P. XI / NIKT NIE POZWOLI CI WBIEC DO LABIRYNTU ŚWIEŻUCHU

शुरू से प्रारंभ करें:
                                    

Thomas wiedział, że jest to jakaś opcja. Pomyślał, ile czasu zajęło im odkrycie, jaki tak naprawdę jest DRESZCZ. Jeśli za nim stała potężniejsza organizacja, o której nie wiedziała nawet kanclerz Paige to mieli jednym słowem przekichane, a wszelkie próby kontaktu z nimi były po prostu daremne. Thomas wiedział jednak, że może skontaktować się bezpośrednio z nią. I z jej współpracownikami. I powiedzieć wszystko, co musieliby wiedzieć. Wyjawić im prawdę o Leku na własnych warunkach i oddać się w ich ręce. Tylko że w takim wypadku zamknęliby go w laboratorium do końca życia, a jego relacje z Newtem czy Minho byłyby praktycznie nieistniejące. Mógłby od tak wejść do Labiryntu, wyłączyć jednego Bóldożercę, zabrać jego lokalizator i przejść przez korytarz prowadzący do Laboratoriów, skąd mógłby po prostu zadzwonić do kanclerz Paige i urządzić sobie z nią niezbyt krótką, video pogawędkę. I wiedział, że jeśli obudzi się w którymś momencie ze świadomością, że wszystkie inne jego plany zawiodły, pewnie zastosuje się do tego właśnie jednego, ostatecznego.

- Dziwny dobór słów - zauważył Newt, odwzajemniając uśmiech chłopaka niemal automatycznie. - Prostsze? Dlaczego akurat prostsze? - spytał, szczerze zaciekawiony, z niejakim zmartwieniem obserwując chłopaka, gdy ten oceniał, ile ma blizn. Żaden z poprzednich sztamaków nie pojawił się w jakikolwiek sposób uszkodzony. Nikt nigdy nie miał żadnej rany, blizny, złamania czy choćby zadrapania. Nic. Tylko niczego nie pamiętali, ale do tego faktu już zdążyli przywyknąć wszyscy. Thomas był pierwszą Świeżyną, pierwszym Streferem, który posiadał blizny. I wbrew temu, co próbował przekazać całą swoją postawą, Newtowi wydawało się, że doskonale pamiętał skąd.

- Łatwiej byłoby podziękować - odpowiedział Thomas nieco sarkastycznie, bo wiedział, że tego oczekiwałby po nim każdy normalny Strefer, ale w głębi duszy czuł, że naprawdę szczerze podziękowałby ludziom, którzy wciąż dawali mu kolejne szanse na uratowanie ukochanego. Nawet za cenę jego życia. Lub kończyn. Czy szczęścia. Czy też stabilności psychicznej. Zwłaszcza tego ostatniego, bo myśl o tym, po ilu rezurekcjach wciąż zostanie w nim choć cząstka człowieka, którym był na początku, wciąż obijała mu się o tył głowy w towarzystwie strachu o dzień, w którym ta cząstka przepadnie. - Ale poważnie mówiąc, podziękowałbym. Naprawdę. Ktoś mnie jednak poskładał, biorąc pod uwagę ilość ran, które przecież musiałem mieć. Może i nie pamiętam, jak je zdobyłem, może nie wyglądają na zbyt poważne, ale były. I ktoś zainteresował się mną na tyle żeby mnie połatać i to na takim poziomie, że zostały jedynie małe ślady. Niezależnie od tego, czy nas tu wrzucili, czy nie i jakie były ich motywy, sądzę, że to jednak warte choć jednych szczerych podziękowań. A jak Ty byś zareagował? - spytał Thomas wykazując większe zainteresowanie zdaniem Newta, niż ktokolwiek kiedykolwiek wcześniej, co absolutnie blondyna zdziwiło. Na tyle, że musiał przez chwilę solidnie się zastanowić nad odpowiedzią.

- Sam nie wiem - przyznał szczerze, z tym cudownym akcentem, którego Thomas mógłby słuchać do końca świata i o dzień dłużej. - W sensie, nikt wcześniej nigdy nie przybył z jakimikolwiek ranami czy czymś, więc nigdy nie widziałem tego w ten sposób. Nigdy nie sądziłem, że mamy być im za coś wdzięczni, choć to niby oni przysyłają nam regularnie Pudło z rzeczami, których najbardziej potrzebujemy. Raczej skłaniałem się ku nienawidzeniu ich za to, że nas tu zamknęli, otoczyli potworami. Mimo, że nie wygrażam się im i nie pokazuję tego jakoś za bardzo na zewnątrz. Nie tak jak inni to robią przynajmniej. No i myślę, o tych wszystkich sztamakach, które tu zginęły. Jakoś nie potrafię się przełamać żeby myśleć o Stwórcach pozytywnie. No i jednak część z nas jest w pewien sposób zniszczona. O ile nie większość. Niektórzy fizycznie, niektórzy psychicznie - Newt zawiesił głos, wpatrując się niemal tępo w jeden, nieokreślony punkt gdzieś w przestrzeni poza Ciapą, nie rozumiejąc, dlaczego otwiera się przed tym sztamakiem tak łatwo. Prawie jakby się znali. Blondyn czuł się niemal tak samo jak wtedy, gdy rozmawiał z Minho tuż po tym, jak Plaster poskładał go do kupy.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें