3#John Lennon?!#3

230 11 10
                                    

- Carolyn! - usłyszałam wołanie z dołu.
- Tak, John? - odkrzyknęłam z nad szkicownika.
- Zejdź na dół proszę! - dobiegła mnie odpowiedź.
- John, kończę szkice. Muszę je skończyć na jutro bo facet od malarstwa mnie zabije! Przyjdę za pięć minut dobrze? Kończę już! - krzyknęłam przerywając szkicowanie i nasłuchując odpowiedzi. Odpowiedziała mi cisza. Po chwili jednak usłyszałam kroki na schodach i w drzwiach mojego pokoju pojawił się chłopak o jasno-brązowych włosach trzymając w dłoni gitarę klasyczną.
- Skoro Ty nie możesz przyjść do mnie to ja przyjdę do Ciebie. - powiedziawszy to podszedł do mnie i ucałował w czoło. Przyjęłam to z lekkim zdziwieniem bo Johnowi zwykle nie chciało się wstać od gitary. A teraz proszę. Odłożyłam szkicownik obok siebie i przyciągnęłam chłopaka do delikatnego pocałunku. Położyłam dłoń na jego policzku. Przerwaliśmy pieszczotę po dłużej chwili. On usiadł obok mnie grając coś cicho na gitarze a ja wróciłam do rysowania.
- Ile szkiców masz na jutro? - zagadnął w pewnym momencie John.
- Minimum dwieście...- westchnęłam ciężko opierając głowę o skrzynię przy której razem siedzieliście.
- A maximum? - dopytywał chłopak.
- Nieograniczone - przymknęłam oczy na chwilę.
- No to zobaczmy co tam masz - oświadczył chłopak wyjmując blok papieru z moich rąk.
Zarumieniłam się natychmiastowo i próbowałam odebrać od Niego szkicownik. John jednak z łobuzerskim uśmiechem podniósł szkicownik do góry i dodatkowo wstał odkładając gitarę na skrzynię. Jest ode mnie dużo wyższy więc mogłam sobie skakać do woli próbując dosięgnąć szkicownika. W końcu przerwałam skakanie.
- No, Panie Lennon. Proszę oddać mi szkicownik bo inaczej nici z czegokolwiek. - oznajmiłam stanowczo zakładając ręce na piersi i patrząc na Johna z udawaną powagą. On tylko uśmiechnął się nieznacznie, schylił trochę i pocałował mnie w usta oddając jednocześnie szkicownik.
- No to w takim razie Ty mi pokaż któreś z twoich prac proszę. Nigdy mi ich nie pokazujesz - wyszeptał i popatrzył się na mnie smutnym wzrokiem.
- N-no dobrze...Ale ja się wstydzę...- spóściłam wzrok na swoje dłonie zaciskające się nerwowo na szkicowniku coraz mocniej.
- Mnie się wstydzisz? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Nie Ciebie głuptasie - uśmiechnęłam się - Rysunków...- wyszeptałam czując pieczenie na twarzy. John objął mnie i przytulił delikatnie.
- Na pewno nie są takie złe. Ty widziałaś wszystkie moje rysunki. - stwierdził cicho. Westchnęłam zrezygnowana i wyplątawszy się z objęć Johna usiadłam na podłodze i otworzyłam szkicownik na pierwszej stronie. Popatrzyłam na chłopaka speszona i poklepałam miejsce obok siebie. Usiadł obok mnie i przyciągnął do siebie. Zarumieniłam się lekko i sięgnęłam po szkicownik który gdy John zmieniał miejsce mojego pobytu wypadł mi z rąk i ponownie otworzyłam go na pierwszej stronie. Pokazywałam mu kolejne rysunki a On mówił co mogłabym poprawić lub mierzwił mi włosy dłonią co znaczyło że, mu się podoba i nie widzi potrzeby nic poprawiać. W pewnym momencie przewróciłam szybko stronę cała rumiana na twarzy. Chłopak zaintrygowany popatrzył na mnie i wyjął mi blok papieru z rąk przewracając na poprzednią stronę którą tak błyskawicznie przerzuciłam. Odwróciłam się i zabrałam mu szkicownik.
- Kiedy to narysowałaś? - Padło pytanie.
Nie patrząc na niego wymamrotałam
- Wczoraj..To remake*- nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Na rysunku była przedstawiona para chłopców całujących się namiętnie. Takich rysunków bałam się najbardziej pokazywać. Uważałam je za zbyt intymne i osobiste. Co prawda Johnowi pokazałam przed chwilą ich część ale na ten konkretny rysunek nie byłam przygotowana. Wstydziłam się go pokazać nawet Jemu. Bałam się co o mnie pomyśli. Wbijałam wzrok w swoje spocone dłonie cała czerwona na twarzy. Myślałam że, zaraz usłyszę nieprzyjemne żarty w kierunku mnie i rysunku. W końcu obrazek przedstawiał parę gejów. I to nie byle jakich gejów. Na rysunku byli przedstawieni właśnie John i Paul. Ale chłopak zrobił zupełnie co innego. Złapał mnie delikatnie za podbródek tak bym patrzyła się w jego oczy. Przybliżył swoją twarz do mojej i przechylając lekko głowę na bok delikatnie mnie pocałował. Przymknęłam oczy i oddałam pocałunek. Zarzuciłam ręce na jego szyję a on przyciągnął mnie do siebie bliżej kładąc ręce na moich biodrach. W pewnym momencie przygryzł delikatnie moją dolną wargę. Bałam się francuskiego pocałunku od momentu gdy kuzyn przyszpilił mnie do ściany, przygniótł ręce do ciała i na siłę wepchnął język do ust. Miałam wtedy jedenaście lat. Ale tym razem nie spięłam się, nie odepchnęłam Johna.
Zaufałam mu chociaż jakaś mała część mnie bała się zbliżenia. Bałam się. Nie przez incydent z przed sześciu lat. Rok temu byłam molestowana seksualnie a potem brutalnie zgwałcona. Nikomu nie ufałam od tamtego momentu. John musiał się pożądnie nastarać by zdobyć chociażby moje zaufanie. Przez długi czas nie potrafiłam tego uczynić ale w końcu się udało. Po jeszcze dłuższym czasie zapytał mnie o związek. Zgodziłam się choć nie od razu. Poprosiłam wtedy o dzień na zastanowienie się. Zgodził się bez wahania. Przy następnym spotkaniu zapytał mnie ponownie o chodzenie ze sobą. Zgodziłam się. Dzisiaj upływa pół roku od kiedy jesteśmy razem. Przeżywamy wzloty i upadki jak każda para. Zanurzyłam dłonie w jasnobrązowe włosy chłopaka. On wsunął delikatnie język do moich ust i zaczął powoli pocierać nim o mój. Niepewnie zaczęłam oddawać pieszczotę. Z czasem niepewne i delikatne ruchy zaczęły być szybsze ale nie mniej delikatne. Poczułam jego dłonie na pośladkach. Spięłam się nieznacznie ale w dalszym ciągu nie wyrwałam. John przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. Odchyliłam głowę lekko na bok. Wzdychałam gdy natrafiał pocałunkami na co wrażliwe miejsca. Chłopak przerwał po dłuższej chwili biorąc mnie na ręce w stylu panny młodej i niosąc w kierunku łóżka. Położył mnie na nim i zawisł nade mną.
Spojrzałam na Lennona niepewnie.
- John ale ja nie.. - chłopak położył palec na moich ustach przez co nie dokończyłam.
- Ciiii...Spokojnie Maleńka...Jesteś bezpieczna..Nic złego Ci się nie stanie...- wyszeptał. Poczułam dotyk na kroczu delikatny ale jednocześnie intensywny. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Oddech maksymalnie przyśpieszył. Po dłuższej chwili poczułam chłód w okolicy podbrzusza. Położyłam dłoń na dłoni chłopaka którą w tej chwili bardzo powoli i delikatnie zsówał mi spodnie.
- Johny ale ja naprawdę nie.. - znowu mi przerwał tym razem całując mnie w usta. Pewnie to miało odwrócić moją uwagę bo zupełnie zatraciłam się w tym pocałunku. Dopiero gdy John dotarł palcami do mojego wejścia moje ciało przeszył dreszcz przerażenia. Zerwałam się do siadu i bardzo szybko znalazłam się po drugiej stronie łóżka naciągając przy okazji zsunięte spodnie na swoje miejsce i kuląc się odruchowo. Chłopak początkowo zaskoczony patrzył się na mnie przez krótką chwilę a zaraz potem gwałtownie obrócił się i usiadł na skraju łóżka kryjąc głowę w rękach. Wróciwszy do siebie po ataku paniki przybliżyłam się do Niego i położyłam dłoń na jego włosach delikatnie go po nich głaszcząc.
- John, próbowałam powiedzieć że, nie jestem gotowa ale za każdym razem przerywałeś..po prostu..po prostu potrzebuję więcej..
- ..czasu? - odezwał się przez zaciśnięte zęby kończąc za mnie zdanie. Popatrzył się na mnie pociemniałymi oczami.
- Co ja mam kurwa jeszcze zrobić żebyś mi w końcu w tym zakresie zaufała co?! - podniósł z wolna głos odtrącając gwałtownie moją rękę.
- Ja nie jestem tym zjebem który zgwałcił Cię tamtego dnia. Co robię kurwa nie tak?! - Lennon zbliżył się do mnie. Na jego twarzy malowała się gorycz pomieszana z frustracją i gniewem.
- J-Ja Ci ufam- zaczynałam się jąkać. Zawsze tak miałam gdy zaczynał krzyczeć.
- J-Ja..n-naprawdę po prostu potrzebuję w-więcej...
- Czasu?! Ile?! Powiedz mi kurwa ile?! -  John wstał. Był coraz bardziej wściekły.
- Ile jeszcze?! Chcesz czekać aż zdechnę?! Wtedy będziesz gotowa?! Gdy jakiś popapraniec mnie zajebie??! - podszedł do mnie a ja siedziałam oniemiała wpatrując się w Niego zaszklonymi od łez oczami.
- John, co Ty mówisz? N-nikt Cię nie zabije. - nie wytrzymałam i zaczęłam płakać wstając i kładąc mu dłoń na policzku. Chłopak nagle otworzył szeroko oczy.
- A może...A może właśnie o to Ci chodzi co? - zapytał nagle zciszonym ale niemniej złowrogim tonem odtrącając kolejny raz moją ręke.
- Może o to Ci chodzi? Trzymasz mnie tak aż w końcu stracę nad sobą panowanie i zrobię Ci to samo co tamten facet? Też go tak trzymałaś? Tak mamiłaś? - popatrzył na mnie stalowym spojrzeniem. Otworzyłam usta zaskoczona taką hipotezą z jego strony. Przez myśl mi nie przeszło takie bawienie się kimś.
- J-John co Ty do cholery mówisz?! Nigdy bym Ci takiego czegoś nie zrobiła! Kocham Cię nie rozumiesz tego?! - krzyknęłam zalewając się łzami. Chłopak zastygł na moment.
- Kłamiesz - wysyczał po chwili, odwrócił się na pięcie zbiegając pędem po schodach. Usłyszałam trzaśniecię drzwi. Upadłam na kolana i rozpłakałam się na dobre.
-,,Nawet nie potrafię kochać się z kimś kogo darzę miłością" - pomyślałam z trudem.
-,,Pewnie znowu wróci do domu pijany albo naćpany po całości." - w mojej głowie kłębiły się najczarniejsze wizje. Zawsze gdy się kłóciliśmy właśnie tak to zwykle się kończyło. On wychodził trzaskając drzwiami i wracał o piątej albo szóstej nad ranem upity lub naćpany tak strasznie że, ledwo chodził a o mówieniu tak by dało się go zrozumieć można było zapomnieć. Opiekowałam się wtedy nim tak długo aż nie zasnął. Rano zwykle przepraszał mnie w jakiś sposób za swoje napady. Teraz bałam się że, będzie tak samo że, znowu wróci nieprzytomny albo w ogóle nie wróci. Za każdym razem gdy ta sytłacja miała miejsce miałam wrażenie że, ktoś brutalnie wyrwał mi serce z piersi i zgniótł je tak że, nic z niego nie pozostało. Z głową pełną czarnych myśli nie wiedząc kiedy pogrążyłam się w pełnym koszmarów głębokim i niespokojnym śnie.

***************************************
Servus...
Ja naprawdę nie wiem jakim cudem śnią mi się takie rzeczy. W ogóle nie kontroluję tych snów. Nie wiem co powiedzieć a właściwie napisać. Pójdę chyba spać...chyba...
Do kolejnego napisanego snu Dzieciaczki ☆.....

Przypisy☆:

*remake - odtworzenie np. starej pracy lub czyjejś. W tym przypadku chodziło o narysowane ponownie starego rysunku

The Beatles -> One ShocikiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz