P. XV / WŁAŚNIE TO ZROBIŁBY MINHO, GDYBY MÓGŁ

Start from the beginning
                                    

Thomas niemal natychmiast i absolutnie automatycznie przechylił nieco głowę próbując jakby bardziej dopasować się do dłoni blondyna. I choć brunet naprawdę próbował skupić się na przemowie ukochanego i próbował dostosować się do własnych słów, pewna kwestia poruszyła w nim strunę, której nigdy by się nie spodziewał. Brunet uśmiechnął się, tym razem naprawdę szczerze.

- Kochasz mnie? - spytał, ciesząc się niemal jak dziecko na święta, lekko jednak przygryzając wargę w niepewności, że blondyn powiedział to od tak, bez większego przemyślenia.

- Myślałem, że to jedno jest dość oczywiste Tommy - odparł Newt, patrząc na niego, jak na skończonego idiotę i uświadamiając sobie, że może po prostu powinien tak zawsze patrzeć, bo ilość razy w ciągu dnia kiedy Thomas go czymś załamywał była praktycznie niepoliczalna.

- Po prostu miło to usłyszeć tak realnie po raz pierwszy - odpowiedział brunet absolutnie szczerze.

- To był pierwszy? Naprawdę? Taki pierwszy, pierwszy? Taki nigdy wcześniej? - Newt zaplątał się sam we własnej wypowiedzi, próbując delikatnie gestykulować tą, której nie trzymał Thomas. Gdy brunet pokiwał twierdząco głową, próbując ukryć uśmiech, blondyn westchnął ciężko. - To sobie moment wybrałem. Mogłem to powiedzieć jakoś lepiej - oznajmił, będąc lekko na samego siebie złym.

- Było idealnie - zapewnił go Thomas. - A pieprzyć to - dodał chłopak po zdecydowanie zbyt krótkiej chwili wahania i pochylił się by ponownie pocałować ukochanego.

Newt nie narzekał. Nie żeby mógł nawet gdyby chciał. Po prostu usta Thomasa były w tamtym momencie zdecydowanie zbyt zajmujące. No i fakt, faktem, tamten pocałunek w niczym nie przypominał tego. Ten pozbawiony był pewnej delikatności i zahamowań. A gdy się skończył, pozostawił u obu zdecydowanie większe uczucie nienasycenia. Niemniej to Newt opanował się jako pierwszy. Choć trzeba przyznać, że pukanie do drzwi, które rozległo się mniej więcej w porze śniadania, zdecydowanie mu w tym pomogło. Blondyn niechętnie wstał, całując Thomasa jeszcze krótko po drodze i ruszył w stronę drzwi, by lekko je uchylić. W końcu musiał zadbać by nikt niepowołany nie dowiedział się o stanie wciąż nieprzytomnego Minho. Na jego szczęście do pomieszczenia wparował Plaster, podając obu sztamakom śniadanie przygotowane przez Patelniaka.

- Otwórzcie purwa okno - zarządził na samym wejściu, z barkami opuszczonymi w wyrazie niedowierzania. - Jest tak duszno, że czuć to na wejściu. I obaj jesteście przez to solidnie zarumienieni. Świeże powietrze nie zaszkodzi Minho sztamaki, no trochę mózgu - oznajmił, absolutnie załamując się nad brakiem logiki, a Thomas, który siedział na łóżku wystartował w stronę okna, nie chcąc być tym, który uświadomi Plastra, że powód zaczerwienienia na ich twarzach był zupełnie inny. Medyk kontynuował jednak, zupełnie nie zważając na ich reakcje, czy wymieniane ukradkiem spojrzenia rzucane ponad talerzami. - Obaj się połóżcie, nawet tu na łóżkach. Świeżyna chyba nawet jeszcze oficjalnie przydziału nie dostał. Raz, że Świeżyna musi mieć siły do przetrwania w nocy w Labiryncie, więc za dnia musi się cholernie wyspać, a dwa, że Ty Newt siedziałeś całą pikoloną noc przy Minho. Ja przejmę wartę, a Wy odpocznijcie.

Stwierdzenie, że Thomas zasnął, gdy jego głowa dotknęła poduszki byłoby sporym niedopowiedzeniem. Newt byłby w stanie nawet obstawiać, że chłopak spał w pozycji siedzącej od kiedy tylko wrócił na łóżko po otworzeniu okna i tylko jego ciało zareagowało na wiadomość, że już oficjalnie można spać. Brunet był doskonale jednak świadom, skąd wzięła się jego zdolność do zapadnięcia błyskawicznie w sen. Na Pogorzelisku nie było czasu na rozterki czy rozmyślania. Każda sekunda, którą traciło się na durnoty była sekundą, którą można było przespać żeby zregenerować choć ułamek sił. Na dłuższą metę miało to perfekcyjny sens. Newt westchnął jednak cicho i wyjął z szafki dwa koce. Jednym, dość dokładnie, przykrył Thomasa, a drugi rzucił na jedyne wolne w tamtym momencie łóżko, które miało być przeznaczone dla niego. Może i w Strefie panowała względnie jednakowa temperatura, jednak w cieniu, w towarzystwie murów Labiryntu zawsze było chłodniej. Logiczne zresztą. Blondyn upewnił się, że Plaster nie potrzebuje chociaż najmniejszej pomocy przy zmianie opatrunku Minho, podzielił się z nim swoim planem i dopiero wtedy sam położył się spać. A chciał czy nie chciał, musiał przyznać, że był tragicznie zmęczony.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościWhere stories live. Discover now