.Rozdział 11.

234 16 1
                                    

Siedzieliśmy na moim łóżku i milczeliśmy. W końcu wstałam i poszłam po zdjęcie, które po powrocie od lekarza wyjęłam z kieszeni i schowałam do biurka. Wyjęłam je i spojrzałam na nie. To dziecko miało dziwny kształt, ale muszę mu je pokazać. 

- Jeśli nie wierzysz, to proszę- podałam mu zdjęcie. Chwycił je w swoje duże dłonie i obejrzał. 

- Gosiu- zaczął, wreszcie usłyszałam jego głos po przeszło piętnastu minutach. - Który to miesiąc?

- Skoro to dziewiąty tydzień to pewnie początek trzeciego- odpowiedziałam kalkulując na głos i patrząc wzwyż. Robert się podniósł i podszedł do mnie łapiąc za ręce.

- To dziecko będzie najszczęśliwszym na ziemi- brzmiało to, jak obietnica. Po tych słowach ucałował mnie w czoło i położył dłoń na moim brzuchu. - Zaopiekuję się wami, ale dopóki chodzisz do szkoły tam nikt nie może wiedzieć czyje to dziecko- zapowiedział. Skinęłam głową, choć nie miałam pojęcia, jak chciał to ukryć. Wtuliłam się w niego i odetchnęłam z ulgą.

2 miesiące później...

- To, skoro znamy płeć to może wybierzmy imię- zaproponowałam, a Robert pokiwał głową. O dziwo od dwóch miesięcy ukrywamy, że dziecko jest nasze. 

- Czemu nie- odparł - Masz jakieś propozycje?

- Może Przemek? Albo Benjamin?

- Nie- powiedział zdecydowanym tonem - A może Aleksander?

- Nie, nie- zaprzeczyłam głową, nie lubiłam tego imienia - Kacper?

- A może Michał?

- Darek?

- Wojtek?

- Hm...- myślałam - Błażej

- Nie, Jakub?

- To dajmy już jeszcze Filip!- krzyknęłam wesoło, a on spojrzał na mnie poważnie

- Idealne, Filip Jankowski- powiedział

- Ty, no faktycznie. Ładne jest i pasuje, no to będzie Filip- roześmiałam się. Nadal nie byłam przekonana co do tego dziecka i tego, że dam radę. Jednakże Robert cały czas był i trzymał kontrolę.

Na drugi dzień wujek zawiózł mnie do szkoły i jak tylko wyszłam rzuciło się na mnie kilkoro uczniów.

- Ładnie to tak paradować z bachorem własnego wychowawcy?!- krzyczeli 

- A fajnie było chociaż się bzykać z wychowawcą?!- krzyczeli jeden przez drugiego, a ja zalewałam się łzami. Skąd wiedzieli? Jak się dowiedzieli?

- Zostawcie mnie!

- Tak! Leć szukać Jankowskiego!- krzyczeli za mną, a ja trzymałam swój brzuch i wbiegłam do szkoły. Każdy wytykał mnie palcami i się śmiał. Jeszcze bardziej niż wtedy, jak ciąża wyszła na jaw.

- Małgosiu- usłyszałam głos sekretarki - Mogłabym cię prosić?

Poszłam z kobietą do jej gabinetu, a stamtąd prosto do dyrektora. 

- Małgorzato, o jesteś to świetnie- kiedy weszłam to przed biurkiem stał już Robert ze skruszoną miną. Stanęłam obok niego i otarłam łzy. - Doszły mnie słuchy co między wami było lub jest nie wiem...- mówił trzymając ręce na biodrach i odgarniając przy tym marynarkę.

- Nic nie ma dyrektorze- zaprzeczył Robert, a ja spojrzałam na niego zaszokowana tym co mówi. Jak tak mógł powiedzieć? Przecież...

- To chociaż tyle, ale tak nie może być. Małgorzato, czy to prawda, że jesteś w ciąży z panem Jankowskim?

- Tak, nawet wybraliśmy imię przecież- mówiłam załamana i patrzyłam co chwila na dyrektora i ojca Filipa.

- Panie Robercie, zdaje sobie pan sprawę z tego, że to złamanie regulaminu? To pańska wychowanka, na dodatek ma 16 lat!- mężczyzna podniósł głos 

- Dyrektorze, to nie było zamierzone ani nic, po prostu wyszło przypadkiem. Już na pewno nie planowałem z nią dziecka!

Słuchałam tego z nie dowierzaniem i łzami w oczach.

- No teraz to już nic nie zrobimy. Ciąża, jak widzę jest zaawansowana, więc nawet nie pytam ile to już trwa. Ja muszę wyciągnąć konsekwencje, jestem zobowiązany zgłosić to do kuratorium oraz zawiesić pana w obowiązkach nauczyciela na czas nieokreślony. A do szkoły wezwać twoich rodziców lub opiekunów Gosiu- zwrócił się do mnie - Na razie to tyle, od jutra pana nie chce tutaj widzieć

- Rozumiem- powiedział poważnie Robert i wyszedł, a ja za nim. Zaraz za drzwiami chwyciłam go za rękę.

- Co ty powiedziałeś? Przecież chcesz tego dziecka! Przecież ponoć chcesz być z nami!- krzyczałam w płaczu

- Uspokój się i przestań krzyczeć- uciszył mnie surowym tonem - To miało nie wyjść na jaw. Wiesz, jakie teraz będę miał problemy? Mogę pójść nawet do więzienia! Nie chce mieć z tobą ani z tym dzieckiem nic wspólnego! Zostaw mnie już w spokoju!

- Aha, czyli jak się podejmowałeś ojcostwa to nie wiedziałeś, że to się może wydać?!- zawołałam, kiedy chciał odejść

- Przestań się drzeć małolato. Ja ci nie kazałem ze sobą sypiać! Poza tym mogłaś sobie kupić tabletki! Zresztą skąd wiadomo, że to moje dziecko? Jak do mnie przyszłaś nie byłaś już dziewicą- zakpił, a ja poczułam cios w serce. Jak on mógł. Filip to było jego dziecko. Wszystko się zgadzało. Z Lukiem nie spałam już miesiąc przed wyjazdem, a w ciążę zaszłam już tutaj na miejscu. Po usłyszeniu tych słów nie zawahałam się ani chwili tylko wymierzyłam mu cios w policzek. Złapał się za buzię i odszedł. 

Zostałam sama. Zostaliśmy sami. Tylko ja i mój synek. Mój, własny. Nie jego. On nie zasługiwał, żeby być jego ojcem. Nie pozwolę, aby ktokolwiek zrobił Filipowi krzywdę. Jestem jego matką i będę go chronić, a jego nie dopuszczę do tego dziecka. Jak się obudzi co stracił za parę lat. Nie pozwolę. 

To dziecko jest tylko moje i nikogo więcej. 

Cały dzień się ze mnie śmiali i wytykali palcami. Dopiero Julka podeszła do mnie i przytuliła bez słowa.

- Domyśliłam się od razu- wyszeptała mi do ucha - Było to po was widać

- Jula, I thought, that he want* [dla tych co nie rozumieją, przypis na dole]- zaszlochałam po angielsku. 

- I know, I know darling**- odpowiedziała mi w tym samym języku i głaskała mnie po głowie- Ale nie martw się, pomogę ci 

- Julka ma rację, pomożemy ci oboje- dołączył się Rafał - Jankowski od początku mi się nie podobał. Nie wiem, jak mogłaś z nim być, ale zostawić kobietę w takim stanie to trzeba być skończonym dupkiem- skomentował Rafał i przytulił mnie - Nie martw się niczym

- Dziękuje- mówiłam i pociągałam nosem - Stworzę Filipowi najlepszy dom

- Filip?- wyciągnęła z mojego zdania Julka - Wybrałaś imię?

- Wybraliśmy- poprawiłam ją smutno - Ale tak bardzo mi się podoba, już przywykłam do niego. Mój mały Filipek też je polubi. Filip Wojtecki- zaśmiałam się, a przyjaciele mi zawtórowali. 

- Damy sobie radę, Gosia. Nim to się zajmą specjalne organy

- Tylko wiesz, ja też mogę mieć przez to kłopoty. Uwiodłam nauczyciela

- Dziewczyno! On od początku patrzył na ciebie inaczej, sam cię uwiódł, a ty się po prostu dałaś. Jesteśmy młode kto by nie poleciał na taką gadkę. Na pewno ci mówił nie wiadomo co- przewróciła oczami, a ja skinęłam głową.

- Jeszcze będzie żałował co zostawił- stwierdził Rafał i pogłaskał mnie po ramieniu.

* Jula, ja myślałam, że on chce
** wiem, wiem kochanie

~*~
Hello!
Macie rozdział Gośki, się nieźle porobiło. Mam wrażenie, że totalnie zepsułam własny pomysł. Nie umiem pisać, masakra.
Tatuś ma już 37K
Małgorzata 1K
Dziękuje, że jesteście i czytacie te bzdety
Kocham Was! 😚😕
Pozdrawiam i całuje Nataly :) :*

MałgorzataNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ