Charlie prosi o śmierć

215 25 3
                                    


Zamknęła za sobą drzwi wejściowe najciszej jak potrafiła, nie chcąc zwracać na siebie niczyjej uwagi. We własnym domu czuła się jak obca, która musi ukrywać swoją obecność. Zazwyczaj jej się udawało, ale tym razem panowała tu nienaturalna cisza, w której usłyszała pospieszne kroki. Po chwili w holu pojawiła się Pierwsza, blondwłosa dziewczyna, z miną wyrażającą złość. Nic nowego.

– Gdzie byłaś do cholery? – zapytała blondynka.

– Miałam zlecenie – odpowiedziała tamta, ściągając szary, długi płaszcz. Zauważyła ślady krwi na materiale, znowu będzie musiała oddać go do pralni. Dlaczego za każdym razem muszą bryzgać na wszystkie strony? Rzuciła odzienie na bok i spojrzała na stojącą przed nią dziewczynę.

– Charlie nas wzywa, czekamy tylko na ciebie – powiedziała oskarżycielsko.

– Muszę się przebrać.

– Pospiesz się, Trzynastka. To pilne.

Po tych słowach Pierwsza odeszła w głąb domu, zostawiając ją samą. Po głosach jakie doszły jej uszu zrozumiała, że rzeczywiście wszyscy czekali. Próbowała sobie przypomnieć, kiedy ostatnio Charlie wzywał ich wszystkich i nie potrafiła wskazać takiej sytuacji. Mimo, że mieszkali pod jednym dachem, ich ścieżki raczej się rozchodziły, chociaż może to ona unikała pozostałych. W końcu była Trzynastką. Niechcianą.

Powlekła się na po schodach na piętro, a potem długim korytarzem. Jej pokój znajdował się na samym końcu, tuż obok jednej z łazienek. Najpierw umyła twarz nad umywalką, pozbywając się ostatnich, widocznych gołym okiem śladów, swojej zbrodni, a następnie przeszła do sypialni. Rozebrała się do naga i włożyła nowe ubranie. Poprzednie włożyła do foliowego worka i rzuciła w kąt.

Jeśli Charlie ich wzywał nie będzie kazała mu czekać. Wystarczy, że pozostali już się niecierpliwili. Gdy schodziła na dół usłyszała przed domem uruchamiany silnik samochodu. Zbiegła pospiesznie na dół, narzuciła na siebie płaszcz i wypadła na zewnątrz. Chłopak siedzący za kierownicą ponaglał ją warczeniem silnika. Wsiadła z tyłu.

– Ileż można na ciebie czekać? – prychnęła Pierwsza, siedząca obok kierowcy. – Jesteśmy ostatni.

Trzynastka nie odpowiedziała, nauczyła się już, że nie przynosi do niczego dobrego. Od zawsze traktowali ją jak kulę u nogi, coś, co niezmiernie przeszkadza i wadzi. Ruszyli z piskiem opon, wzbijając w powietrze kłęby dymu z rury wydechowej i żwir z podjazdu. Spojrzała na zegarek samochodowy, który wskazywał niemal północ. Co pilnego mógł mieć dla nich Charlie o tej porze.

– Dokąd jedziemy? – odważyła się zapytać.

– Dostaliśmy współrzędne za miastem, wydaje się, że nic tam nie ma – odpowiedział Piątka, wrzucając wyższy bieg. Wyjechali na główną drogę, gdzie kompletnie zignorował sygnalizację świetlną i przepisową prędkość. Nie była pewna, czy powinni rzucać się w oczy tak brawurową jazdą szczególnie, że okoliczności nie były codzienne. Współrzędne za miastem? To nie brzmiało dobrze. Nawet Piątka, słynący z niedomyślności, musiał zdawać sobie z tego sprawę.

Jechali w ciszy przez resztę drogi. Po jakimś czasie wyjechali poza teren zabudowany, droga prowadziła przez puste pola i małe, zalesione tereny. Trzynastka rzadko opuszczała miasto, dlatego okolica była dla niej obca. Kierowca zerkał na nawigację, jakby również nie wiedział, dokąd dokładnie zmierzają. Skręcili w wyboistą drogę, na której musiał znacznie zwolnić. Po chwili spomiędzy drzew wyłonił się duży, blaszany hangar. Wyglądał na opuszczony, ale wejście było uchylone, a z wnętrza wydostawało się słabe światło.

TrzynastkaWhere stories live. Discover now