Rozdział 8

1.8K 125 14
                                    

Dyrektor szedł korytarzem powiewając swoją czarną peleryną z fioletowym kołnierzykiem. Gdy spojrzał w lewo zauważył rozczochraną, oburzoną Trelawney idącą naprzeciw niego. W ręce trzymała brudną od fusów filiżankę z której kropelka herbaty kapła na kamienną posadzkę. Wyglądała, jakby co naj mniej oszalała. Gdy spojrzała przed siebie i ujrzała idącego w jej stronę dyrektora nastąpiła mu na drogę.

- Ten chłopiec jest okropny! Podważa mój autorytet!- krzyknęła zdesperowanym głosem szeleszcząc wiszącymi na jej szyi koralikami.

- Jaki chłopiec? - zdumiał się dyrektor.

- Czarne włosy, zielone oczy-y-y... - przerwała wylicznkę jąkając się. Po chwili wytrzeszczyła spojrzenie i wyjąkała. - J-James P-Potter. On wyglądał jak on! Prawie... - dodała po namyśle- Z wyjątkiem oczu, one były zielone...

- Tak, tak - przerwał jej dyrektor - Zielone... Sybillo... Nie mów proszę nikomu, że widziałaś tego chłopca.

Nauczycielka wyprostowała się dumnie i zarzuciła szal za szyję.

- Oczywiście dyrektorze, dochowam tajemnicy.

Dumnie podniosła głowę i ruszyła wyniosłym krokiem w zdłóż kamiennego korytarza.

Gdy dyrektor dotarł do fioletowych drzwi namyślił się nim sięgnął po klamkę. Za drzwiami słychać było szumienie wiatru. Dumledore zesztywniał, lecz dzielnie pociągnął za klamkę.

W środku zastał obraz, który go co naj mniej przeraził. Harry siedział na łóżku z rękami uniesionymi w górę nad swoją głową. Oczy miał skierowane w górę i wyraźnie na coś patrzył. Gdy dyrektor spojrzał na przestrzeń nad rękami chłopaka serce w nim zmarło. Kreślił on palcami smugi w powietrzu. To był piękny widok. Potter nie zdając sobie sprawy, że ktoś go obserwuje delektował się swoją mocą.
Gdy Harry pstryknął palcami smugi przybrały żółty kolor. Na kolejne pstryknięcie ułożyły w powietrzu kształt przypominający ogromną róże. Gdy Potter pstryknął jeszcze raz róża zaczęła się obracać, aż zamieniła się w jedną wielką żółta wstęgę. Harry zaczął powoli opuszczać ręce, a kwiat rozpływał się w powietrzu.

- To było piękne Potter - szepnął w niebo wzięty dyrektor.

Harry podskoczył i wbił nienawistne spojrzenie w oczy Dumbledor'ea.

- Czy nikt nie nauczył Pana aby pukać, a może nie zna Pan znaczenia tego słowa? - spytał głosem aż cieknącym od jadu.

Dyrektor wyglądał jakby się trochę zmieszał.

Nastąpiła chwila milczenia,którą przerwał Dumledore.

- Jak? - spytał głosem dobrotliwego starca.

- Co jak? - zniecierpliwił się Harry, który delektował się minioną falą milczenia.

- Jak dziecko takie jak ty...?

- Jakie? - spytał rozbawiony Potter śmiejąc się w duchu że starca.

Dyrektor spojrzał głęboko w oczy swojemu przyszłemu wychowankowi i zobaczył w nich rozbawienie za którym kryła się spora nutka ciekawości.

- Dziecko światła.

Harry usadowił się wygodniej na łóżku.

- Jaśniej proszę.

Dyrektor westchnął a z jego oczu znikały wesołe iskierki.

- Twoi rodzice byli całkowicie oddani światłu.

- Znał Pan moich rodziców? - spytał nie potrafiąc utrzymać ciekawości na wodzy.

- Znałem ich doskonale. Uczęszczali do tej szkoły.

Inny niż inniWhere stories live. Discover now