Starzec:
I wybiegł Młody Wojownik z palącej się wioski z wielkim zapałem za głosem Wielkiego Wojownika. Czuł, że w końcu ktoś się o niego upomniał, a bardzo długo na to czekał. Pobiegł ścieżką prowadzącą na gościniec.
Jednak gdy dotarł na skrzyżowanie ścieżki z gościńcem zatrzymał się nagle. Nie słyszał już krzyków w wiosce. Nie widział też mrocznej łuny. Było błękitne niebo i na skórze czuł lekki poranny wiatr. Ptaki ćwierkały beztrosko, pachniało wiosną.Ale czegoś brakowało..
.
.
.Gdzie jest Wielki Wojownik?
Zniknął.
Zdezorientowany młodzieniec nie wiedział co zrobić. Patrzył na bezchmurne niebo. Zaczął czuć rozgoryczenie a w jego krwi zaczęła buzować złość, która przeradzała się powoli w gniew, który bardzo szybko zmienił się we wściekłość.
Zaczął chodzić w kółko, kopiąc kamienie na prawo i lewo. Na koniec ostatecznie usiadł i się rozpłakał.