04. Rock odbity z rąk Rosjan

31 2 0
                                    

- Jesteśmy bez ekwipunku. – powiedział Masahiro, zaciągając się papierosem i spojrzał na kamienne twarze towarzyszy.
- Co masz zamiar zrobić? – westchnął zirytowany Benny.
Revy kipiała złością, była czerwona ze zdenerwowania. Pozostali byli przerażeni ową sytuacją jak i jej zachowaniem.
- Do diabła! – ryknęła. – Zamiast działać to siedzimy tutaj z założonymi rękami.
Reszta miała gęsią skórkę. Po pierwsze byli w sytuacji ciężkiej i to bardzo, a po drugie Revy odchodziła od zmysłów. Masahiro nie znał jej wcześniejszych reakcji, ale wydawała mu się, że podczas misji będzie bardzo opanowana.
- Jest jedna możliwość. – nowy dał nadzieję towarzyszom, gasząc papierosa w popielniczce.
Ruda wzięła go za ubranie i popchnęła w stronę biurka.
- Jaka?!
Dutch i Benny próbowali ją powstrzymać, ale bali się czy nie będzie stawiać oporu. Chociaż z takim temperamentem nas zastrzeli." – pomyślał Dutch.
- Mów! – ryknęła i szybkim ruchem wyciągnęła broń. Wycelowała w czoło rekruta.- Daję ci na to dziesięć sekund.
- Uspokój się do cholery! – krzyknął Benny. – To nic nie pomaga! – postawił się swojej towarzyszce. – Zabij tamtych zbirów, a nie nowego!
Doskonale wiedziała, że emocje na nic tu się zdają, jednak Rocko był jednym z nich, a nowy był po prostu nowy i musi poznać swoją pozycję. Puściła mężczyznę i spokojnie usiadła na krześle, odpalając kolejnego papierosa. Od godzin spaliła już pół paczki.
- Mów co można zrobić? – spytał spokojnie Benny, patrząc przez pryzmat okularów na rekruta.
- Współpraca z FBI. – dokończył.
Od tych trzech liter starali trzymać się jak najdalej, ale może to ich szansa? Mężczyzna, widząc ich reakcję westchnął i od razu wyjaśnił.
- Wiem, że nie powinniśmy w to wciągać kolejnych organów ścigania, ale nie mamy wyboru, niestety. Zaczął analizować ich reakcję, zdziwiło go, że nie było widać nawet minimum emocji.
Zapanowała cisza, a czas upływał nieubłaganie szybko. Było słychać tykanie zegara, który wisiał za Revy. W czterech głowach odbijał się niczym echo. Każde przesunięcie najszybszej wskazówki oddalało ich od samodzielnej pracy.
- On ma rację. – zgodził się Benny.
Zaskoczeni Revy i Dutch spojrzeli na niego. Kobieta podniosła się z krzesła i zaczęła chodzić w tą i z powrotem. Oboje wiedzieli. To jeden z nich musiał oficjalnie zdecydować.
- Dzwoń do Daichi'ego. – powiedział Dutch.
Masahiro skinął głową i wybrał numer do kolegi z FBI. Odebrał dopiero po trzecim sygnale.
- Cześć, to ja. - powiedział nowy rekrut. – Dysponujesz zespołem?
- Tak, a co?
- Potrzebujemy waszej pomocy.
Po drugiej stronie nastało długie milczenie. Masahiro zastanawiał się czy linia nie została przerwana. Cała trójka stała nad nim i słuchała przebiegu sytuacji.
- Jesteś tam? – spytał zaniepokojony do słuchawki.
- Dobra. – odparł. – Pomogę ci ze względu na naszą znajomość.
Na twarzy Masahira pojawił się uśmiech. Reszta odetchnęła z ulgą, wiedzieli, co oznacza ten wyraz twarzy.
- Jak już będzie po wszystkim to wiszę ci piwo. – powiedział.
- Jasne. Widzimy się na miejscu za piętnaście minut. Nasz samochód będzie stał 45 metrów od opuszczonego budynku, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
- W porządku.
Masahiro wiedział, że musi przekazać dwie wiadomości, jedną złą, drugą dobrą. Musiał to tylko dobrze rozegrać.
- Pomoże nam – zobaczył ulgę na ich twarzach – jednak to on będzie tu rządził.
Zobaczył jak Revy cała się spina, zacisnęła pięści, zamknęła oczy. Było widać w jej reakcji czystą złość.
- Jakiś plugawiec z FBI ma na dyktować warunki? - wysyczała przez zęby.
- Przy nim lepiej zapanuj nad swoimi emocjami – powiedział nadzwyczaj spokojnie – tu chodzi o jednego z nas.
- Postaram się – wypuściła powietrze i rozluźniła dłonie – pamiętaj, że jeszcze nie jesteś jednym z nas.
Odwróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenia, zostawiając mężczyzn samych sobie. Na spokojnie jeszcze raz przeanalizowali mapę budynku. Masahiro czuł, że oni mu zaufali, jednak kobieta była problemem ich relacji. Przez ramię spojrzał na drzwi, które przed chwilą minęła. Uśmiechnął się pod nosem. Ta ruda wojowniczka, jeszcze nie raz pokaże swoje ostre pazury, nie tylko w misji, ale broniąc swoich i to mu imponowało.

Dead men tell no talesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora