13. Czarne gnidy w głowie

603 30 3
                                    

Minęło kilka niezwykle trudnych dni dla młodej Posłaniec i jej matki. Widziały się tylko podczas posiłków i pół godziny wcześniej, kiedy trzeba było zmienić opatrunki Rudego lub podać odpowiednie leki obojgu pogruchotanym. Maja nadal nie wiedziała gdzie jest. To na pewno nie było jej małe mieszkanie, które powinna rozpoznać w pierwszej kolejności. Tutaj było czyściej... Schludniej przede wszystkim oraz tak jakoś ładniej. Chciało się patrzeć na to wszystko. 

-Witam -odezwał się cicho Tadeusz wkraczając do pokoju Hermes i Rudego. Dziewczyna spojrzała na chłopaka. Od razu zauważyła małą paczkę w jego dłoniach. Blondynka ożywiła się

-Co tam masz?-zapytała niezgrabnie podnosząc się na ręce. Powoli uczyła się żyć ze swoim kalectwem. Raz do czasu czuła też inne kończyny, ale to właśnie prawa ręka była wiecznie "wyczuwana". 

-Nie dla ciebie ciekawska-zaśmiał się Tadeusz podchodząc do łóżka Rudego, który aktualnie spał. Jego stan znacząco się poprawił. Rany się goiły, kości zrastały, a on sam walczył o życie. Dobra opieka i szybka interwencja mogą zdziałać cuda. Zośka nachylił się na Rudym sprawdzając jego temperatura. Chłopak borykał się z gorączką od kilku dni. Zawadzki uśmiechnął się i odłożył pakunek na stolik obok łóżka

-Tadeusz?- odezwała się dziewczyna po chwili ciszy, odwracając się do Zośki. Chłopak spojrzał na nią uśmiechając się delikatnie, dając jej do zrozumienia, że może mówić dalej. -Gdzie my tak właściwie jesteśmy?- zapytała spuszczając wzrok

-Twoja matka ubłagała jakiegoś SS-mana aby was tutaj przyjął-odparł spokojnie. Maja zbladła gwałtownie wpatrując się w Tadeusza -Coś nie tak? W porządku?-zapytał widząc minę dziewczyny, która wyrażała nic innego jak czyste przerażenie. Maja tylko pokręciła głową

-Jesteśmy prawdopodobnie u mojego kuzyna -westchnęła cicho na co Tadeusz zaczerwienił się ze złości. 

-Twój kuzyn to SS-man, z ty nam nic nie powiedziałaś?!-krzyknął marszcząc brwi. Dziewczyna skuliła się delikatnie w sobie

-Spodziewałam się takiej reakcji. Moja babcia była Niemką- odparła cicho dziewczyna spuszczając głową.- Brat mojej mamy to ojciec właściciela tego mieszkania -dodała cicho. Nie spoglądała na Zośkę, wiedziała, że chłopak jest teraz zły jak osa i nie warto go prowokować. Dziewczyna powoli ułożyła się na łóżku i starała się nie zwracać uwagi na Zawadzkiego, który kipiał złością i cały czas wpatrywał się w Maję nienawistnym spojrzeniem. 

-Z-Zośka?-zapytał cicho przebudzający się Rudy. Miał uchylone powieki i spoglądał na Tadeusza z małymi iskierkami szczęścia w oczach. Zawadzki momentalnie się ożywił. Spojrzał na przyjaciela uśmiechając się szeroko. 

-Cześć Janek -powiedział, a jego uśmiech tylko się powiększał. Maja cicho przewróciła się na prawy bok. Nie chciała teraz zwracać na nich uwagi. Bolał ją fakt, że choć Bytnar dostał dużą pomoc od Anny Posłaniec, Zośka nie umiał być też wdzięczny Majce. Za co mógłby być wdzięczny? Za to, że kazała mu nosić pudełko z bandażami przy sobie. W końcu to on miał styczność z Rudym jako pierwszy. 

-Gdzie jesteśmy?-zapytał cicho Rudy otwierając szerzej oczy. Zaczął się rozglądać po pokoju, a kiedy zobaczył dziewczynę, która leży na łóżku obok spojrzał na Tadeusza zdziwiony. 

-Nie przejmuj się tym, ważne że jesteś bezpieczny -odparł Tadeusz uśmiechając się. Pamiętał jak pacierz, kiedy Janek jeszcze zmawiał z nim "Testament mój" bojąc się zapaść w śpiączkę. Piegowaty chłopak znów spojrzał na dziewczynę leżącą obok. 

-Kim jesteś? Co ci się stało?-zapytał delikatnie podnosząc się z łóżka na co zasyczał. Maja przewróciła oczami i powoli zaczęła się odwracać w stronę Rudego. Spojrzała na niego z obojętnością w oczach. 

-Mam naderwany rdzeń kręgowy -odparła cicho -Teraz już będę kalką Rudzielcu -dodała kładąc głowę na poduszkę. W pomieszczeniu zapanowała cisza, która piszczała w uszach. Rudy nie mógł zrozumieć

-Ale ty przecież ze mną rozmawiałaś... Wtedy było dobrze -odezwał się Rudy chrapliwym głosem. Kaszlał przez chwilę, ale z niecierpliwością wpatrywał się w Maję. 

-Dostałam kiedy wieźli cię już do szpitala. Obroniłam waszego przyjaciela -powiedziała Hermes akcentując słowo "waszego". Przymykając oczy westchnęła cicho. Teraz już chyba każdy wie, że Maję już nie boli ciało, a dusza. Bolą ją niemiłosiernie słowa Tadeusza. Poświęciła się trochę nieświadomie, tylko po to aby zostać skrzyczana na błahostkę?  Jeszcze czego

-Stanęła przed Alkiem, gdyby nie ona, prawdopodobnie Alek oberwałby śmiertelnie -dopowiedział Tadeusz. Rudy zbladł delikatnie. Wizja bez jego przyjaciela bardzo mu się nie podobała. Tadeusz ścisnął delikatnie dłoń przyjaciela chcąc dodać mu otuchy. Podziałało

-Chciałbym go zobaczyć -odparł spokojnie Rudy -Zadzwonisz po niego?-zapytał spoglądając na Zośkę. Chłopak pokiwał głową i ruszył do telefonu. W tym momencie Maja i Rudy zostali sami w pomieszczeniu, a między nimi zapadła nieprzyjemna cisza. Maja nie miała ani jednego pytania, nie chciała też rozmawiać, za to Rudy wręcz przeciwnie. Chciał zapytać o wszystko, co robili, kto jeszcze ucierpiał, czy ktoś zginął? Ale nie miał odwagi się odezwać, nie wiedział jak zagadać. I tego w  sobie najbardziej nienawidził. Jeśli chodziło o dziewczyny, nie umiał z nimi rozmawiać

---------------------------------------------------------

760 słów

Kamyczki NadzieiWhere stories live. Discover now