Rozdział 31

748 31 8
                                    

Przespałam część drogi. Obudził mnie sygnał mojego telefonu. Dzwoniła Cora. Powiedziała, że coś dzieje się ze Scott'em, Allison oraz Stiles'em. Przekazałam jej, że już wracamy i spróbujemy się czegoś dowiedzieć. Derek oczywiście słyszał całą rozmowę i nie raz wtrącał się, przerywając mi. Ugh. Tak to jest kiedy twoi znajomi mają nadprzyrodzony słuch. Tak, w tym momencie zabrzmiałam jak cholerna hipokrytka, ale cóż....czasami trzeba ponarzekać.  Zakończyłam połączenie i spojrzałam na Derek'a.

- Problemy w Beacon Hills nigdy się nie kończą - westchnęłam.

- Zawsze tak było. I obawiam się, że nigdy się to nie zmieni - mruknął rozbawiony.

Nagle z naprzeciwka wyskoczył samochód jadący pod prąd, prosto w nas.

-  CO KURWA? - warknęłam.

- CO ZA SKOŃCZENI IDIOCI! - Derek był wściekły. Próbował ostro zawrócić, ale tamten tylko przyspieszył. 

Masywny hummer wjechał w nas (MÓJ BIEDNY CHEVROLET!) nie próbując nawet hamować. Moja impala została zmasakrowana. Mimo że byłam cała obolała, bo w wyniku siły zderzenia rąbnęłam z impetem o drzwi od strony pasażera, byłam wściekła. Nie, wróć. Byłam wkurwiona. Zdobycie przeze mnie tego auta było cudem, a teraz będę musiała wydać fortunę na naprawę. O ile mechanik mnie nie wyśmieje i nie każe oddać go do kasacji. Derek nagle złapał mnie za rękę. 

- Łowcy - mruknął.

- Argent? - zapytałam półgłosem.

- Nie. Nie Argent. Ktoś inny. 

Drzwi po stronie kierowcy i pasażera jednocześnie się otworzyły. Po mojej stała starsza kobieta z krótko ściętymi włosami, a po stronie Hale'a pojawił się młodszy mężczyzna. Oboje celowali w naszą stronę, a byli uzbrojeni po zęby. Nie znałam ich. Wolałam nie ryzykować kulki z tojadem, więc siedziałam na miejscu, mimo że byłam wściekła jak diabli. Wymieniłam z Derek'iem porozumiewawcze spojrzenia. 

- Kim wy do cholery jesteście, żeby niszczyć MOJE AUTO?! - warknęłam podnosząc głos.

- Jesteśmy łowcami, jak już pewnie zdążyliście się domyślić. Wywodzimy się z rodu Calavera, który od niepamiętnych czasów się tym zajmuje - dumnym głosem powiedziała kobieta. 

- Meksykańscy łowcy - mruknęłam przewracając oczami - czy wy nie macie za grosz taktu?

Kobieta wykrzywiła usta w kpiącym uśmiechu i skinęła na mężczyznę, który błyskawicznie wbił w szyję Derek'a strzykawkę. 

- Nie! - krzyknęłam, przypadając do Hale'a - Derek! - objęłam dłońmi jego twarz, jeszcze kilka razy powtarzając jego imię. Jego oczy zmieniły kolor na czerwony, jakby zaczął przemianę, a po chwili uciekły w głąb czaszki. Wywołałam u siebie częściową przemianę i odwróciłam się do kobiety.

- Co mu podaliście!? Jeśli coś mu się stanie, jesteś już martwa! - warknęłam, błyskając kłami, jednak ona nie przejęła się za bardzo zwinnym ruchem wbijając strzykawkę także w moją szyję. Złapałam ją za przedramię raniąc je pazurami. Nagle poczułam sztywność w mięśniach i zamroczyło mnie. Po chwili straciłam świadomość...

***

Kiedy się ocknęłam, byłam cała obolała. Powoli doszłam do siebie, zauważając, że jestem przykuta do metalowej siatki. Zaczęłam próby wyrwania się, jednak szarpanie rękami nic nie dawało, a wręcz przeciwnie - niesamowicie rozbolały mnie nadgarstki. 

- W ten sposób nic nie osiągniesz, złotko. 

Gwałtownie odwróciłam się w prawo, zauważając wiszącego obok mnie Petera. Serio? Dlaczego znowu on? Gdybym nie miała skutych rąk, pokazałabym mu środkowy palec. Zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem.

Teen Wolf || FF || Emma WoodWhere stories live. Discover now