4 Welcome Home

54 5 2
                                    

**z góry przepraszam osobą, których obiecywałam ten rozdział kilka dni temu. Postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiać pod koniec (prawie każdego) tygodnia. Już nie przerywam czytać świątecznego rozdziału. :3**

Po ostatnich wiadomościach domyśliłam się, że zadzwoni lub napisze jeszcze co najmniej dwa razy. Jak zawsze się nie myliłam.

        *Jaeden dzwoni(face time)*

J ; - heyyyy
- cześć 
- musiałem zadzwonić i cię zobaczyć 
- no jakże by inaczej... 
- gdyby nie ja zadzwoniła byś pierwsza 
- może ale pierwsza napisałam...

Rozmowa trwała bardzo długo. Rozłaczył się gdy zaczynali lecieć samolotem. Powysyłał mi trochę zdjęć swojego śpiącego brata, bo oboje lubimy to robić. Na ten moment musiałam czekać jeszcze półtorej dnia.

*później*

Gdy tylko zadzwonił dzwonek pobiegłam do drzwi. Za mną mój brat, a na końcu rodzice. W drzwiach stali Jaeden, Sydney oraz ich rodzice, którzy wpakowywali 5 sporych walizek.
-Więcej nie mogliście wziąć? - zapytał mój tata pół żartem.
-Wzięliśmy ile się dało- zaśmiał się wujek Wes, patrząc ze śmiechem na żonę.  

Od razu przypomniała mi się sytuacja z poprzednich odwiedzin. Uśmiech pojawił się na mojej buzi, a Jaeden się zaśmiał. Chyba pomyślał o tym samym...

Wszyscy goście rozeszli się do pokoi, w których będą nocować. Młodszy Martell poszedł do mojego brata, bo byli w tym samym wieku, a wujek z ciocia nocowali w pokoju gościnnym. Jaeden jak zawsze spał u mnie. Nie przeszkadzało to nam, bo traktowaliśmy się jak rodzeństwo, niczym Jaś i Małgosia. 

Gdy zamknęłam drzwi zaczęliśmy się śmiać. To było chyba najlepsze w naszej relacji; rozumieliśmy się bez słów. 

-O jeju czy ty też o tym sobie przypomniałeś?- powiedziałam gdy już się uspokoiliśmy.

-no przecież, tego nie da się zapomnieć!- odpowiedział jeszcze lekko roześmiany Jaeden.

Przypomniał nam się moment z poprzednich odwiedzin. Było Boże Narodzenie, na dworze padał śnieg, a gdzieniegdzie (heh problem ze słowem) był lód. Gdy wprowadzali walizki do drzwi jego tata chcąc się popisać podniósł dwie walizki naraz. Skończyło się to tym, że wywrócił się na lodzie, a wszyscy razem z nim się śmiali. Na szczęście nic mu się nie stało.

W ferie sprzed 8 lat były ciekawe. Pojechaliśmy na lodowisko. Jaeden tak chwalił się tym, że tak świetnie potrafi jeździć na łyżwach. Było słychać, że lekko żartuje więc śmiałam się z niego bez skrępowania. Gdy doszło co do czego na lodowisku wywrócił się od razu przy wejściu. Nie chcąc stracić dumy "próbował" dalej jeździć udając, że umie. Patrząc na moją reakcje nie zauważył jadącej z naprzeciwka starszej pani. Na lodowisko wjechał właściciel lodowiska. Podjechał do Jaedena i oznajmił, cytuję "jesteś młodzieńcze zagrożeniem dla moich klientów, więc powinieneś natychmiast zejść z lodowiska!". Gdy on został "wyniesiony" z lodowiska z naburmuszoną, ja śmiałam się przez łzy. Na szczęście nie poczuł się urażony, bo chwilę później śmialiśmy do rozpuku.

Przyćmienie UmysłuWhere stories live. Discover now