Wołanie 7/7

154 5 6
                                    

  Nareszcie mogę wstawić ostatni kawałek. Bardzo mi pomogły wasze opinie, dzięki którym 2 rozdział będzie o wiele lepszy.
Niestety wstawię go dopiero pod koniec lutego.
Do tego chciałam Wam życzyć wesołych świąt i udanego Mikołaja. Bawcie się bezpiecznie na Sylwestrze <3
***
Gerard

Podczas jazdy metrem ludzie dziwnie się na nich patrzyli, co za bardzo go nie dziwiło. Dwójka nastolatków w błocie i z kawałkami gałązek we włosach na pewno nie stanowiła codziennego widoku. Transport o tej godzenie był już pustawy, ale to im nie pomagało. W tłumie mniej osób zauważyłoby, w jakim są stanie. Trzeba jednak było się pośpieszyć, bo ktoś mógł wezwać na nich policję.

Jego mieszkanie znajdowało się w centrum i trzeba było przejechać kilkanaście przystanków, a następnie przejść kawałek. Już dawno zrobiło się ciemno, dlatego lekko ją poganiał, w obawie, co może się jeszcze czaić w ciemnościach.

Wejście do jego mieszkania znajdowało się w bramie jednej z starych kamienic w przejściu do sporego dziedzińca. Wpuścił Willow do małego, białego przedsionka. Jasna podłoga i ściany oraz meble powodowały, że pomieszczenie przypominało korytarz szpitalny.

– Krwawisz.– Willow wskazała małe, czerwone plamki na podłodze.

– To nic takiego. Nic mi nie będzie.

– Trzeba to opatrzyć. Gdzie masz jakieś bandaże?

– W kuchni nad zlewem, ale naprawdę nie trzeba.

– Trzeba. Za chwilę wrócę, a ty tu siedź i czekaj.

Usiadł na śnieżnobiałym fotelu i wyciągnął przed siebie ręce, bojąc się poplamienia go. Kuchnia znajdowała się obok, dlatego słyszał, jak dziewczyna przesuwa taboret. W tym czasie zdjął kurtkę oraz marynarkę, odsłaniając osiem całkiem głębokich ran na przedramionach.

– Może powinniśmy pojechać do szpitala.– Nawet nie próbowała ukryć paniki w głosie.

– Spokojnie. Nic mi się będzie.

– To chyba trzeba zszyć.

– Będzie dobrze, tylko opatrz to, jak już musisz.

Usiadła obok niego, aby ostrożnie zacząć dezynfekować rany. Zrobiło jej się niedobrze, bo okazały się o wiele głębsze niż sądziła. Cały czas ciekła z nich krew, przez co nawet on zaczał się denerwować. Miał masę szczęścia. Willow jawnie nie wiedziała, co ma dalej zrobić. Nawet próbował sobie wyobrazić je jako zadrapania po kocie, ale nie dało się. Szpony cieni słynęły z ostrości, a chłopak średnio przejmował się tymi ranami, chociaż było widoczne, że czuł ból. Na pewno pomogły mu warstwy ubrań, które spłyciły rany.

Oglądała jego ramię pod wieloma kątami, mając nadzieję na pojawienie się cudownego planu. Przyszykowana zaczęła swój monolog.

– Nie jestem lekarzem i chyba jutro jakiś profesjonalista powinien...

– Uwierz mi, że będę miał tylko kłopoty. – wszedł jej w słowo.

– Na pewno wszystko gra?– Ta dziwna desperacja i troska w jej głosie, której nie słyszał za często, zdziwiła go.

– Nic mi nie będzie. Wszystko się na mnie szybko goi.

– Jesteś pewny?

W Internecie znajdowały się poradniki, jak szyć takie, ale myśl o szyciu skóry żywego człowieka przerażała ją. Namoczyła wacik wodą utlenioną, aby ostrożnie przyłożyć go do najmniejszej z cięć. Reakcja Gerarda była natychmiastowa oraz gwałtowna, bowiem wyrwał jej rękę i wydał z siebie coś pomiędzy jękiem a warknięciem.

Merlińczycy: Odrodzenie OgniaWhere stories live. Discover now