Rozdział 5

2.1K 134 9
                                    

Wszedł do zamku i otworzył szeroko oczy. Był w miejscu, które spokojnie można by było nazwać...domem. Mimo, że dopiero tam wszedł już czuł aurę tajemniczości każdej cegły w murach zamku. Wszystkie emitowały czystą magią. Pozwolił uśmiechowi wlać się na jego twarz. Zawsze marzył, by znaleźć się w miejscu takie jak te. Puste korytarze jakby zachęcał do przejścia się nimi. Spojrzał w losowym kierunku by natrafić na ogromne drzwi. Uchylił je delikatnie z zaciekawieniem rosnącym w miarę odkryć. 

Pięć stołów wstawionych pionowo z wyjątkiem jednego poprzecznego przed wszystkimi. Pochodnie na ścianach dodawały temu miejscu tak wiele uroku, że Harry'ego aż przeszedł po plecach dreszcz.Wycofał się z pomieszczenia i zaczął powoli iść po schodach. Spojrzał w górę i przeszedł go szok. One się RUSZAŁY! Postanowił na razie przejrzeć parter a dopiero później narażać się na te...schody.

Harry otrząsając się z szoku pomyślał, że to i tak jakiś głupi sen, więc nie mając nic do stracenia ruszył korytarzami. Doszedł do drzwi na parterze z napisem " Pokój nauczycielski" i zapukał. Otworzyła mu pewna kobieta w wysokim koku i srogą miną na twarzy, która prawie natychmiast zmieniła się w zdziwienie. Przecież niewiele razy zdarzyło jej się zobaczenie ucznia podczas wakacji a tym bardziej pukającego jakby nigdy nic do pokoju nauczycielskiego. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

- Dzień dobry, nazywam się Harry Potter i szukam gabinetu dyrektora.- powiedział przesłodzonym głosem.

Kobieta spojrzała zszokowana na Pottera na co Harry przewrócił oczami. Ile jeszcze będzie musiał to znosić?

- Na drugim piętrze za posągiem.

Serce jej zadrżało jak spojrzała na młodą twarz Jamesa Pottera, tylko jedna rzecz była nie na miejscu. Zielone oczy...oczy Evans. Zanim zdążyła się pozbierać chłopak mówiąc " Dziękuję " odszedł z jej zasięgu wzroku. 

-----------------------------

 Harry doszedł na drugie piętro.

Za posągiem? Co to miało znaczyć?

Pytał sam siebie, lecz jak na zawołanie zauważył posąg i podziękował sobie w głowie za swoją głupotę. 

- Cytrynowy sorbet.

Przewrócił oczami i wszedł do środka. Ten pomysł z hasłem przypominał Harry'emu mugolskie pamiętniki na hasło. Skrzywił się. Dużo razy widział przez okno jak rozchichotane ośmiolatki siadały na ławce przy parku znajdującego się naprzeciwko sierocińca. Szeptały między sobą i pisały w zeszycikach nawzajem zaglądając sobie przez ramię. Powstrzymując wspomnienia Harry wszedł do gabinetu. Pierwszym co zobaczył był ów mężczyzna siedzący naprzeciwko jakiegoś starca jedzącego cytrynowy sorbet. 

Serio? - spytał Potter w duchu sam siebie

- Dzień dobry, wiem, że teraz przyszedł czas na mówienie jak się nazywam i nawzajem, ale są sprawy ważniejsze - powiedział do zdziwionego dyrektora- czyli co ja tutaj robię i co się to do licha dzieje?! - niemal wykrzyknął desperacko Harry.

- Panie Potter jest pan tu na moje wezwanie...- czekał aż Harry się spyta go o co chodzi, lecz ten tylko skrzyżował ręce i uniósł brew więc kontynuował- Czy wytłumaczy nam pan to? - spytał podając chłopcu kopertę.

Harry zdumiony sięgnął po kopertę i obrócił ją.

Z tyłu widniały niektóre z jego danych, za to z przodu herb a w nim lew, kruk, borsuk i wąż.

- Skąd macie moje dane? - spytał Harry zimnym głosem.

- Zawsze mieliśmy - odparł dyrektor.

- Nie o to pytam. 

Lekki wietrzyk przeciął powietrze.

Nie, nie teraz - pomyślał i ze spokojem poruszył ledwie widocznie palcem na co wiatr widocznie się uspokoił i teraz tylko delikatnie muskał palce Harry'ego.

Harry  modlił się, by nikt tego nie zauważył, lecz jego modlitwy nie zostały wysłuchane. Spojrzał na dwóch mężczyzn patrzących na siebie ukradkiem. Harry już to wiedział. Miał kłopoty i to poważne.

Szukam chętnego do zrobienia zwiastunu. Chetnemu udzielę więcej pytań odnośnie książki na priv. Zgłoszenia wysyłajcie albo na priv, albo w komentarzach.

Inny niż inniWhere stories live. Discover now