Sapore d'amore

798 58 113
                                    

Opowiadanie na walentynkowy challenge z Yuri!!! on ICE.

Temat: Jak się nazywa ten owoc?


– A to? Jak myślisz Yuuri, co to?

Wyraziste, ciemne rzęsy wyrysowały cień na opromienionym policzku. Zwinnym ruchem, narzeczony wsunął do jego ust trzy okrągłe, drobne owoce. Uśmiechając się, kosztował słodyczy toskańskich...

– Mmm, winogrona. Tak? – zapytał, niepewnie rozchylając powieki, ale uśmiechnął się jeszcze szerzej na widok szczęśliwych oczu Victora. Sięgnął ku fioletowej kiści i zerwawszy kilka kuleczek, podsunął mu je prosto pod nos. – Pyszne, sam spróbuj.

Promienie włoskiego słońca otulały ogrzane miłością ciała. Wydawały się podsłuchiwać i podglądać roześmianych kochanków, uparcie przeciskając się przez drobne liście owocowych drzewek. Żywe i zielone listki tańczyły radośnie w parze z prowadzącym wiatrem – podobnie jak włosy Yuuriego. Właśnie takie było jego pierwsze skojarzenie.

– Zamknij oczy – wyszeptał w czółko Japończyka przy okazji składania najdelikatniejszego pocałunku w historii wszystkich muśnięć. – Nie spodziewałem się, że tak dobrze ci pójdzie.

– Nie chcę nic mówić, ale wybrałeś dosyć łatwe smaki... – odpowiedział zaczepnie, na co partner przyszczypnął go w boczek. Znowu się rozchichotali, wbijali palce w brzuchy z zacięciem wypisanym na twarzach. Victor zdeterminowany był, by znowu dostać złoty medal w nieoficjalnych, paluchowych mistrzostwach, stosując technikę łaskotek, połączonych ze szczypaniem i bolesnym wierceniem pod żebrami. – Aa, Victor, poddaję się! Boli, auć! Puszczaj mnie!

– Przepraszam najdroższy, ale to wszystko z miłości – W końcu udało mu się powalić Katsukiego na łopatki. Z zawzięciem rozłożył wzbraniające się ciałko na ich piknikowym kocu i znów je zaatakował, tym razem niezastąpionymi całusami, wycelowanymi w okrągłe, rumiane policzki. Unieruchomił go własnym ciężarem, przytulając najmocniej, jak tylko potrafił. – Jak tu cię nie kochać, no nie da się – wyznał pomiędzy pocałunkami.

– Przestań – prosił, ale na darmo. Nikiforov nachylił się nad przeszklonymi miłością oczami.

– Zamknij... – Z rozmiłowaniem ucałował japońskie powieki. –...oczka.

Yuuri posłusznie wykonał nakaz. Rozłożył się wygodnie i objął własnego, w stu procentach prywatnego księcia z bajki. Platynowa czupryna ułożyła się na jego sercu; wspólnie odpoczywali po bitwie, wygrzewając się w złotych promieniach włoskich szpiegów. Zachichotał.

– Wiesz co...

– Hmm? – odburknął w leniwej odpowiedzi, ale podniósł głowę i zapatrzył się na uszczęśliwioną uczuciami twarz. Toskańskie słońce wymalowało kilka jasnych piegów na nosie Yuuriego. Zazwyczaj ledwo zauważalne poróżowienia, teraz obficie wykwitły pod przymkniętymi oczami – być może ze zmęczenia? Tego Victor nie wiedział.

– To śmieszne, bo jeszcze niedawno wzdychałem do plakatów w moim pokoju. Nie zaszczycałeś mnie nawet w snach, a teraz jesteś tu ze mną. To takie nierealne.

Czarny kosmyk zza ucha uległ mocniejszemu powiewowi i opadł mu na skroń. Nikiforov postanowił go odgarnąć, ale... ale ręce tak bardzo mu się trzęsły. Jakby otumaniony nadmiarem uwielbienia, nie potrafił się powstrzymać. Zawinął kępek i ułożył go w pierwotnym miejscu, trącając przy tym filigranowy płatek uszka, niby przypadkiem, zupełnie niewinnie! Jednocześnie znów nieposłusznie.

Japończyk wzdrygnął się, ale nie uciekł. W zamian wtulił się w czuły gest.

– Jezu, Yuuri... – To było wszystko. Tyle mu wystarczyło, żeby ostatecznie stracić panowanie nad własnym umysłem i myślami. Nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo chory z miłości. Teraz to on rumienił się za dwoje, a oczy zaszły mu łzami z zakochania. Niekontrolowane, ale już dobrze mu znane odruchy ukochanego przyprawiały łysiejącą głowę o zawroty, a serce o stan przedzawałowy. Na domiar złego, budziły wszystkie miłosne motyle, chyba na wieczność zamknięte w jego brzuchu jak w klatce. – Nie wytrzymam z tobą – powiedział i wcisnął mu w usta kawałek kolejnego soczystego owocu.

Sapore d'amore | VictuuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz