P. III / WYGLĄDA JAKBY CHCIAŁ SIĘ POPŁAKAĆ MAMUSI

302 25 7
                                    

Thomas zapatrzył się w dal, na chwilę zapominając, że nie jest sam. Niemal potrafił wyczuć ciszę, która panowała wewnątrz otaczających ich korytarzy. Pamiętał, jak projektował to wszystko. Oczywiście, całość nie była jego zasługą, ale pomysł i ostateczne wykonanie już tak. Nie potrafił powstrzymać uśmiechu na myśl, że jakiś czas temu przesuwające się ściany doprowadzały go na skraj irytacji i przerażenia jednocześnie. Ich dźwięk był okropny, przeszywający, a świadomość, że każda ściana może się zamknąć lub otworzyć, sprawiając, że stanie twarzą w twarz ze śmiercią nie napawała optymizmem. Teraz jednak ten typowy dźwięk przynosił mu ulgę. Labirynt zaczął się zmieniać.

Newt stał obok bruneta i patrzył na niego spokojnie. Sam nie wiedział, na jakiej zasadzie to wszystko miałoby działać. Niby wysłuchał Thomasa ze spokojem, ale musiał przyznać, że wizja śmierci w wyniku choroby niezbyt mu pasowała. Sam nie wiedział, czemu aż tak ufał temu chłopakowi. W końcu poznali się dopiero przed chwilą. Niezależnie od tego, co powiedział Thomas, Newt w głębi serca czuł, że mu wierzy. Że uwierzyłby mu we wszystko. To było zupełnie irracjonalne, tak jak to, że przy chłopaku czuł się bezpieczny. Nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak czuł. Prawie jak w domu. Zupełnie, jakby naprawdę poświęcił całe poprzednie życie na podążaniu za tym świeżakiem i jakby naprawdę chciał zrobić to samo w tym.

- Coś w Tobie jest Tommy - oznajmił cicho Newt, siadając na platformie i przerzucając nogi przez krawędź. - Nie znam Cię, ale czuję, że mogę Ci ufać. Czuję, że Cię znam. Albo znałem.

- To pewnie kwestia wymazanych wspomnień - Thomas wzruszył ramionami. - Widziałeś mnie w laboratorium mnóstwo razy. Może dlatego mnie kojarzysz.

Newt pokręcił przecząco głową z całkowitą pewnością, choć nie miał zielonego pojęcia skąd się ona brała.

- Nie, to musi być coś innego. Nie czuję tego, jak wspomnienia. Raczej, jakby moje ciało reagowało na Twoją obecność, nie mózg - blondyn czuł, że tłumaczenie nie idzie mu najlepiej, ale gdy spojrzał niepewnie na Thomasa, w jego oczach odnalazł zrozumienie i radość.

- Bardzo chciałbym żebyś mnie pamiętał. Żebyś pamiętał przez co przeszliśmy - oznajmił Thomas, siadając obok Newta. - Wtedy nie musiałbym się martwić, czy mi wierzysz, czy masz mnie za całkowitego szaleńca.

- Jeszcze nie zdecydowałem - oznajmił Strefer, bez trudu żartując.

Nie pamiętał kiedy ostatnio był tak spokojny i tak szczęśliwy. Strefa przyprawiała go o ciarki i niechęć. W końcu nie bez powodu próbował się zabić. Doskonale wiedział, że z Labiryntu nie ma wyjścia i konieczność udawania przed innymi, że jest inaczej, że wcale nie biegają w kółko, tylko go dobijała. W siedzącym obok niego chłopaku naprawdę coś było. Coś, czego Newt jeszcze nie potrafił dokładnie określić.

- Bena użądlił Bóldożerca - oznajmił Thomas spokojnie, przerywając ciszę, która o dziwo wcale nie była niezręczna. - W prawy bok. Minho nic o tym jeszcze nie wie. Ben mnie jutro zaatakuje.  To się stanie na Cmentarzysku w lesie. Musisz pójść tam ze mną. Ogłuszysz go, a potem wrzucimy go do Ciapy. Będzie szalał jak diabli, ale musisz utrzymać Alby'ego jak najdalej od niego aż do wieczora. Wieczorem w Pudle przyjedzie Teresa z dwoma porcjami Serum Bólu. Jedno przeznaczymy dla Bena. Jedno będzie później dla Alby'ego.

- Martwy Bóldożerca? - spytał Newt, trąc w skupieniu skronie i próbując połączyć odpowiednie fakty.

Thomas skinął twierdząco głową, wciąż będąc pod wrażeniem, z jakim spokojem Newt przyjmował wszystko. Nie powiedział mu wprawdzie o jego planie wbiegnięcia do Labiryntu, gdy wrota będą się zatrzaskiwać, odcinając Minho i Thomasa od reszty Streferów, bo uznał, że Newt będzie próbował go powstrzymać, a na to nie mógł pozwolić.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościWhere stories live. Discover now