1. część

788 16 1
                                    

Byla noc. Wszędzie cicho. Slychać bylo tylko szelest liści, które poruszal lekki letni powiew wiatru. Lily wracala wlasnie z wyprawy do lasu, gdzie spotkala się z centaurami. Na plecach miala teczkę z strzalami i w ręce trzymala luk. Ten luk byl stworzony przez centaury. Byl zrobiony z drzewa lipowego a na nim byl wyryty lew, który jest symbolem Narnii. Byl to Aslan. Wokól bioder miala owinięty pasek, na którym miala pochwę z mieczem i dwa noże na wyjatkowe wypadki. Miala ubrane: brazowa skórzanna kamizelkę, pod tym czarna duża koszulkę, czarne skórzanne spodnie i wysokie czarne buty. Dlugie brazowe wlosy miala splecione w warkocz. Byla mloda (miala 15 lat), ale przez to wygladala starsza, madrzejsza i silniejsza. Przecież od dziecka wychowywali ja Narnijczycy.

Nagle uslyszala kopyta konia. Przybliżal się do niej bardzo duża prędkościa. Prawie nie zdażyla zbiedz mu z drogi. Uciekal od domu Nikabrika, Zuchona i Truflogona. Nie podobalo jej się to. Poczula strach i panikę. Szybko pobiegla w tym kierunku. Miala silne nogi dzięki częstym wyprawom po Narnii. Biegla jak najszybciej potrafila. Byla już blisko. Uslyszala stado koni, ale ci nie biegli w jej kierunku. Jechali do zamku.
Przybiegla do domu przyjaciól. Nikogo w okolicy nie bylo. Nie chciala im przeszkadzać, dlatego wyruszyla w kierunku zamku.
Natknęla na ślady. Bylo tutaj stado telmaryńskich koni i ślady... stóp karla. Obejrzala je. Ślady toczyly się w różne spirale. Walczyli! Nagle ślady skończyly się i dalej byly już tylko ślady koni, które prowadzily wprost do zamku. Pobiegla w tym kierunku. Porwali karla (prawdopodobnie Zuchona lub Nikabrika) i zabrali go na zamek. Musiala coś zrobić. Dotarla aż do opadajacego mostu. Nie mogla iść już dalej, ponieważ jej bylo życie mile. Schowala się do krzaków i sluchala tupot kopyt i glosy jeźdźców, które powoli znikaly w oddali. Zasnęla.
                         ***
Obudzila się przed poludniem. Spala dlugo, ponieważ ta nocna wyprawa wykończyla ja. Wyjrzala zza zielonego krzaku i nikogo nie zobaczyla. Wyszla z ukrycia i obejrzala drogę, jeśli się tutaj nie pojawily jakieś nowe ślady. Nic. Jeszcze nie szli go zabić. Telmaryni maja swoje miejsce do zabijania Narnijczyków (nie jest ich zbyt dużo, ponieważ żaden Narnijczyk tak latwo się nie da zlapać). Jest to jezioro niedaleko ruin Ker Paravel. Wiedziala, że napewno tam wyrusza popoludniu z karlem, i dlatego wyruszyla w drogę nad jezioro, żeby tam być prędzej.

                           ***
Ukryla się miedzy drzewami na brzegu jeziora, w pobliżu plaży. W ręce trzymala przygotowany luk a strzalę miala już na cięciwie. Czekala aż zobaczy lódkę.
Pojawila się. W środku siedzieli dwaj żolnierze i zwiazany Zuchon. Jeden wioslowal i ciagle gapil się na karla, drugi rozgladal się po okolicy i w ręce trzymal kuszę. Pierwszy coś powiedzial a ten drugi przytaknal. Zatrzymali się, podnieśli Zuchona i chcieli go rzucić do wody, kiedy nagle na plaży pojawily się cztery osoby- dwie dziewczyny i dwóch chlopców.

-Puśćcie go!- krzykla starsza z dziewczyn i wyciagnęla luk i strzaly. Telmaryni popatrzyli na nich, to byla dobra okazja na to, by nasza bohaterka zaatakowala. Nasza dziewczyna szybko wycelowala na jednego z żolnierzy i wystrzelila. Ten odrazu padl martwy do wody a ten drugi go naśladowal, niestety razem z Zuchonem. Zrzucili go z soba. Chlopcy, którzy byli na plaży, szybko skoczyli do wody i plynęli po karla. Dziewczyna nie wiedziala, kim sa ci ludzie, ale zauważyla, że sa dobrzy. Szybko przeszla wzdluż brzegu na plażę, kiedy chlopcy wyciagali jej przyjaciela z jeziora. Byli odwróceni do niej plecami a ta najmlodsza uklękla przy karlowi, żeby go rozwiazać.

Przyjrzala się tym ludziom. Najstarszy chlopiec mial ciemne blond wlosy i ciemne zielone oczy, mlodszy z chlopców mial ciemne wlosy i ciemne brazowe oczy. Obaj byli wysportowani i mieli wokól bioder pasek z mieczem, na którym byl lew. Taki sam jaki miala ona. Starsza z dziewczyn miala brazowe wlosy i jasne brazowe oczy, na plecach miala teczkę z strzalami i w ręce trzymala luk. Najmlodsza z nich byla dziewczyna, która byla kopia starszej dziewczyny, ale nie miala ani miecza ani luku, miala tylko nożyk i buteleczkę z jakaś mikstura. Prawdopodobnie byli rodzeństwem. Ten wyglad i te bronie byly jej znane.
Nie. To nie może być prawda.Wielcy wladcy opuścili Narnię przed wieloma laty.

-Puśćcie go? Nic lepszego nie przyszlo ci do glowy?- zapytal z grymasem Zuchon.

-Zwykle dziękuję by wystarczylo.- odpowiedziala dziewczyna z lukiem. W międzyczasie karzel zauważyl nasza bohaterkę i glęboko się uklonil. Wszyscy się na nia popatrzyli i byli zaskoczeni, że tam jest i nie rozumieli, dlaczego ten czerwony karzel jej się klania.

-Jestem Lily. Opiekunka Narnii i wladczyni Narnijczyków. A wy kim jesteście?- powiedziala odważnie i podeszla do nich. Czwórka rodzeństwa wymienila się spojrzeniami. Potem blondyn zrobil krok w stronę Lily z wyciagnięta ręka i przedstawil się.

-Król Piotr. Piotr Wielki.-

-Przezwisko mogleś sobie odpuścić.- ostrzegla go ta starsza a on cofnal się.

-Nie no... Bardzo mi milo.- powiedziala Lily z uśmiechem i Zuchon zaczal się glośno śmiać. Lily również się uśmiechala. Rodzeństwo znów wymienilo sobie spojrzenia.

-Nie.- rozpoczal Zuchon, który już się uspokoil -Poważnie? To niby wy? Dawni wladcy Narnii?- przejrzal ich twarze, z których potrafil wyczytać, że myśla to poważnie.

-Jeżeli nie wierzysz nam, to możesz to sprawdzić.- powiedzial Piotr i wyciagnal do Zuchona swój miecz.

-Chlopie. Z toba bym nie zadzieral.- powiedzial karzel, podczas kiedy ogladal najstarszego z rodzeństwa od glowy do pięt.

-Ze mna nie. Z nim.- powiedzial Piotr i pokazal na mlodszego brata, który wyciagnal miecz z pochwy. Lily popatrzyla najpierw na Zuchona a potem skierowala wzrok na chlopca, który byl od niej nieco starszy. Ręka dotknęla swojego miecza i wyciagnęla go z pochwy. Nie chciala, żeby ta walka ja ominęla zwlaszcza, jeśli naprawdę to byl król Edmund.

-Zuchonie, na pewno nie czujesz się jeszcze najlepiej.- odwrócila się Lily do przyjaciela a zarówno nauczyciela -Moim obowiazkiem jest bronić Narnijczyków, więc będę walczyla ja.-

-Ale...- protestowal karzel, ale ona go nie sluchala i już stala naprzeciw Edmunda z wyciagniętym mieczem. Popatrzyla mu w oczy. Nie byl zupelnie chętny do walki z dziewczyna, ale zgodzil się. Zaatakowali.

Lily: Królowa NarniiWhere stories live. Discover now