.Rozdział 6.

242 16 2
                                    

Miesiąc później...

To ukrywanie się jest już denerwujące. Chciałabym z nim iść przez miasto i trzymać się za ręce, a nie mogę. Jeśli ktoś nas wtedy zobaczy to jesteśmy martwi, Robert straci pracę, a mi to już nie wiem co zrobią. Za uwiedzenie nauczyciela. Nie jestem pełnoletnia to oskarżą go o molestowanie na nieletniej. Kiedy ja go naprawdę kocham i w tym nie ma nic czego bym nie chciała. Na wszystko ma moją zgodę. Tylko ludziom się nie przetłumaczy, niestety. 

- Gośka- usłyszałam głos Julki, która siedziała obok mnie na korytarzu - Ty kontaktujesz tutaj?

- Tak, a co?- zmarszczyłam brwi

- No jesteś jakaś nieobecna, taki błysk w oku. Niech zgadnę, zakochałaś się!- klasnęła w dłonie

- Ja? Zakochana?- parsknęłam śmiechem udając, że nie wiem o czym ona mówi i, że to nie prawda. Nie mogłam w ogóle powiedzieć, że jestem zakochana, bo wtedy by dopytywała kto to, a ja nie mogłam zdradzić, że sypiam z naszym wychowawcą. Na dodatek, jak się dowie, że jestem zakochana to do reszty dojdzie, jak po sznurku. 

- Gośka, znam cię już trochę i nie oszukasz mnie- mówiła dalej. Była strasznie uparta i potrafiła dopiąć swego. Jednak ja też byłam uparta i to bardzo, dlatego nie powiedziałam więcej ani słowa. Dziewczyna też przestała dopytywać i rozmowa dobiegła końca. 

Nie mogłam nikomu w tej sprawie ufać. To było zbyt niebezpieczne. Byłam w tym sama, więc i dawać sobie radę musiałam z tym sama. 

- Dziewczyny- podszedł do nas Robert - Macie klucz do klasy i po dzwonku wejdźcie, okej?

Zagryzłam wargę, żeby nie dać ponieść się uczuciu i spuściłam głowę. Julka wzięła kluczyk i skinęła głową. 

Lekcje z Robertem były dla mnie karą. Prawdziwą karą, bo przy klasie nie mogłam mu nawet uśmiechu posłać. Każdy mógł to zauważyć. 

- Gosiu- usłyszałam głos Roberta i aż mnie zmroziło. Podniosłam głowę znad zeszytu i spojrzałam na nauczyciela. - Może przeczytasz zadanie?

Przełknęłam ślinę i spojrzałam do zeszytu. Zaczęłam czytać co miałam napisane i walczyłam ze sobą. Serce mi waliło, kiedy stał tak blisko mnie. Niby tylko przy mojej ławce, ale to już było bardzo dużo. Zwłaszcza, że nie byliśmy razem od weekendu. 

- Dobrze, chciałem prosić, żebyś została chwilę po lekcji- powiedział bardzo poważnie, a wszyscy krzyknęli ''uu''. Zabrzmiało to groźnie. Całą lekcję się zastanawiałam czemu kazał mi zostać, chodziło o lekcje czy o nas? Chciał to przerwać? Czy mnie zganić za coś? Przecież nie wzbudzam żadnych podejrzeń. Kiedy zadzwonił dzwonek, spakowałam się i podeszłam do jego biurka. Klasa wychodziła, a on mi powiedział, że pogadamy jak wyjdą. Nie wyszeptał tego tylko powiedział na tyle głośno, żeby klasa usłyszała. Czyli zachowujemy pozory. Po wyjściu wszystkich uczniów, Robert podszedł do drzwi i je zamknął na klucz, który schował do kieszeni spodni. 

Zmarszczyłam brwi na to co robi, ale czekałam cierpliwie na dalszy rozwój wydarzeń. 

- Jak ja czekałem, maleńka- powiedział stęsknionym głosem i rzucił mnie na ławkę. 

- Ale jesteśmy w szkole!- pisnęłam spanikowana, że ktoś nas nakryje albo usłyszy. 

- Zamknąłem nas, więc nikt nie wejdzie- zakomunikował i zaczął mnie całować. 

Przerwa miała 10 minut, więc musieliśmy szybko doprowadzić się do porządku i iść na kolejne zajęcia. Ale umówiliśmy się na popołudnie. Od razu po szkole poszłam do jego mieszkania. Ciotce napisałam, że idę na miasto do galerii. Jednak, gdy szłam do Roberta to przypałętał się Michał.

- Gosia, wracasz do domu?- zapytał podbiegając do mnie

- Nie, a co?- odpowiedziałam lekko zła na niego. Może się czegoś domyślić. 

- A, gdzie idziesz? Mógłbym się dołączyć?- dopytywał, a mi nerwy już rosły. 

- Michał, idę do...- urwałam i zagryzłam wargę. Nie mogę powiedzieć, że idę do chłopaka, bo będą się dopytywać kto to taki. A to mi nie na rękę. Jednak to, że przerwałam musiało dać piętnastolatkowi do myślenia. 

- Rozumiem - zaśmiał się - Idziesz do tego swojego chłopaka, spoko nie wydam cię. Miłej zabawy- szturchnął mnie swoimi biodrami i poszedł dalej. Westchnęłam tylko. Teraz wiem, jak się czuje moje starsze rodzeństwo. 

Obejrzałam się za sobą czy nikt za mną nie idzie i poszłam dalej, przyspieszając kroku.

Wróciłam do domu przed osiemnastą i, jak tam weszłam to poczułam cudowny zapach fast foodów. Czy to była pizza?

Od razu wpadłam do kuchni i pociągnęłam nosem. Od razu poczułam się głodna, bo w sumie nic nie jadłam od wyjścia ze szkoły. 

- Czy wy zamówiliście pizze?- pisnęłam podekscytowana 

- Nie- zaśmiała się Julka - Mama zrobiła

- Poważnie?!- ucieszyłam się i rzuciłam cioci na szyję. - Uwielbiam pizzę, dziękuje!

- Ojej, no już dobrze. Małgosia, bo mnie udusisz- śmiała się kobieta. Nie wiem co mnie opanowała taka radość, ale to było przyjemne uczucie. 

- A jak tam było w galerii?- zapytał wujek - Bo masz świetny humor, kupiłaś coś?

- Nie- odpowiedziałam szybko - A humor mam, bo ładne rzeczy widziałam 

W kłamstwie nie miałam sobie równych, więc nie wyczuli na pewno, że kłamałam. 

 Miesiąc później...

- Mirek! Masz te zioła?!- krzyczała ciocia, a ja klęczałam nad toaletą i wymiotowałam. Od rana dzisiaj wymiotuje, praktycznie nie wychodzę z łazienki. 

- No przeszukałem całą szafkę, ale nie ma!- odkrzykiwał wujek, a ja miałam wrażenie, że zwymiotuje swoje wnętrzności. 

- Jak nie ma, jak kupowałam! To leć do apteki!- wołała i uchyliła drzwi do łazienki. Weszła do środka i usiadła na wannie - Jak się czujesz, kochanie?

- Chyba zwymiotuje swoje organy- wymamrotałam. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na ciocię - Musiałam się czymś zatruć 

- Też tak myślałam- powiedziała zamyślona, jakby coś analizowała - Ale, gdybyś coś zjadła wczoraj to byś wymiotowała pewnie już w nocy, a nie dopiero od rana. Patrzę w twoje oczy i mam deja vu- powiedziała z lekkim strachem w głosie, jak i z nutką załamania.

- To znaczy? Nie rozumiem- pokiwałam głową i to był błąd, ponieważ skończyło się to kolejnym wymiotowaniem. Ciocia przytrzymała mi włosy i, kiedy skończyłam wróciła na wannę. 

- Widziałam to samo u twojej mamy, ten sam błysk w oku miała co ty teraz, kiedy była w pierwszej ciąży- powiedziała bardzo poważnie, a ja zrobiłam duże oczy. To niemożliwe. 

- Ciociu, czy ty chcesz powiedzieć, że...- przerwały mi znowu wymioty i po skończeniu spojrzałam na przyjaciółkę mamy - ... To niemożliwe, ja mam 16 lat- dokończyłam

- Twoja mama, jak się dowiedziała też miała 16 lat- przypomniała ciocia, a ja zganiłam się w myślach. Fakt. Urodziła Aśkę jeszcze przed 18. - Gosiu, masz chłopaka, prawda? Wiem, że jesteś zakochana, bo to widać i wy już jesteście razem kilka miesięcy, prawda?

- Ciociu, ale...zabezpieczaliśmy się!- krzyknęłam spanikowana - To jest niemożliwe, ja...nie mogę...- rozpłakałam się, a ciocia mnie przytuliła. 

- Już dobrze, spokojnie. Może się mylę, ale Anastazja miała ten sam błysk w oku- mówiła, a ja poczułam zapach jej perfum. W błyskawicznym tempie się odsunęłam i znowu zaczęłam wymiotować. - Co wy macie z Anastazją do moich perfum? 

~*~
Hejka!
Pisze z angielskiego hahaha, wstawiam rozdział teraz(pewnie bym wgl nie wstawiła, gdyby nie moja pani menadżer, która mi przypomniała. Dzięki!), bo zapomnialam hahahhaha.
Jestem zakochana, usprawiedliwiam się hehe
Dziękuje za komentarze i wyświetlenia! Już ponad 400 Was! ❤
To do jutra! 😘
Pozdrawiam i całuje Nataly :) :*

MałgorzataWhere stories live. Discover now