Rozdział 2

705 47 30
                                    

|~• Jeżeli będą błędy, proszę o ich
poprawienie•~|

To boli, kiedy wiesz o kim mówi dana osoba i jeszcze bardziej wtedy, kiedy wiesz, że nie mogłeś jej pomóc. Widać, że kartka jest urwana, ale ja wiem gdzie jest dalsza część... Teraz rozumiem, co to była za kartka, którą dawał mi tamtego pamiętnego dnia...

Leżałem na swoim łóżku i czytałem książkę „23 minuty w piekle" Bill'a Wiese'a. Może jest to dziwne, ale mam w swoim pokoju książki i w sumie większość z nich przeczytałem. Lubię różne rodzaje książek, czy to miłosne, kryminalne, magiczne, czy inne. Przeczytam wszystko.

Mam wszystkie części „Serii Niefortunnych Zdarzeń" Lemony Snicket. Wszystkie osiem części „Harry'ego Potter'a" J. K Rowling. W zbiorze ulubionych książek (dop. aut Które chce przeczytać) znajdują się jeszcze takie jak:
„Mroczny Zaułek" Louise Doughty
„Diabelska Gra" Angela Marsons
I wiele, wiele innych.

Dzisiaj był, o dziwo, spokojny dzień. Żadnych hałasów z kuchni, czy z innych pomieszczeń. Tak, jakby wszyscy wyparowali w powietrze. Dla mnie lepiej, bo przynajmniej mogę zatopić się w lekturze. Zazwyczaj przeszkadzają mi hałasy, albo po prostu jakieś durne spotkanie, czy jeszcze bardziej durne osoby - Czyli Foxy.

Jest piątek, godzina trzynasta. O tej godzinie zawsze zaczynają się występy, ale z przyczyn niewyjaśnionych pizzeria została zamknięta. Skąd to wiem? Na drzwiach wyjściowych - i zarazem wejściowych - wisiała ulotka, która spadła i wysunęła się pod drzwiami. Pisało tam, że pizzeria zostaje zamknięta na czas nieokreślony, ale można wyprawiać urodziny. Według mnie jest bezsensowne zamykanie pizzeri, a organizowanie urodzin. Powiedzcie mi, gdzie jest w tym sens? Właśnie, nie ma.

Od rana nie słyszałem żadnego hałasu, z czego jestem szczęśliwy, ponieważ nikt mi nie przerywa i mam nadzieję, że zostanie tak do końca dnia.

Ale jak to mówią - Nadzieja matką głupich.

Gdy byłem w połowie książki usłyszałem pukanie do drzwi. Jęknąłem z irytacji i spojrzałem na drzwi od swojego pokoju. Nie miałem zamiaru nikomu otwierać. Ale niegrzecznie jest się nie odzywać.

-Jeżeli to ty Foxy, albo ktoś inny. To od razu mówię, że może spływać i nawet nie liczyć na to, że otworze drzwi. -powiedziałem całkiem poważnie nadal leżąc na złotym łóżku w rogu pokoju i wpatrując się w drewnianą powłokę na końcu pokoju.

Usłyszałem śmiech osoby stojącej za drzwiami, ale nie można było rozpoznać do kogo należy. Zapanowała chwila ciszy, a ja za ten czas wstałem z łóżka i podszedłem do biurka, które było naprzeciwko mego miejsca odpoczynku.

Odłożyłem książkę, na jedną z wielu półek, po czym stanąłem naprzeciw drzwi. Gdy chciałem je odkluczyć, usłyszałem trzask z tyłu mnie. Podskoczyłem z zaskoczenia i spojrzałem za Siebie. Wszystko było na swoim miejscu, żadna książka nie spadła, ani nic. Więc wszystko jasne... Spojrzałem na półkę nocną obok łóżka. Tak myślałem... Mała, przebiegła butelka z wodą.

Przysięgam, że się prawie kurwa zesrałem.

Otrząsnąłem się i z powrotem odwróciłem się w stronę drzwi. Odkluczyłem je, a potem gwałtownie za nie pociągnąłem. Spojrzałem na osobę, która stała przede mną i natychmiast mój dobry humor wrócił. Był to Marian -Mój i Kylie przyjaciel od zawsze.

•|Twoje Istnienie|• \FNAF/ {G.Freddy}Where stories live. Discover now