4. część

378 12 0
                                    

Lily nie potrafila uwierzyć w to, co zobaczyla. Wszyscy Narnijczycy byli razem i przygotowywali się do walki. Nie podobalo jej się to. Jej "brat" tylko co się pojawi i już tutaj króluje, wszyscy go sluchaja i maja go za wladcę! Rodzeństwo z Kaspianem zniknęli gdzieś przy Kamiennym Stole, a Lily wyruszyla na mniejszy taras. Usiadla, nogi jej zwisaly ze zbocza i wyobrażala sobie, co będzie dalej. Nagle obok niej usiadl karzel. Byla to jedyna osoba, która nie byla jeszcze pod wplywem Kaspiana.

-Nie podoba mi się to.- rozpoczęla. -Twierdziliście mi, że was poprowadzę do walki. Jeden dzień tutaj nie jestem, ponieważ ci idę pomóc i bylo trzeba się zaopiekować naszymi wysokościami, i nagle wszystko jest inaczej. W ogóle nie czuję się jak w domu.-

-Nie możemy przedwidywać, co się stanie, ale pamiętaj, Lily, zawsze będę po twojej stronie.- powiedzial Zuchon i polożyl jej rękę na ramieniu.

Wrócili obaj do środka. Miala odbyć się wielka rada, a Lily nie miala w zamiarze nic nie robić. Usiadla przy Kamiennym Stole na schody pomiędzy Edmundem i Zuchonem i sluchala bardzo uważnie.

-Telmaryni są w pobliżu. Miraz, mój wujek, ma w planie atak.- oznajmił Kaspian, który każdą chwilą spoglądał na Lily.

-Co proponujesz?- zapytał Nikabrik.

-Mogli byśmy...- powiedzieli naraz Kaspian z Piotrem. Potem Kaspian pokazał Piotrowi, żeby kontynuował.

-Pownniśmy zaatakować na zamek.- rozpoczął Piotr.

-Nie. Musimy zostać tutaj i bronić to, co nasze.- rozpoczął kłótnię Kaspian.

-Tak, i umrzemy z głodu.-

-Ja mam orzechy.- wykrzyknęła Wiewiórka.

-Tak, no i będziemy nimi strzelać do żołnierzy.- powiedział Ryczypisk i stuknął się w głowę. -Zamknij się!-

-Będziemy walczyć!- powiedział Piotr i niebezpiecznie zbliżał się w kierunku Kaspiana.

-Nie, będziemy się bronić.-

-Jestem za Kaspianem.- powiedziala Zuzanna i stanęła po jego boku. Piotr jej wysłał złe spojrzenie.

-Nie będziemy przecież tutaj siedzieć cały czas...- wtrącił się Edmund. Lily popatrzyła na niego, jeśli myśli to poważnie. Ta kłótnia wytrącała ją z równowagi.

-Żartujecie? Wy decydujecie o przyszlości nas wszystkich i jesteście tutaj dopiero dzień? Kaspian do wczoraj nie wiedział, że istniejemy a wy- pokazała na rodzeństwo -nie pojawiliście się tutaj wiele lat. Ja mieszkam z nimi 15 lat, są moją rodziną... Oni przygotowywali mnie na tę walkę a teraz przyjdzie jakaś grupa ludzi i postanowi, że moja rodzina umrze tutaj lub tam? To jest żałosne!!!- prawie wykrzyczała. Spojrzała na Zuchona, który się zadowolony uśmiechnął. Potem spojrzała na Edmunda, który patrzył na nią tak, jak ona na niego, kiedy się na radzie odezwał.

-Chyba nie słuchałaś uważnie.- powiedział Piotr.

-Ty się nie słuchasz- odezwała się Łucja i Lily się do niej dziękczynnie uśmiechnęła. -Lily ma rację. Mówicie, że mamy tylko dwie obcje: zginąć tu czy tam. Pamiętasz, kto tak naprawdę pokonał Białą Czarownicę?-

-Na Aslana czekaliśmy już długo.- powiedział do Łucji i potem oznajmił -Idźcie się przygotować do walki. Musimy zaatakować w nocy. Kapitanie, dacie radę, kiedy otworzymy bramę?- zapytał król centaura, który nie potrafił się zdecydować i ciągle spoglądał to na Lily to na Piotra.

-Tak, panie.- powiedział centaur i głęboko się ukłonił.

-Nie jesteście poważni!!!- krzyczała Lily i nie rozumiała, dlaczego jej nikt nie słucha.

-Nie możemy teraz walczyć!!! Nie możecie tego zrobić!!!-krzyczała. Ktoś ją chwycił za nadgarstki i ciągnął ją precz. Po jej policzakach ciekły łzy pełne bezmocy i beznadzieji.

-Nie!!! Proszę!!!- Zobaczyła, jak Edmund i Zuchon kierują się w stronę drzwi, ponieważ nie mogli na to patrzeć. Była już na korytarzu, osoba, która ją trzymała, obróciła ją o siebie. Był to Kaspian.

Lily: Królowa NarniiWhere stories live. Discover now