- Poważnie? - zapytał wcale nie czekając na odpowiedź. - Możesz mi wierzyć lub nie, ale w tym przypadku chyba jednak wiem o czym mówię.

Tym razem już milczała, analizując każde jego słowo. Próbowała przypomnieć sobie, kiedy, będąc jeszcze z Ronem, miała okazję w tym samym czasie obcować z Malfoyem. Nie miało to jednak miejsca, więc nie mógł nic wiedzieć na temat jej, byłego już, małżeństwa. Po głowie jednak krążyła jej myśl, której nie potrafiła się pozbyć. Przecież jakiś czas temu Malfoy miał okazję przetrzepać jej umysł, a ona sama nie miała bladego pojęcia co tam widział. Przed oczami stawały jej najróżniejsze obrazy z przeszłości, żaden jednak nie został na dłużej.

Poskładała jednak na swój pokrętny sposób tok myślenia towarzysza. To trzeba było jej przyznać, nawet pijana miała całkiem trzeźwe myślenie.

- To przez legilimencję mnie unikałeś? - zapytała cicho, zwalniając kroku, aby móc spojrzeć na mężczyznę. - Co takiego widziałeś w moim umyśle, co bardziej przeraża ciebie niż mnie?

Była zbyt pewna siebie, jednak głos nie zadrżał jej ani na sekundę. Kłamała, mówiąc, że jej to nie przeraża. Wszystkie najbardziej bolesne wspomnienia często do niej wracały, a kończyły się winem, niewygodną kanapą i kacem kolejnego dnia.

- Granger, nie będę teraz wywlekał twojego pokrętnego umysłu na światło... Nocne. - fakt, była noc, ale mógł sobie darować tą grę słów. - Jesteś pijana i zmęczona, ja też, więc chciałbym wrócić jak najszybciej do domu.

-Nie. - zaparła się, stając w miejscu. - Masz mi powiedzieć, co dokładnie widziałeś.

Bił się z myślami, wiedząc, że Granger go zmiecie z powierzchni ziemi jak jej nie powie, ale zrobi dokładnie to samo, kiedy powie. Przystanął nie spoglądając na towarzyszkę, wlepił wzrok w mokry chodnik. Już mu było wszystko jedno, czy deszcz mu kapie na nos, czy płaszcz ciąży od przemoczenia.

- Przemknęło mi po prostu zachowanie Weasleya w stosunku do ciebie i tyle.

Patrzyła na niego z uniesioną brwią, kompletnie nie wierząc. Z resztą, widziała jego wyraz twarzy, a od deszczu zdążyła na tyle wytrzeźwieć, żeby dotarło do niej, że coś kręci.

- Kłamiesz. - odparła. - A przynajmniej na pewno nie mówisz wszystkiego.

Brawo, mała... Westchnął w duchu, już szykując sobie w głowie listę gości na własny pogrzeb.

- Byłaś w ciąży. - odezwał się w końcu pod naporem spojrzenia gryfonki, chcąc jak najbardziej ostrożnie dobrać słowa. - Widziałem moment, kiedy poroniłaś i to, jak zachowywał się Weasley.

Zamarła w momencie, kiedy do niej samej wróciło to wspomnienie. Do teraz nie jest w stanie uwierzyć, jak coś tak okropnego mogło przydarzyć się w jej życiu. Mimo wszystko w duchu cicha nadzieja jej mówiła, że nic nie dzieje się bez powodu. Zaraz przed samym rozwodem wyobraziła sobie, jak wyglądałoby ich życie z dzieckiem i z jaką obojętnością by je traktował Ron. Oboje dzieci. Ciąża była bliźniacza, a w momencie, kiedy już to wiedzieli, zaledwie tydzień później Hermiona poroniła oboje dzieci.

Wróciła do rzeczywistości, kiedy dotarło do niej spojrzenie Malfoya. Była przekonana, że wszystko, co wyczytał z jej głowy potraktuje jako smakowite kąski do napawania się jej bólem. On jednak w oczach miał czyste niezrozumienie. Jakby cała ta sytuacja była dla niego kompletnie abstrakcyjna i nie do pojęcia.

- Powiedz coś. - usłyszała. - Zwyzywaj mnie za grzebanie w głowie, za to, że widziałem coś, czego nie powinienem. Po prostu coś powiedz, bo już nic nie wiem...

W jej oczach stanęły łzy, kiedy dotarło do niej wszystko co się wydarzyło w ostatnim czasie. Nie unikał jej dlatego, że interes się zakończył, tylko dlatego, że sam nie potrafił sobie poradzić z tym, co doświadczyła gryfonka. Nie pałali do siebie miłością, ani nawet przyjaźnią, jednak jego przyzwoitość nigdy nie pozwoliłaby mu potraktować w taki sposób kobietę. Pomimo całej jego przeszłości, pomimo różnych przygodnych znajomości, żadna nigdy nie dostała czegoś na co nie zasługiwała.

Widząc jej łzy już całkowicie się rozbił, nie wiedząc co ma zrobić. Hermiona jednak wreszcie wróciła do rzeczywistości i, niewiele myśląc, objęła swoimi niewielkimi dłońmi plecy blondyna, wtulając twarz w jego szyję.

- Przepraszam. - wyszeptała walcząc z płaczem.

Objął ją jeszcze mocniej, wypuszczając z ust głośny świst powietrza. Wtedy Granger się rozkleiła całkiem, choć był niemal pewien, że powodował to alkohol. Ona jednak nie płakała przez alkohol, który już dawno przestał jej mieszać w głowie. Płakała nie radząc sobie z niesprawiedliwością całego świata wobec niej.

- Już dobrze. - usłyszała nad głową jego cichy głos. - To nie ty mnie powinnaś przepraszać. To ja wygrzebałem coś, czego nie powinienem.

- Nie miałeś wyjścia. - pociągnęła dwa razy nosem. - To nie twoja wina, że mi w życiu nie wyszło...

Chłonął w tym momencie jej zapach, pomimo, że cała była przemoczona od deszczu, a w oddechu wyczuwalny był alkohol. On wyłapywał z niej zapach piwonii, której nigdy wcześniej nie miał okazji poczuć. Gładził jedną ręką jej włosy, a do jego głowy docierały suche fakty abstrakcyjności tej sytuacji. Nigdy by nie pomyślał, że znajdzie się w takim położeniu z dokładnie tą osobą.

- Tobie wyszło. To Weasley spieprzył. - powiedział, odsuwając od siebie gryfonkę, wciąż trzymając dłonie na jej ramionach. - Wierz mi, lub nie, ale byłbym skłonny obić mu za to mordę.

Do domu, w którym obecnie mieszkała Hermiona zostało zaledwie dwadzieścia metrów. W ciszy doszli do drzwi, których próg oboje przekroczyli. Malfoy spodziewał się wszechobecnej czerwieni i złota, jak na podopiecznych domu lwa przystało, jednak tam dominowała biel. Czysta, bezpłciowa biel, której brakowało tchu. W duchu przyznał, że niewiele czasu minie, kiedy Granger wprowadzi tu życie.

- Pójdę już, wystarczająco dużo namieszałem. - przyznał, wlepiając wzrok w swoje buty.

- Przestań. - odezwała się, odwracając na pięcie od szafy, w której schowała płaszcz. - Oboje wiemy, że jesteś wystarczająco zmęczony, żeby nie chciało ci się wracać. Wbrew pozorom mam tu trochę miejsca, rozgość się.

Nie prostestowal, bo faktycznie miał już dosyć spacerów w deszczu, przerażających wspomnień i alkoholu. Jedyne o czym marzył to przytulić głowę do czegokolwiek i zamknąć oczy.

Hermiona jak powiedziała, tak zrobiła, a w jednym z gościnnych pokoi ociężałymi ruchami przygotowała łóżko. Wracając do salonu, kątem oka zauważyła, jak ślizgon zagląda do jednego z nierozpakowanych kartonów że zdjęciami. Machnęła na to ręką i udała się do kuchni w celu zrobienia herbaty. Kiedy wróciła, zauważyła, że mężczyzna już siedzi na kanapie. Podchodząc bliżej dobiegło ją ciche chrapanie.

- To było do przewidzenia. - cicho się zaśmiała.

Zgarnęła z fotela koc, przykrywając blondyna, a sama popijając herbatę usiadła zaraz obok niego. W ciszy rozmyślała nad wszystkim, co się wydarzyło, obserwując ruchy falek ocznych pod powiekami towarzysza. Wciąż nie mogła uwierzyć, jakie emocje targały jego umysłem, po wycieczce wgłąb jej świadomości.

Nie zorientowała się nawet, kiedy zasnęła, mimowolnie osuwając się głową na ramię Dracona.

Potrzebuję cię  •  HG×DM  •  38/50Where stories live. Discover now