Rozdział pierwszy

21 2 0
                                    

       Przeprowadzki nie należały do moich ulubionych czynności. Co prawda, tym razem nie zmieniałam mieszkania, lecz pracę. Rok temu udało mi się zakończyć szkołę policyjną na wydziale kryminalnym. Pracę znalazłam u jednego z przyjaciół mojego taty, który akurat również zajmował się kryminalistyką. Miał wynajęty lokal, w którym mieściły się biura wszystkich policjantów w Londynie. Musiałam przewieźć wszystkie ważne i potrzebne dokumenty oraz meble, którymi zapełniłabym swoje biuro. Podekscytowanie, które towarzyszyło mi podczas przenoszenia kartonów powodowało częstą zadyszkę. Szłam korytarzem, z całych sił trzymając pudełko z papierami oraz innymi małymi drobiazgami. Przystanęłam na chwilę i spojrzałam na drzwi od mojego biura. 'Sheriff Emily Hastings'. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym kopnęłam lekko drzwi, aby móc wejść do środka. Pierwsze co - poczułam zapach drewna. Był on całkiem przyjemny - pomyślałam i położyłam kartony w jednym rogu.

- To już ostatnie - powiedział Luke i spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem. Ja i Lucas przyjaźniliśmy się od czasów podstawówki. Mimo tego, że mieszkał ponad 40 kilometrów poza miastem, bardzo często się widywaliśmy. Planowaliśmy nawet dalszą edukację na tym samym uniwersytecie, ostatecznie jednak rozdzieliliśmy się - ja wybrałam szkołę policyjną, a Luke - medycynę.

- Dziękuję za pomoc, nawet nie wiem czy dałabym radę wnieść to sama - powiedziałam i przytuliłam chłopaka delikatnie. Rozejrzałam się po pokoju z ogromnym uśmiechem. Byłam świadoma tego, co mnie może czekać. Jednak to było moim marzeniem. Największym marzeniem, które wreszcie się spełniło.

      Moje myśli przerwał Linden - mój nowy szef, a jednocześnie przyjaciel mojego taty. Niemniej, niezręcznie czułam się z faktem, że od dziś będę musiała dla niego pracować. Rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wykonał ruch ręką, jakby chciał powiedzieć, że muszę tutaj posprzątać. Biuro, faktycznie, nie było w złym stanie, jednak na ścianach i na biurku znajdowała się cienka warstwa kurzu, z którą w gruncie rzeczy - nie da się pracować. Postanowiłam jednak w weekend wybrać się, żeby to posprzątać, bo odczuwałam zbyt duże zmęczenie, ażeby robić to teraz.

   Po ułożeniu wszystkich kartonów usiadłam obok Lucas'a na drewnianych krzesłach w holu, w ręku trzymając plastikowy kubeczek z zimną wodą mineralną, którą nalałam z maszyny chwilę wcześniej.

- Pamiętam jak byliśmy małymi dziećmi i bawiliśmy się w policjantów i lekarzy. Jestem z ciebie dumny Emily, zdajesz sobie sprawę z tego jak wielkie niebezpieczeństwo i odpowiedzialność niesie za sobą ta praca, mimo to chęć spełnienia marzeń jest większa.

- Luke, to jest coś o czym marzyłam od dziecka. Nawet gdybym bardzo chciała, nie potrafię odpuścić. Znasz mnie, wiesz jak bardzo pragnę pomagać innym, jest tak wiele spraw zaginięć, morderstw które wciąż pozostają niewyjaśnione. Tak samo jak sprawa zaginięcia mojej siostry. Kiedy tylko będę miała wystarczająco doświadczenia odnajdę ją, wiesz jak bardzo mi na tym zależy.

- Emily, nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak bardzo cierpisz, zarówno ty jak i twoi rodzice. Wiesz, że możesz na mnie liczyć, ale osoby zaginione przez ponad 15 lat, bardzo często są się nie odnajdują, a wręcz uznawane są za...martwe.

- Elisabeth nie jest martwa, ja wiem że ona gdzieś tam jest, i prosi mnie abym jej odszukała. Z twoją pomocą czy bez - dołożę wszelkich starań aby ją odnaleźć! - podniosłam ton, lekko oburzona. Ten temat, mimo upływających lat ciągle był dla mnie bolesny i tkliwy.

- Dzień dobry, mam nadzieję że nie przeszkadzam - powiedział dość wysoki brunet. Na pierwszy rzut oka pomyślałam, że być może jest to jeden z kursantów o których opowiadał mi Linden, jednak nie miał na sobie ani policyjnego munduru, ani specjalistycznych ubrań dla uczniów - co bardzo mnie zdziwiło. Podniosłam się delikatnie z krzesła i podeszłam do mężczyzny. Wyciągnęłam swoją dłoń, którą on po chwili uścisnął.

- Dzień dobry, nazywam się Emily Hastings, policjantka na wydziale kryminalnym. Nie przeszkadza pan, mogę jakoś pomóc?

- Dylan Nielsen, próbowałem nawiązać z panią kontakt, lecz nie odbierała pani telefonu.

   Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i usiłowałam sprawdzić rejestr połączeń, jednak  mi się to nie udało, gdyż padła mi bateria.

- Najmocniej przepraszam, padła mi bateria w telefonie. Swoją pracę, jako policjantka tak naprawdę zaczęłam dopiero dzisiaj, nie spodziewałam się żadnego telefonu. W każdym razie, lepiej jeśli porozmawiamy w biurze. Proszę za mną.

Wyprzedziłam mężczyznę i zaprowadziłam do pomieszczenia w którym na ziemi leżała sterta kartonów, a na środku znajdowało się ciemno-brązowe drewniane biurko.

- Proszę usiąść - powiedziałam i obserwowałam niepewnego chłopaka, po czym sama usiadłam na krześle po drugiej stronie biurka. - Słucham, z tego co pan wspominał usiłował pan nawiązać ze mną kontakt. Mogę jakoś pomóc?

- Kilka lat temu zaginęli oboje moich rodziców, próbowałem już wszystkich możliwości - tajni detektywi, policja, jednak nikt nie wykazał się na tyle kompetentny, aby pomóc mi ich odnaleźć. W Beacon Hills plotki rozchodzą się w błyskawicznym tempie, dlatego gdy tylko usłyszałem o tym, że w mieście pojawi się nowy policjant od spraw kryminalnych, bez mniejszego postanowienia chciałem się z panią umówić na spotkanie.

- Bardzo dobrze pana rozumiem, jednak obawiam się, że nie mogę przyjąć pana zlecenia, gdyż jestem zaledwie stażystką.

- Gówno prawda! Nie ma pani pojęcia o tym jak się czuje, nigdy pani nikogo nie straciła. Dlatego błagam panią, proszę jeszcze raz o przemyślenie tej kwestii!

- Dobrze, panie Nielsen. Proszę napisać mi na tej kartce swój numer telefonu, a kiedy tylko będę miała odpowiedź, odezwę się do pana - odrzekłam ochrypłym głosem, w którym wyraźnie można było usłyszeć nutkę podirytowania.

- Dziękuję - powiedział, po czym zapisał na małej żółtej samoprzylepnej kartce dziewięć cyferek. Wstał, a następnie wyszedł z gabinetu, żegnając się. Jestem w stanie zrozumieć go lepiej niż ktokolwiek inny. Jednak czy jestem na tyle zdolna i kompetentna aby mu pomóc?

   Moje przemyślenia przerwał Linden, który wszedł do mojego biura.

- Ledwo co pierwszy dzień pracy, a już masz swoje zlecenie - zagadnął, po czym przysunął do mnie talerzyk z ciastkami czekoladowymi.

- Właśnie w tym rzecz, szefie. Boje się, że nie temu nie podołam.

- Emily, każdy od czegoś zaczynał. Nie zdobędziesz doświadczenia, jeśli będziesz bała się swoich pierwszych zadań. Jeśli nie ten, to inny będzie musiał być tym pierwszym. Jeśli będzie taka konieczność, zadzwonię po kogoś z zewnątrz.

- Masz rację... Przyjmę to zadanie - powiedziałam, po czym zabrałam swoją kurtkę z oparcia krzesła, pożegnałam się i wyszłam z biura w kierunku samochodu, w którym czekał na mnie Luke.

- Do domu, proszę, do domu - szepnęłam, zapinając pas.

- Wszystko w porządku?

- Tak, jestem tylko trochę zmęczona.

    Chwilę później znaleźliśmy się na parkingu apartamentowca, w którym wynajmowałam mieszkanie.

- Dziękuję za podwózkę i pomoc, co ja bym bez ciebie zrobiła - powiedziałam i zamknęłam go w mocnym uścisku. Po czym wysiadłam z samochodu i ruszyłam w kierunku windy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 10, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

InvestigationWhere stories live. Discover now