany postrzałowe całego ciała nadal wylewały czerwoną, dość gęstą ciecz, a blada skóra tylko podkreślała ogrom wrogości, która wisiała w powietrzu. Zośka widząc swoich kumpli z Alkiem, zamarł i pobladł gwałtownie. Otworzył szeroko buzię i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć chłopcy go ubiegli.

-Łapanka...-wysapał Katoda mierząc swoim nerwowym spojrzeniem cały salon. Słoń szybko odłożył ciało przyjaciela na kanapę i gestem dłoni zamknął mu oczy. Zośce zaszkliły się oczy

-A-a... A Hermes?- zapytał cicho nie odrywając oczu od martwego Alka, którego powieki powoli się unosiły ukazując te niebieskie tęczówki. Katoda pokręcił głową, na co Tadeusz odetchnął z ulgą

-Nie widzieliśmy jej w tłumie tamtych ciał- westchnął Słoń przeciskając się między kolegami.

-Poszukajmy jej -odparł pewniej Zośka odwracając wzrok od Alka, który znów patrzył pustym wzrokiem przed siebie.

I tym oto rozkazem mały oddział Tadeusza Zawadzkiego wybiegł z jego mieszkania na poszukiwania nieprzytomnej Mai Posłaniec znanej również jako Hermes. Dziewczyna nadal leżała nieprzytomna między obrazami, natomiast sprzedawca stał za kasą sącząc cicho swoją herbatę. Dla niego był to dzień jak co dzień, a nieprzytomna dziewczyna leżąca obok panoramy Warszawy nie robiła na niego wrażenia.

-Zaraz się obudzi i może coś kupi- mamrotał cicho sprzedawca przeliczając coś w swoim notesie. Nie widział, że mała stróżka krwi płynęła wprost potylicy dziewczyny

***

Do pokoju ostatniej Posłaniec wpadały ostatnie promienie ciepłego słońca. Dzień powili się kończył, a w raz z nim rósł smutek. Warszawskie niebo zakryły ciemnie, deszczowe chmury, które zwiastowały gromki deszcz, jak nie burzę z piorunami, której od zawsze bała się młodsza wersja Mai. Nikt o tym nie wiedział, tylko najbliżsi dziewczyny, już zmarli.

Alek, którego ciało znajdowało się już w kostnicy, do ostatniego momentu życia czuł się odpowiedzialny za tą małą, nieprzytomną istotkę. Uratował ją nie myśląc, aby wejść z nią do tego sklepu. Czasem głupota chodzi w parze z heroizmem. Tak też było w tym przypadku.

Tadeusz siedząc w salonie ścierał łzy rozpaczy. Dlaczego oni wszyscy teraz umierają? Co się dzieje? Niczego nie rozumiał. Mieli takie piękne plany na przyszłość, a oni tak po prostu z dnia na dzień znikali jakby wcale ich nie było. To tak niemiłosiernie bolało, Tadeusz nikomu, nawet największemu wrogowi nie życzył takich katuszy i bólu jakie teraz czuł on sam. Chłopak schował twarz w dłonie wzdychając cicho. Wymamrotał jakiś brutalny przekaz dla świata po czym westchnął ponownie. Ciekawiło go to, kto będzie następny. Maja? Ania? Hala? Słoń? A może on sam? Nie mógł i nie chciał tego przewidywać. Wizja śmierci przerażała go, pomimo tego, że coraz częściej ukazywała się jako ta całkowita ojczyzna, gdzie wszyscy spotykają się razem. Pocieszało to każdego, dawało nadzieję. Były osoby, które znajdowały się tam bardzo szybko, ale są też te, które kończą życie w samym jego środku. Maja kiedyś tak chciała, w pierwszych dniach swojej dolegliwości. To właśnie dzięki swoim bliskim, swoim przyjaciołom dziewczyna stanęła na nogi i pokazała na co ją stać. Posłaniec nie poddała się i nie podda. Nie tak szybko jakby wredny szkop tego chciał.

I kiedy noc już chulała, a strzały Niemców cichły dając popis nocnej Warszawie, Maja leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się po ciemnym pokoju. Ani żywej duszy na horyzoncie. Hermes westchnęła cicho i delikatnie podnosząc ścierpniętą rękę przetarła oczy. Myśląc w osamotnieniu rozważała wiele ciekawych spraw.

A więc to już? Nie mam mamy, Janeczka, nie mam Maćka... Jeśli mamy ginąć po kolei, oby bezboleśnie. Już dosyć bólu!

Myślała dziewczyna bez przerwy. Po dłużeszej chwili natchnęło ją aby zapisać swoje myśli. Hermes zerwała się szybko z łóżka tylko po to aby po chwili krzyknąć z bólu. Przerywający ból pleców był nie do opisania. Kłół i piekł, drażnił i wypalał dziury. Maja czuła jakby ktoś ciął jej plecy rozgrzanym ostrzem. Z oczu dziewczyny samoistnie popłynęły łzy, a grymas bólu nie schodził z twarzy.

-Co jest?! -zapytał przerażony Tadeusz wpadając do pokoju Mai. Szybko podszedł do jej łóżka i delikatnie chwycił dziewczynę za rękę -Co się stało?- zapytał ponownie, tym razem o wiele, wiele spokojniej

Kamyczki NadzieiWhere stories live. Discover now